Tropicielka z Press. "Może to przypadek, że założyciele i kilkoro dziennikarzy „Press” wciąż mentalnie tkwią w GW?"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Rusza nasz portal www.pogotowiedziennikarskie.pl w ramach projektu pt. „Wzmocnienie mediów lokalnych i obywatelskich”. Dopiero raczkuje, a już wywołuje zaniepokojenie niektórym pism mainsteramu.

Celem naszego projektu jest wsparcie dziennikarzy, którzy zajmują się problemami lokalnych społeczności. Projekt finansowany jest przez Szwajcarię w ramach Funduszu Dla Organizacji Pozarządowych Grantu Blokowego Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej („Swiss Contribution”). Na projekt Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich zdobyło 524 tys. zł. W lipcu zostałem redaktorem naczelnym portalu.

Niemal od samego początku znaleźliśmy się pod obstrzałem różnych mediów. Szczególną niechęcią darzy nasz projekt miesięcznik „Press” mieniący się „branżowym” oraz „Gazeta Wyborcza”.

„Press” piórem m.in. Małgorzaty Wyszyńskiej od samego początku krytycznie opisuje nasze działania. Krytykę przyjmujemy z pokorą, jednak czasem absmak, co do stylu i metod pozostaje.

Tropicielka z Press

Najpierw „Gazeta Wyborcza” analizie poddała życiorys i sympatie polityczne Edyty Żyły, która napisała zwycięski wniosek o grant i jest koordynatorką projektu. „GW” oburzała się

Edyta Żyła, b. rzeczniczka ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ma koordynować projekt SDP „Wzmocnienie mediów lokalnych i obywatelskich”.

Faktycznie straszne. Podobnie jak to, że

Żyła od lutego 2008 r. współpracowała z „Misją specjalną”, sztandarowym programem telewizyjnym IV RP emitowanym w TVP 1.

Rozstrzelać, „dorżnąć watahę” i zakazać pracy, bo jest „skażona PiS”, chociaż nigdy do partii nie należała.

Kilka dni temu Małgorzata Wyszyńska opisała na portalu miesięcznika mój życiorys. Na szczęście tylko zawodowy. Nie będę bawił się w pisanie sprostowań.

Wyszyńska pisze:

Redaktorem naczelnym portalu przygotowywanego przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w ramach projektu „Wzmocnienie mediów lokalnych i obywatelskich” został Tomasz Szymborski - wcześniej krytykowany za łamanie zasad etyki dziennikarskiej.

W jej artykule (?) recenzentem moich zasad etycznych jest Jacek Bazan, były dziennikarz śledczy TVN.

Tomasz Szymborski pokazał w całej swojej działalności, że nie ma nic wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem. Swój tekst o mnie napisał na zlecenie Marka Piotrowskiego, byłego esbeka i pełnomocnika klasztorów i zgromadzeń zakonnych starających się o rekompensatę za majątki utracone w PRL – mówi Jacek Bazan.

Jak widać, Bazan mnie nie lubi. Może ma uraz? W 2004 roku temu opisałem w „Rzeczpospolitej” pewne fragmenty jego życiorysu, którymi nie lubił się chwalić. Ewenementem na skalę światową jest fakt, że nie tyle dziennikarzem śledczym, co w ogóle dziennikarzem była osoba trzykrotnie skazana prawomocnymi wyrokami, i to nie za kradzież pietruszki czy działalność opozycyjną.

Oto fragment mego tekstu z „Rzeczpospolitej” (polecam przeczytanie całego):

W pierwszy konflikt z prawem wszedł jeszcze w wojsku. Szeregowiec Bazan został skazany przez Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni na 6 miesięcy więzienia z zawieszeniem na 2 lata „za samowolne oddalenie się z jednostki” we wrześniu 1989 roku. Bazan blisko 3 tygodnie był poszukiwany, zatrzymano go w Warszawie. - To nie była dezercja - zapewnia Bazan.

W jeszcze poważniejsze konflikty z prawem Bazan wszedł już w cywilu. Z rejestru karnego, do którego dotarliśmy wynika, że w maju 1992 roku Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za podrobienie umowy i sprzedaż przywłaszczonych samochodów - mercedesa i hondy.

Później B. dokonał rozboju. W marcu 1993 roku do policji w Bytomiu zgłosili się biznesmeni Andrzej Kozar i Tomasz Moor, którzy zeznali, że B. kilkakrotnie przyjeżdżał z kilkoma osobami do biura ich firmy, handlującej sprzętem elektronicznym, by na polecenie Marka Profusa, biznesmena z Warszawy, odzyskać pieniądze. - Grozili, że jeżeli nie oddam Profusowi 2 mld starych złotych to nas pobiją, połamią ręce, nogi i przestrzelą kolana - mówił Kozar. Wystraszony biznesmen dał Bazanowi 210 mln złotych w gotówce i sprzęcie RTV. Z kolei Moor, którego Bazan straszył nożem, oddał 20 mln starych złotych.

Trzy lata z sześciu

Prokuratura Rejonowa w Bytomiu rozpoczęła śledztwo w sprawie wymuszeń rozbójniczych B. i jego kompanów. Ponieważ Bazan nie stawił się na wezwanie, rozesłała za nim list gończy. Po miesiącu policja zatrzymała poszukiwanego. Bazan nie przyznał się do rozbojów, tłumaczył, że prowadził tylko zwykłą windykację dla Marka Profusa. Ten ostatni wyjaśnił jednak prokuraturze, że nie godził się na metody Bazana i szybko cofnął mu pełnomocnictwa do działania w jego imieniu. Bazan zresztą nie oddał mu ani pieniędzy, ani sprzętu, które wziął od Kozara.

Prokuratura postawiła Jackowi Bazanowi (był sądzony ze swoim wspólnikiem, którego rozpoznali biznesmeni, Robertem Radomskim) trzy zarzuty: rozboju, gróźb karalnych i przywłaszczenia 210 mln starych złotych. Po dwóch latach procesu Bazan został skazany na 6 lat więzienia i 3 tysiące zł grzywny.

Stosunkowo szybko, bo w kwietniu 1996 roku Jacek Bazan opuszcza zakład karny w Bytomiu. Zostaje warunkowo zwolniony po odsiedzeniu nieco ponad 3 lat (z zaliczeniem aresztu). - Byliśmy tym zaskoczeni - mówi były pracownik aresztu w Bytomiu. - Rzadko się zdarza uzyskanie przedterminowego zwolnienia zaraz po odbyciu połowy wyroku, na dodatek, jeżeli osadzony wcześniej był na bakier z prawem. Pewnie sąd penitencjarny wziął pod uwagę, że Bazan prowadził w więzieniu radiowęzeł i miał dobrą opinię”.

Zatem pełna resocjalizacja. Bazan akurat jest osoba najmniej upoważnioną do zabierania głosu na temat standardów dziennikarskich i rzetelności. Bazan kłamie i pochlebia sobie twierdząc, że tekst powstał na czyjekolwiek „zlecenie”. Podczas trwającego kilka lat procesu nawet się na ten temat nie zająknął.

Marka Piotrowskiego, który jest obecnie jednym z oskarżonych w procesie tzw. korupcji w Komisji Majątkowej (przygotowuje książkę na ten temat) spotkałem znacznie później, kiedy opublikowałem reportaż o „Akcji X-2”, czyli wysiedleniu tysięcy zakonnic z ich domów klasztornych przez komunistyczną bezpiekę. Trawestując klasyka można powiedzieć „jaki Bazan, takie zlecenie”.

Prawda i przemilczenia

Nie jest prawdą, że „nie zostałem przyjęty do pracy w Dzienniku Zachodnim”. Ochota na pracę w tym „dzienniku” odeszła mi po tym, jak poznałem życiorysy kilku dziennikarzy. Nigdy też nie oskarżyłem o współpracę z SB Stanisława Bubina i Marka Chylińskiego. Napisałem tylko, że byli rejestrowani jako Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa.

Wyszyńskiej polecam znalezienie różnic. Prawdą jest, że proces z Chylińskim przegrałem. Był to proces zaoczny, o którym nie wiedziałem.

Biję się w piersi, i proszę o wybaczenie, że kilkorgu dziennikarzom „Dziennika Zachodniego” pomogłem założyć blog polskapresse.blogspot.com. Uległem, bo mnie prosili. Mea culpa. Błagałem o przebaczenie kilka lat temu w… „Press” (to ironia – przyp. dla red. Wyszyńskiej).

Dziwię się redaktor Wyszyńskiej doborowi argumentów i „źródeł”. Także temu, że nie próbowała się nawet skontaktować ze mną. Być może uniknęłaby kompromitujących pomyłek?

Używając jej metody mogę napisać, że

jak się dowiedziałem najprawdopodobniej jej krewnym był sowiecki prokurator Andriej Wyszynski.

Zastanawia korelacja w napaści i uzytych argumentach. Może to przypadek, że założyciele i kilkoro dziennikarzy „Press” wciąż mentalnie tkwią w „Gazecie Wyborczej”?

Ponieważ redaktor Wyszyńska okazała maksimum złej woli. I rada – mam nadzieję, że wypowiedź Bazana była autoryzowana?

www.pogotowiedziennikarskie.pl

Wracając do naszego portalu. W ramach naszego projektu został uruchomiony ogólnopolski portal internetowy, na którym umieszczane będą materiały dotyczące spraw lokalnych, niemożliwe do opublikowania w macierzystych redakcjach ze względu na miejscowe uwarunkowania, z możliwością przedruku we wszystkich mediach.

Dziennikarze będą mogli też korzystać z pomocy specjalnego Pogotowia Dziennikarskiego, którego rolą będzie wspieranie dziennikarzy szykanowanych przez władzę, niewygodnych dla lokalnych elit. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich zapewni również bezpłatną pomoc prawną.

Projekt zakłada zaangażowanie się Stowarzyszenia w promocję nowych mediów lokalnych poprzez zorganizowanie konferencji w trzech miejscowościach na terenie województw: podkarpackiego, świętokrzyskiego, małopolskiego i lubelskiego. Planowane jest także przeprowadzenie konkursu w trzech kategoriach: najlepsze materiały śledcze 2013 r., patronat nad konkretnym przedsięwzięciem, które najbardziej przyczyniło się do budowania społeczeństwa obywatelskiego na danym terenie oraz w kategorii - bloger roku. Na zakończenie projektu zorganizowany zostanie kongres dla 30 uczestników programu.

Partner projektu - Fundacja Court Watch Polska - przyjrzy się natomiast postępowaniom sądowym, toczącym się w sprawach przeciwko dziennikarzom, komentatorom i blogerom. Zbada i opisze sytuację dziennikarzy lokalnych i obywatelskich w postepowaniach sądowych.

Tekst opublikowany na portalu SDP.pl. POLECAMY!

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych