Prezydencik nominował, prezydencik powiedział, prezydencik zażartował… Trzy lata minęły. Bez odbioru

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / Marcin Bielecki
Fot. PAP / Marcin Bielecki

Jeśli prezydent RP łaskawie powiada, że referenda mogą sobie istnieć, ale nie mogą służyć walce politycznej, to ja zaczynam nabierać pewności, że mówi do mnie nie głowa państwa, ale jakiś prezydencik.

Skoro wszystko odbywa się zgodnie z procedura prawną, skoro zebrano wymaganą liczbę podpisów, skoro tysiącom osób nie podobają się praktyki Hanny Gronkiewicz – Waltz, to głowa państwa nie powinna udawać, że sprawy nie rozumie i nie ma świadomości wagi wydarzenia.

Co innego prezydencik. On może mówić, co tylko zechce, nie bacząc ani na rzeczywistość, ani na skutki swych słów. Jak więc widać, prezydencik może o wiele więcej od prezydenta i pewnie tak już w tej kadencji pozostanie do końca. Każde wybory i każde referendum to walka polityczna, sól demokratycznych obyczajów. Prezydencik może je ośmieszać, prezydent – nie. Wówczas raczej ośmiesza siebie. Jeśli do tego dodaje wiadomość o osobistym zignorowaniu referendum, nie może liczyć na posłuch, gdy przed kolejnymi wyborami zacznie zachęcać do wysokiej frekwencji, bo wtedy będą to tylko zwykłe androny.

I tak to z tym prezydencikiem bywa. Jakaś bardzo ważna komisja wyśmiała BOR za incydent na Ukrainie. Borowcy ponoć źle wyszkoleni, nie przestrzega się tam istotnych procedur… Czyli bałagan i brak jakichkolwiek kompetencji. A któż to, z pełną świadomością, i - właściwie szydząc z rzeczywistości - nominował pędem na generała, awansowanego szofera? Czy to aby nie nasz prezydencik ukochany? Oczywiście komisja nie dopatrzyła się żadnego związku kolejnej kompromitacji BOR z kilkuletnim szefowaniem tam Mariana J. To była z pewnością zbyt trudna do odkrycia zależność. Awansowanie tego obywatela na generała było jasną prowokacją, czynem szyderczym z jakiejkolwiek logiki, zawodowej pragmatyki.

Prezydencik tą nominacją wdeptał też w ziemię jakiekolwiek morale. To była polityczna demonstracja hucpy. Szef BOR zawalił właściwie wszystko, co było do zawalenia podczas przygotowań do smoleńskiego lotu, ale trzeba było na gwałt udowodnić, że wszystko jest w zgodzie z iskrówką rozsyłaną przez sztab Tuska. Zawalili piloci. I nikt więcej. I koronnym czynem w tej sprawie był awans wykwalifikowanego szofera. Prezydencik wszystko może. Bez odbioru.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych