Kim pan jest, panie Mikke? Warto by jakiś uznany historyk czy politolog przejrzał na wylot działalność tego polityka

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Profil Janusza Korwin-Mikkego na FB
Fot. Profil Janusza Korwin-Mikkego na FB

Janusz Korwin-Mikke jest jak sinusoida. Raz o nim bardzo cicho, a za chwilę każdy o nim mówi. Po chwilowej nieobecności spowodowanej wyborczą porażką w Rybniku osiągnął niedawno kolejne, lokalne maksimum aktywności w mediach. Zainteresowanie jego osobą wzrosło między innymi po tym jak Przemysław Wipler, który odszedł z PiS nie wykluczył współpracy z Kongresem Nowej Prawicy.

Janusz Korwin-Mikke bardzo często lubi podkreślać, że media go dyskryminują i nie dają mu szansy na przedstawienie założeń jego programu. Wprowadza jednak w ten sposób wielu ludzi w błąd. Regularnie bywa w Polsacie, TVP Info, czy Superstacji. Przeprowadzane są z nim wywiady, sam jest też publicystą kilku czasopism. Po wypowiedziach Korwina nie dziwię się jednak dziennikarzom, że nie chcą z nim rozmawiać. Nie dość, że krytykuje politycznych oponentów, współrozmówców, to często dostaje się też samym prowadzącym wywiady (czy słusznie, to oddzielny temat).

Jeśli nawet przyjąć, że telewizja, czy prasa ograniczają medialne możliwości Korwina, to śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że JKM jest królem internetu, który na marginesie wyrasta na najpopularniejsze obecnie medium. Żaden polski polityk nie jest tak rozpowszechniony w sieci jak Korwin-Mikke. A pytanie dlaczego nie umie, czy nie chce wykorzystać tej przewagi, należy skierować do samego zainteresowanego.

Od medialnych rozterek Korwina ważniejsze jest to, co ten polityk głosi. Jeśli założyć, że celem jego wypowiedzi jest zaszokowanie odbiorcy, to z zadania wywiązuje się znakomicie. Niedawny wywiad Korwina dla “Do Rzeczy”, w którym sugerował, że Hitler nie wiedział nic o Holokauście doskonale wpisuje się w działalność prezesa KNP. To zresztą nie pierwszy raz zachwalał gospodarcze sukcesy wodza III Rzeszy. Przy tym w dość zabawny sposób przekonuje, że publiczne dywagacje o Hitlerze przysparzają mu zwolenników i zwiększają jego poparcie. Choć badania opinii publicznej tego nie potwierdzają, a nawet część zwolenników Nowej Prawicy przyznaje, że szkodzi on w ten sposób sprawie, to jednak przedstawienie musi trwać dalej.

Korwin skompromitował się już dostateczną ilość razy, jak choćby wtedy, gdy na spotkaniu z wyborcami stwierdził, że podpity Grzegorz Przemyk sprowokował zomowców i dlatego zginął. Wpisuje się to doskonale w jego poglądy. Uważa on, że wszelkie demonstracje są organizowane przez nieporadnych życiowo obywateli, chcących wymusić korzystne dla siebie reformy. Z tego powodu każdy protest rozpędzałby przy pomocy ostrej amunicji, a gdyby zaszła potrzeba to wyprowadziłby nawet czołgi, dla zaprowadzenia porządku. Dla Korwina socjaliści to podludzie (tak nie dalej jak trzy tygodnie temu mówił w Polsat News), stworzenia “między małpą a człowiekiem”, których należałoby wybić do nogi. W podobnym tonie wypowiadał się o masakrze na placu Tienanmen. Jawnie chwalił komunistyczny, morderczy reżim tylko dlatego, że Komunistyczna Partia Chin krwawo rozprawiła się z opozycją, co z kolei miało pozwolić ChRL na gwałtowny gospodarczy rozwój. Według Janusza Korwina-Mikke także wszyscy polscy politycy to socjaliści i złodzieje. Dla JKM Tusk, Pawlak, Miller, Kaczyński, Hitler, Mao i Stalin to jedno i to samo. Obsesja na punkcie socjalizmu stała się śmieszna, a momentami też groźna.

Korwin-Mikke w swej działalności posuwa się nawet do jawnych kłamstw. Przykładem niech będzie tu rozsiewana przez niego plotka, jakoby Lech Kaczyński był socjalistą, bronił z przekonaniem socjalizmu, a nawet doktorat pisał z marksizmu-leninizmu stała się jednym ze sztandarowych argumentów zwolenników Nowej Prawicy. Tak naprawdę Lenin w pracy byłego prezydenta pojawił się kilkukrotnie tylko w ramach rysu historycznego. Nie ma tam krztyny poparcia dla tez Lenina, czy socjalizmu, ale temat jest na tyle chwytliwy i trudny do weryfikacji dla przeciętnego zjadacza chleba, że wielu chętnie z niego korzysta robiąc przy tym mądre miny i zarzekając się o prawdziwości głoszonych tez.

Dziwaczne konstrukcje myślowe i zdaniowe Korwina, nietrafne porównania i pokrętna logika sprawiają, że ciężko jest go zrozumieć. Wbrew temu co twierdzi, nie jest żadną jedyną prawicą w Polsce. Wciąż niejasna jest jego rola w przededniu obalenia rządu Jana Olszewskiego. Co prawda wnioskował on o ujawnienie agentów, ale ostatecznie pomysł ten, jako skompromitowany (nie bez przyczyny Korwina), upadł. 20 lat później Korwin-Mikke zmienił front. Z całą mocą zaczął krytykować ówczesną próbę dekomunizacji i lustracji, Jaruzelskiego nie uważa za zbrodniarza, co więcej mówi o nim jako o dobrym żołnierzu, patriocie i “zacnym człowieku“, a zbrodnie komunistycznego reżimu zwykł uważać za przedawnione i jako takie niemożliwe do ścigania.

Patrząc na definicję agenta wpływu warto zastanowić się, czy Janusz Korwin-Mikke nie jest jednym z nich (taki zarzut pojawia się co pewien czas). W swoich wypowiedziach dotyczących gospodarki czy bieżącej polityki podburza, manipuluje i dezinformuje zwłaszcza ludzi młodych. Przez swoją aktywność w internecie jest w stanie dotrzeć do o wielu więcej ludzi niż za pomocą prasy czy telewizji, chociaż z tych środków również korzysta. Korwin podważa instytucję państwa jako takiego i  choć nie mówi tego wprost, to wprowadzenie jego postulatów w życie zakończyłoby się totalną anarchią. Korwin-Mikke często uderza też w poczucie narodowej dumy Polaków krytykując sens powstań w tym Powstania Warszawskiego, które nazwał “najgorszym kretynizmem“. Naprawdę trudno znaleźć jakiś fakt z historii, który JKM uznał za ważny i istotny. Warto by jakiś uznany historyk czy politolog przejrzał na wylot działalność Korwina-Mikke. Myślę, że można by było z takiej pracy wielu bardzo ciekawych rzeczy się dowiedzieć.

Co ciekawe, choć Kongres Nowej Prawicy w swoim programie odwołuje się do wartości chrześcijańskich to jednak w wypowiedziach JKM trudno znaleźć jakieś nawiązania do chrześcijaństwa. Przeciwnie, znajdziemy tam zaprzeczenia filozofii chrześcijańskiej. W imię nieograniczonej niczym wolności proponuje legalizację narkotyków, przywrócenie kary śmierci, zabijanie socjalistów, brak jest też zdecydowanego ustosunkowania się do Kościoła. W jednym z wywiadów wyraźnie powiedział, że Biblię traktuje wybiórczo, wybierając tylko to co pasuje do wyznawanej przez niego polityki.

Korwin-Mikke kompromituje ideę konserwatywnego liberalizmu, o ile w ogóle można jego poglądy zakwalifikować do tej kategorii. Nie ma żadnego kraju na świecie, gdzie w czystej postaci wprowadzono by pomysły które postuluje Korwin. Wiele z jego postulatów jest po prostu niemożliwych do wprowadzenia. Zniesienie podatków, prywatna służba zdrowia i edukacja to fikcja przynajmniej na tym etapie rozwoju gospodarczego Polski, choć JKM wygłasza też opinie z którymi większość a może nawet wszyscy Polacy niezależnie od opcji politycznej popierają – ograniczenie biurokratyzmu, zmniejszenie obciążeń fiskalnych, silna armia itd. Niestety skrajnie libertariańskie myślenie Korwina prowadzi do obłędu. Postulat demontażu instytucji państwowych wydaje się tutaj być kluczowy, choć pytany o to szef Nowej Prawicy (co zrozumiałe) stanowczo zaprzecza.

Jestem przekonany, że Korwin-Mikke, który w polityce jest od ponad 20 lat, jeśli zachowywałby się racjonalnie, to mógł w ciągu dwóch dekad wprowadzić przynajmniej raz swoją partię do parlamentu (nie licząc 3 posłów UPR w I kadencji Sejmu). Nie dziwię się jednak Polakom, że nie ufają człowiekowi, który nazywa ich idiotami, a obecny system dupokracją. JKM nie może się zdecydować na to czy korzystać z możliwości jakie daje mu system demokratyczny, czy może dopuszczać się jego skrajnej negacji. Największe szanse na sukces miał w wyborach w 2001 roku (mimo dominacji SLD), a nawet w 2005, gdy owe SLD doznało sromotnej klęski. Nie udało mu się to i właśnie to można przyjąć za miarę sukcesów Korwina.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych