Idzie nowe (cz. 2). "Ludzie, którym brakowało cywilizacyjnego tlenu otworzyli oczy. Wstąpiło w nich nowe życie"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

CZYTAJ TAKŻE: Idzie nowe! "Tylko lemingi jakoś nie mogą zrozumieć, że ich sztuczny świat kończy się, i że musi być inaczej"

 

Idzie nowe

(cz. 2)

Kilka dni temu zakończyły się 28 Światowe Dni Młodzieży w Rio de Janeiro. Aleją Atlantica wzdłuż plaży Copacabana, którą corocznie przemierza słynny karnawał, przeszła droga krzyżowa pod przewodnictwem Ojca Świętego. Rzecz w tym, że był to ten sam świat, tylko, że pokazany z innej, bardziej prawdziwej, strony. Nie było tam maskarady, blichtru, maskowania miernoty, działania na najniższe instynkty i biedy, było natomiast samo życie. Okazało się tak samo przejmujące i ludzkie, jak sam papież Franciszek. Każda stacja miała swoją symbolikę, czasami bardzo nowoczesną. Na ołtarzu każdej stacji, oprócz religijnej oprawy, głos miał zwykły człowiek. Mówił o własnym życiu, publicznie i na cały świat. Była to forma spowiedzi i modlitwy zarazem. Niecodzienność polegała nie tyle na inscenizacji, co na osobowości papieża Franciszka. To właśnie ona nadawała temu wydarzeniu miarę szczególną. Miarę rzeczywistej nadziei i nadziei na faktyczną kontynuację. Bo okazuje się, że te dwa elementy ludzkiego bytowania (nadzieja i kontynuacja) są niezbędnym elementem sensu ludzkiego istnienia – bez nich, wszystkim brakuje powietrza. Wyrzeźbiona biała postać Jezusa z krzyżem była, jak się wydawało, naturalnym elementem obchodów. Gdy okazało się, że ta postać żyje i porusza się, zmartwychwstała Jego ofiara na krzyżu za ludzi.

W tamtych dniach, właśnie z Brazylii płynęła nadzieja na wszystkie kontynenty. Nie zapomniano o Janie Pawle II. Był na ustach modlących się i samego Ojca Świętego. Wypowiadane tam słowa miały moc tworzenia i siłę zmieniającą świat. Zacytujmy więc fragmenty modlitw zwykłych ludzi kierowanych do Boga, bo tylko On im pozostał. Dla lepszego zrozumienia spróbujmy dokonać pewnych cięć i uproszczeń w kierunku świeckim. Oto cytaty z poszczególnych stacji.

Stacja 1. Ukrzyżowanie Chrystusa

„Zaintrygowało mnie twoje Boskie serce […]. Chcę znaleźć drogę pośród niewinnych młodych ludzi, którzy na co dzień są skazani na śmierć przez ubóstwo, przemoc i wszystkie rodzaje konsekwencje grzechu”.

Stacja 2. Jezus bierze krzyż w swoje ramiona i idzie na Golgotę

„Jezu, wziąłeś moje bóle i nieszczęścia. To był krzyż, który spadł na Ciebie. Chcę dopełnić Twoją ofiarę grając pieśń miłości, dając świadectwo przykładu, którego świat potrzebuje”.

Stacja 3. Pierwszy upadek Chrystusa

„Panie Jezu jestem tutaj […] wolontariusz we wspólnocie, którzy popadli w chemiczną niewolę, są ofiarami brutalnego handlu i okrucieństwa, są oszpeceni i ryzykują pozostać na miejscu […]. Naucz mnie jak być dobrym Samarytaninem”.

Stacja 4. Spotkanie Jezusa z Matką

„Ból dziecka jest bólem matki. […] My kobiety mamy silne powołanie do obrony tego wszystkiego, co żyje. Nie akceptujemy przemocy tych, którzy uważają że mogą odbierać prawo do życia bezbronnym”.

Stacja 5.  Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi

„Nie zawsze rozumiem, że światło przechodzi przez krzyż. […] Chcę poznać drogi upodobnienia się do Ciebie”.

Stacja 6. Święta Weronika ociera twarz Jezusowi

„Panie Jezu, nie mogę zamknąć się w swoim świętym trybie życia na tak liczne ofiary kultury śmierci: prostytuujące się kobiety, rodziny w nędzy, chorych ludzi bez opieki, zaniedbane osoby starsze, emigrantów bez ziemi, młodych bezrobotnych wykluczonych z kultury cyfrowej. Lista jest długa mój Panie […]. Twoja twarz jest zdobna w chustę solidarności”.

Stacja 7. Drugi upadek Jezusa

„Od kiedy zaczęliśmy randki, przechodziliśmy właściwą drogę do zbudowania rodziny, która ma podstawowe znaczenie w przekazywaniu wiary i życia. […] Ten buduje na skale, kto buduje na miłości. Daj nam mądrość zaczynania budowy od fundamentów, a nie od dachu. Ucz nas, że każdy wybór wymaga rezygnacji”.

Stacja 8. Jezus pociesza płaczące niewiasty

„Ból jest częścią ludzkiej kondycji i wpisuje się w całość przez miłość, która zbawia”.

Stacja 9. Trzeci upadek Jezusa

„W sercu mistrza odnajduję prawdę. To jest część mojej misji w tym czasie. Wiedza i nauka zachwycają mnie wiele razy, uwodzą, prowokują, by wyobrażać sobie, że nie jesteś mi potrzebny, ale moje serce jest spragnione miłości i prawdy […]. Tylko w Twojej prawdzie odnajduję wieczną mądrość. To skarb, który daje mi siłę”.

Stacja 10. Jezus obnażony z szat

„Część mojego pokolenia łączy się przez sieci internetowe. Wiem, że sieci społecznościowe, to szansa na budowanie prawdziwych relacji, ale wymaga też uwagi, aby młodzi nie stali się też zakładnikami tracącymi swoją tożsamość przez manipulowanie inteligencją. Może to prowadzić do zabrania praw religijnych, społecznych, a nawet politycznych. Patrząc na twoje całkowite ogołocenie w drodze na krzyż, widzę grzech mojego pokolenia. Niech Twoja łaska uczy mnie ewangelizować przestrzeń cyfrową i alarmuje przed możliwymi uzależnieniami lub dezorientacją miedzy tym, co realne i wirtualne ograniczając ryzyko odbywania spotkań ludzi w sieci”.

Stacja 11. Jezus przybity do krzyża

„Zdaje sobie sprawę z tego, co powiedział Jan Paweł II: Najgorszym więzieniem jest zamknięte serce. Miliony tych ludzi odbywa karę za popełniony błąd. Twoje przebaczające spojrzenie z wysokości krzyża pozwala mi myśleć o tym, że zmiana życia jest możliwa. Naucz mnie, że na krzyżu pojednałeś Niebo z Ziemią, a Twoje ramiona są otwarte dla każdego, kto jest w wiezieniu”.

Stacja 12. Jezus umiera na krzyżu

„Życie to trudny czas oczyszczenia. Choroba jest moim krzyżem […]. Chciałbym żyć wiele lat, ale co to jest wobec wieczności […]. Tak Panie, wzmocnij wiarę we mnie, nadzieję i miłość, a ja usłyszę z ust Twoich […]: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju”.

Stacja 13. Jezus zdjęty z krzyża

„Naucz mnie zdejmować z krzyża moich braci. To moje świadectwo będzie cichym krzykiem miłości i solidarności”.

Stacja 14. Jezus złożony w grobie. Miejsce spotkania z Ojcem Św. Franciszkiem

„Chcemy być jednego serca i jednego ducha. Idziemy do wszystkich narodów na ziemi, aby zanieść świadectwo, że mamy prawdziwy sposób na nasze życie. Aby nasienie Twojego słowa padło na nasze kontynenty i zostało pochowane w ziemi. Naucz nas pielęgnowania go , aby zrodziło owoce nowej Ewangelizacji”.

Na koniec Drogi Krzyżowej głos otrzymali przedstawiciele wszystkich kontynentów. Oto ich słowa:

Aby Europa Wschodnia była znakiem pokoju i wolności religijnej.

Aby Europa pokonała agresywną falę sekularyzacji przez odważne wyznawanie wiary.

Aby Afryka pokonała przemoc i budowała kościół jako rodzinę i rodzinę jako kościół.

Aby Ameryka Północna rozpoznała kultury, które są z dala od Ewangelii.

Aby Ameryka Łacińska i Karaiby odnalazły sposób na przezwyciężenie niesprawiedliwości i przemocy.

Aby obecna w Azji mniejszość chrześcijańska była, jak płodny nurt w obliczu prześladowań.

Aby Oceania czuła się bardziej zaangażowana w przepowiadaniu Ewangelii.

(cytaty z relacji filmowej TV Trwam)

 

Świat ludzi

Gdy procesja odwiedzała poszczególne stacje, twarz papieża Franciszka była zamyślona i przejęta. I każdy wiedział, że nie miała ona nic z celebryty i że była naturalnym, wyrysowanym głosem stanu jego ducha. Ten szczery wyraz twarzy znamy już od dawna. Miał go Jan Paweł II. Na twarzy Franciszka ludzie, na własne oczy, zobaczyli kontynuację dobra! Gdy procesja doszła do stacji XIV, papież wstał. I w tym momencie wydawało się, że błogosławiony Jan Paweł II dołączył do niego i tak razem zwrócili się w kierunku wszystkich kontynentów. I stało się! Obecny nienaturalnie skonstruowany i napuszony świat zaczynał maleć, szwy starego puściły, rozpruł się i dopiero teraz stał się globalną wioską. Chciałoby się powiedzieć: Ojcze Święty, pośredniku Tego, który umarł na krzyżu, prowadź nas wszystkich w dobrym kierunku!

Być może Kościół w Ameryce Południowej i na całym świecie czekał na postać papieża Franciszka. Gdy pojawił się na stolicy Piotrowej, zaczął nabierać nowych kształtów. Ludzie, którym brakowało cywilizacyjnego tlenu otworzyli oczy. Wstąpiło w nich nowe życie. I być może wyciągną z tego faktu wyciągną więcej korzyści dla siebie i całego świata, niż Europejczycy za pontyfikatu Jana Pawła II.

Świat ludzi w Brazylii

Na te niezwykłe wydarzenia patrzyła słynna postać Jezusa z Corcovado – wydawało się, że i ona się poruszy, a bliski szum fal oceanu i muzyczna oprawa towarzysząca temu wydarzeniu, zaświadczały, że tworząca się nowa Brazylia, zaczyna żyć swoim naturalnym życiem i że to właśnie stamtąd wyrzucane są gejzery nowych czasów. Okazuje się, że problemy w Brazylii są tymi samymi problemami przed którymi stoi cały świat. Tak samo w świecie, jak i tam, człowiek dorwał się do nowych osiągnięć techniki oraz technologii i nie potrafi jeszcze z nich korzystać. Zachowuje się jak dziecko we mgle. Podobne problemy ma Europa, Azja i Ameryka: przestępstwa kryminalne, przemoc, służba zdrowia, motocykliści… Ale Brazylia ma coś, czego nie ma Europa i Ameryka.

Jadąc taksówką w Rio, mój wspaniały kuzyn Antonio Polanczyk, dzięki któremu zwiedziłem niemal połowę tego wielkiego kraju, zaproponował mi nagle abym zapytał o kolor skóry czarnego kierowcy.

- Żartujesz, nie chcę mieć problemów – zaoponowałem.

- Pytaj, i o nic się nie martw.

Spojrzałem niepewnie na krewniaka, ale ciekawość była silniejsza. Zapytałem. I tu wielkie zdumienie. Zamiast oburzenia, szeroki uśmiech, białe zęby i odpowiedź.

- Jestem biały!

- Biały? Przecież masz czarny kolor skóry.

- Ale moja babka była białą. A zresztą, za kilka pokoleń wszyscy i tak będziemy brązowi.

W jednej chwili staliśmy się najweselszą taksówką w całym Rio. I właśnie, to przekonanie jest znakomitym remedium na problemy rasowe i różnokulturowe. Na tym można budować przyszłość: ja dziś jestem czarny a ty biały, ale wszyscy nasi wnukowie będą już jednakowi – czyli brązowi. Antagonizmy znikają. Brazylia ma więc przed sobą przyszłość.

Drugim elementem konstrukcyjnym nowego życia, jakie niosła z sobą Droga Krzyżowa w Rio, jest postać modlącej się kobiety. W jednym z kościołów o przepięknie barokowym wnętrzu (u nas rokokowym) postać modlącej się kobiety wręcz uderzała swą żarliwością. Biorąc poprawkę na uwarunkowania geograficzne, czegoś podobnego nigdy nie widziałem i chyba już nie zobaczę. Przed wiarą i prośbą tej kobiety musiał skapitulować sam Bóg. Czy jej zachowanie było naiwne? Absolutnie nie. Ktoś, kto zobaczył coś podobnego, mógł albo pomóc jej w modlitwie, albo odejść w pokorze. Każde inne zachowanie było barbarzyństwem. I tylko tyle!

I jeszcze jedna rzecz, rzucająca światło na obecną sytuację w państwie znakomitej kawy. Katolicyzm portugalski swą specyfiką i łagodnością, podobny do polskiego. Stwierdza to wielu tych, którzy poznali ten kraj. I tu przychodzi nam z pomocą legenda (a może fakt historyczny). Cabral, który w 1500 r. dowodził wyprawą dającą początek kolonizacji Brazylii, chcąc zachować legalność przejęcia kolonii, zaprosił na pokład swojego statku kilku nagich tubylców. Mieli oni podpisać coś, o czym nie mieli pojęcia, ale zgodnie z europejskim prawem, dawało to Portugalii tytuł do posiadania nowej ziemi. Usiadł więc w szerokim, bogato zdobionym fotelu, przed sobą rozłożył wstęgę dywanu, po którym miała przed jego oblicze dotrzeć delegacja z nowej ziemi. Gdy przybyli przed jego oblicze okazało się, że nie tyle słowa Cabrala wywarły na nich wrażenie, lecz wiszący na jego szyi pokaźnej wielkości złoty medalion. Zapytali, czy może im go ofiarować? (Zdziwienie Cabrala musiało być ogromne, bo to on przyjechał do nich po złoto). Gdy odmówił. Nadzy tubylcy stracili wszelkie zainteresowanie, bez większych ceremonii, położyli się na miękkim dywanie i usnęli… Hiszpanie zapewne wyrzuciliby ich martwych za burtę, ale portugalski kapitan kazał podłożyć im poduszki pod głowę. Tę „legendarną” łagodność w Brazylii widać po dziś dzień.

I może jeszcze jedna informacja oddająca brazylijską rzeczywistość. Będąc tam doświadczyłem wielu sytuacji, w których czułem się jak w Pierwszej Rzeczypospolitej. To niesamowite, ale właśnie tam można odnaleźć wielkość dawnej polskiej Ojczyzny. Oczywiście, inna sceneria, inne rasy, inne zachowania, ale jest tam coś, co oddaje ducha starej Polski. Wspólnym mianownikiem jest katolicyzm. Właśnie tam widać jego wielkość i przydatność. Podziwiałem kościoły (wprawdzie ruiny) budowane przez Indian, pod kierownictwem jezuitów i barokowe rzeźby wykonane przez tubylców, które kunsztem dorównywały włoskim mistrzom. Oczywiście byli oni niewolnikami i głównie uciekinierami z terenów kolonizowanych przez Hiszpanów, a nawracanie siłą była barbarzyństwem. Chodzi jednak o przyswajalność kultury chrzścijańskiej. Dziś naturalnie są już inne czasy, już Kościół nie ten sam. Brazylia na tak wielkim terytorium, nie ma żadnej politycznej konkurencji. Jeżeli wyrazi taką wolę, za sprawą papieża Franciszka, ma szansę zjednoczyć cały kontynent i stać się nową propozycją dla świata. Nie przeszkodzi im w tym nikt. To nie Europa, którą rozsadzają antagonizmy i zjada choroba pokolonialna.

W Brazylii istnieją warunki do wypracowania modelowej koncepcji kulturowej dla świata pokapitalistycznego. Nie ma tam europejskich uwarunkowań, istnieje natomiast samotworząca się demokracja oddolna. Niewiadomo jeszcze w jakim pójdzie kierunku, ale już dziś wiadomo, że jest wielką wartością.

 

Szanse dla wszystkich katolików

Wydarzenia w Rio de Janeiro nie mogą pozostać na poziomie egzaltacji lub ograniczyć się do teatru, czy światowych jasełek. Świat stoi przed koniecznością wielkich zmian. Zło panoszy się wszędzie i nie zna granic terytorialnych. Rzecznikiem zmian w Kościele i w życiu codziennym jest obecny papież. Stąd tak wielka nadzieja i tak wielka jego popularność.

Można powiedzieć, że iskra wyszła z Polski i trafiła na grunt brazylijski oraz że w tej materii uczeń przewyższył mistrza. Gdyby nie było Jana Pawła II, nie byłoby Franciszka. Ale to Franciszek ma przed sobą większe zadanie. Przed sobą front wewnątrzkościelny a obok –  drugi, zewnętrzny świecki, któremu wyraźnie przeszkadza. Odliczanie rozpoczęło się. I nie ma już powrotu. Ani Kościół, ani reszta świata cywilizacji łacińskiej bezkarnie nie mogą sobie pozwolić na żadne drastyczne rozwiązanie. Za sprawą papieża Franciszka dziś głos ma setki milionów tych, którzy cicho opłakiwali śmierć Jana Pawła II (bez względu na wyznanie). I lepiej się tej sile nie sprzeciwiać.

Polakom dość niespodziewanie przybył nowy przyjaciel. Ogłoszenie Krakowa stacją Światowych Dni Młodzieży w 2016 r. to ponowny przyjazd Jana Pawła II. To ciąg dalszy jego misji. Jeżeli świat do tego czasu wytrzyma bez wielkiej wojny, przywitajmy papieża Franciszka w sposób szczególny, tak, jakby był Polakiem. To dalszy ciąg misji Jana Pawła II. Każdy, kto zna dzieje tego świata musi wiedzieć, że będą próby zatrzymania tej misji.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych