Czym skórka w redakcji nasiąknie… Żal mi Jerzego Majewskiego, wspaniałego varsawianisty, związanego z "Gazetą Wyborczą"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / R. Pietruszka
fot. PAP / R. Pietruszka

Napawa mnie smutkiem, kiedy przyzwoici ludzie i dobrzy dziennikarze, a nawet bardzo dobrzy, jak w przytaczanym tu przypadku, dają się powoli wsysać, aż wreszcie wkręcić całkowicie i bez reszty w polityczne gry, prowadzone przez ich zwierzchników. Przełożeni sterują nimi, wykorzystując ich autorytet dziennikarski do wzmocnienia założonych celów politycznych. Oczywiście są tacy, którzy w pełni zdają sobie sprawę, że są używani jako narzędzie w rękach ich szefów. Robią to nie dlatego, że to co piszą, a przede wszystkim jak interpretują zdarzenia i jak je oceniają, jest dla nich niepodważalne i zgodne z ich przekonaniami. Podporządkowują się lekko i bezboleśnie sugestiom przełożonych, wybierając taką drogę – najczęściej okazuje się ona skuteczna – wspinaczki po szczeblach zawodowej kariery, popartej namacalnymi dowodami – nagrodami pieniężnymi,  premiami, podwyżkami pensji.

Samowolnie sterujący się dziennikarze są podporą każdej redakcji, bo wykonują najbrudniejszą robotę, zarówno wtedy gdy trzeba kogoś niewinnego przedstawić w niekorzystnym świetle przy użyciu fałszywych oskarżeń – vide Bronisław Wildstein, który wedle jednej z takich gwiazd „samowolnie się sterujących”, kiedy dowiedział się, że jego czas prezesury TVP nieuchronnie dobiega końca, miał wedle niej, wybranym dziennikarzom zmienić umowy, zawierając z nimi niezwykle dla nich korzystne nowe kontrakty. Podczas procesu jaki wytoczył tej dziennikarce Wildstein, jej oskarżenie okazało się fałszywe, ale w swoim czasie odegrało przypisaną mu funkcję – obrzucenia błotem na zamówienie polityczne. Nie o takich dziennikarzy mi wszak chodzi. Ci  nie są warci, żeby z ich powodów się smucić.

Mnie jest żal Jerzego S. Majewskiego, wspaniałego varsavianisty średniego pokolenia, przed którym jeszcze cała przyszłość. Związany z „Gazetą Wyborczą” od równo 20 lat publikował teksty o starej i współczesnej Warszawie, materiały które częstokroć czyta się z wypiekami na twarzy.  I tu nagle w rocznicę Powstania Warszawskiego publikuje tekst  zacietrzewionego polityka, którego „od kilku lat atmosfera na uroczystościach pod pomnikiem Gloria Victis napawa obrzydzeniem i przerażeniem zarazem”. Wstrząsający opis szkaradnych ekscesów jakie tam co roku mają miejsce – „buczenie wrogów obecnie rządzących”, uzasadnia jego decyzję o bojkocie tegorocznych uroczystości na cmentarzu powązkowskim. Nie przyjdzie, zapowiadał, żeby „nie musieć patrzeć na twarze ściśnięte nienawiścią”.

Tak źle nie było nawet w PRL!

– grzmi Jerzy S. Majewski. Jurek dobrze pamięta, jak w czasach PRL już przed wejściem na Powązki oglądaliśmy  życzliwe, serdecznie się do nas uśmiechające twarze oficerów bezpieki w cywilu, a im głębiej w cmentarz tym ich życzliwość była większa.

Pomijam w tekście Jurka S. M. inne przerysowania i nieścisłości, wykorzystane w tak przykrym celu. Na szczęście nie użył tego samego epitetu, co Władysław Bartoszewski, ale obraz przedstawiony innymi słowami jest bardzo bliski brutalności zwrotu – „motłoch” - użytego przez zasłużonego starszego pana.  

Smuci mnie to, że Jerzy S. Majewski jest głęboko przekonany, iż ma rację w każdym calu. Że już przestał samodzielnie myśleć i postępować. Że nie gra własnej melodii, bo jego umysł zdominowała muzyka tworzona przez wytrawnych politycznie i sprzedajnych kapelmistrzów.

 

Tekst opublikowany na portalu SDP.pl. POLECAMY!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych