Na lotnisku Siewiernyj prawie doszło do kolejnej katastrofy. W Smoleńsku wciąż lekceważy się zasady bezpieczeństwa lotów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Wikipedia Commons, lic. CC 3.0, autor: Happa
fot. Wikipedia Commons, lic. CC 3.0, autor: Happa

Jak informuje „Nasz Dziennik” na rosyjskim lotnisku, na którym w 2010 r. rozbił się rządowy Tupolew, mogło dojść do kolejnej katastrofy. Pilot wojskowego Iła przeleciał zaledwie kilka metrów nad dźwigiem budowlanym, zgłaszając nieoznakowaną i nieopisaną przeszkodę w rejonie podejścia do lądowania. Pomimo tragedii sprzed kilku lat zarząd lotniska wciąż ignoruje zasady bezpieczeństwa lotów.

Brak odpowiedniego przygotowania ścieżki podejścia odnotowała nawet komisja Jerzego Millera, wytykając ten błąd Rosjanom w „Uwagach” do raportu MAK, a także we własnym dokumencie. Eksperci Millera podkreślali, że roślinność oraz drzewa naruszają międzynarodowe przepisy. Prawdopodobne jest, że bujna flora zakłócała sygnał radaru co zakłócało odbiór jego obrazu podczas sprowadzania Tu-154M. Po katastrofie polskiego samolotu Rosjanie wycięli roślinność, która do dnia dzisiejszego zdążyła jednak odrosnąć.

Co ciekawe, drzewa to niejedyne wysokie obiekty znajdujące się w rejonie ścieżki podejścia. W zeszłym roku rozpoczęto budowę centrum handlowego – dwupiętrowy kompleks znalazłby się 50 metrów od osi ścieżki podejścia. Budynki, łącznie z reklamami, miałyby wysokość około 20 metrów, podczas gdy prawidłowo podchodzący do lądowania samolot przelatując nad centrum handlowym powinien znajdować się na 35 metrach.

Pomimo tego inwestor dostał w zeszłym roku zgodę na budowę, kontynuując pracę przez całą zimę i wiosnę. W kwietniu był już gotowy szkielet budynku, a na terenie budowli prace szły pełną parą. Dopiero problemy pilota podczas lądowaniem powstrzymały dalszą budowę sklepu. Wojskowy samolot zboczył lekko w prawo i cudem unikną zderzenia z ciężkim dźwigiem znajdującym się na terenie budowy. Niebezpieczna sytuacja, w której znalazł się samolot wywołała reakcję wojska. Cofnięto zgodę na budowę sklepu, właściciel centrum handlowego odebrał odszkodowanie i zwinął konstrukcję budynku. Z całej inwestycji ostał się tylko parking.

Rosyjskie ministerstwo obrony chce, żeby lotnisko w Smoleńsku zyskało większe znaczenie – na Siewiernyj mają wrócić duże samoloty wojskowe.

Odgrodzone od reszty terenu lotniska nadal jest miejsce upadku polskiego rządowego samolotu. Komitet Śledczy nie pozwala tam na żadną ingerencję, co blokuje także budowę pomnika. Jednak pozostały teren – niedaleko miejsca przelotu Tupolewa, został już przekopany i wyrównany w związku z budową centrum handlowego. Jednak rosyjscy śledczy, a także polscy prokuratorzy nie widzą w tym nic niestosownego.

Nam zależy, żeby rejon katastrofy sensu stricto, czyli upadku samolotu, pozostał bez zmian. Jeśli chodzi o rejon podejścia, to biegli wykonywali tam pomiary, pobierano próbki gleby. Cały teren od bliższej radiolatarni do miejsca uderzenia samolotu w ziemię został przynajmniej dwukrotnie zbadany. Nie mam zastrzeżeń do prowadzenia prac w tych miejscu. To samo dotyczy resztek brzozy”

- tłumaczył na łamach „Naszego Dziennika” ppłk Karol Kopczyk, główny referent śledztwa smoleńskiego.

Tymczasem co wynika z tego, że zezwolenie na budowę dużego centrum handlowego, znajdującego się dosłownie kilka metrów od ścieżki lądowania? Tworzy to obraz administracji Smoleńska, która nie potrafi odpowiedzialnie zarządzać lotniskiem Siewiernyj oraz zapewnić podstawowych standardów bezpieczeństwa lotu – nawet po tak dużej tragedii jaka zdarzyła się 10 kwietnia 2010 r.

mc,"Nasz Dziennik"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych