Jeśli mit Powstania Warszawskiego jest anachroniczny albo szkodliwy, stawiam pytanie – co w zamian? Co oferujecie młodym Polakom?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl / MPW
fot. wPolityce.pl / MPW

W swojej książce „Obłęd 44” Piotr Zychowicz nawiązał do własnej tradycji rodzinnej – jego ojciec walczył w Powstaniu Warszawskim jako żołnierz Szarych Szeregów. Zychowicz twierdzi, że od dzieciństwa słyszał opowieści o zdarzeniach z tamtych czasów i były to opowieści gorzkie.

Odnoszę się do tego akurat z szacunkiem i wierzę. W mediach mnożą się jednak coraz liczniejsze opowieści o dawnych powstańcach, którzy po latach rozliczali się z tym, w czym brali udział. To są świadectwa rozgoryczenia, frustracji, czasem poczucia bezsensu.

Ich także nie kwestionuję. Ale przeciwstawiam z kolei moje doświadczenie. Jestem z rodziny dotkniętej przez Powstanie. Starszy brat mego ojca zginął jako powstaniec na Czerniakowie. Jego nazwisko jest wyryte na ścianie w Muzeum Ołdakowskiego. Babcia i mój ojciec, będący wtedy dzieckiem, byli zasypani w zburzonej kamienicy, w tym samym rejonie. Ojciec stracił oko. Miał dziesięć lat.

Moja rodzina czciła pamięć Powstania, co roku, na przykład chodziliśmy do kościoła na Czerniakowie, gdzie zbierali się towarzysze broni nieznanego mi stryja. Nigdy nie słyszałem od nikogo z członków mojej rodziny pretensji wobec dowództwa AK. Była świadomość tragedii, nie było euforii, ale nie było też krytyki.

Naturalnie powie ktoś, że mówię o czasach komunizmu, kiedy Powstanie stało się ważnym znakiem sprzeciwu wobec nowej władzy (choć Zychowicz nazywa jego autorów „kolaborantami wobec Rosjan” – trudno o złośliwszy chichot historii). Zniknięcie komunistycznego gorsetu mogło jednak w teorii zmienić to nastawienie. Atakowanie Bora-Komorowskiego nie współbrzmiało już z komunistyczną propagandą. Ale i wtedy nie zauważyłem zmiany nastawienia u moich bliskich.

Możliwe, że moja rodzina nie była tak politycznie świadoma jak, powiedzmy. Stefan Kisielewski czy Wiesław Chrzanowski, którzy walczyli w Powstaniu, którzy je potem kwestionowali jako niepotrzebne, i których szanuję. Piszę to bez ironii.

Ale możliwe też, że w tym mechanicznym obchodzeniu kolejnych różnic i w wierze, że tak naprawdę być musiało, kryła się też szczególna samoświadomość. Przekonanie, że Polska z powodu swojego położenia geograficznego, także z powodu szczególnych czasów, w jakich przypadło żyć moim bliskim, nie mogła pewnych sytuacji, także straszliwych dramatów  uniknąć.

Nie za łatwe to przekonanie? Możliwe. Ale możliwe, że z kolei wiara w jakiś wspaniały scenariusz, który był tuż za rogiem, a którego nie dostrzeżono tylko dlatego, bo kilka osób było idiotami, jest piramidalną naiwnością. Albo świadomie wybierana dość toporną terapią na ludzkie, także i narodowe, kompleksy.

Dziś ta wiara ma różne dodatkowe podteksty. Walka z rzekomym cierpiętnictwem i bohaterszczyzną jest podszyta niechęcią do konkretnego obozu politycznego. Lewica Powstania nie lubi także i dlatego, bo symbolizuje wszystko to, co ją odpycha: rzekomy militaryzm i namiętny patriotyzm, podszyty podobno tyleż polskim co męskim szowinizmem.

Część prawicy ma z kolei zadawnione uprzedzenia, endecja zawsze nie lubiła na przykład tradycji insurekcyjnej i część jej spadkobierców przenosiła mechanicznie tę niechęć na rozmaite sytuacje, łącznie z „Solidarnością . W obawie, że emocje zdominują rozum Polaków jest zresztą nawet coś racjonalnego.

Niestety nikt mi nie wyłożył owego spójnego wspaniałego scenariusza przeciwstawianego planowi „Burza”. W wersji Zychowicza, który zresztą ze swoimi przeciwnikami walczy bardzo emocjonalnie, wręcz histerycznie, ma nią być kompletna rezygnacja z zaznaczenia swojej obecności w powojennej Polsce. Gdyby do tego doszło, ci ludzie, mówię tu o żołnierzach i o dowództwach, mieliby wrażenie zbiorowego politycznego samobójstwa. Nie ratującego ich zresztą przed strasznym losem.

Pojawia się jeszcze jeden nurt krytyki nie tyle już samego Powstania, a powstańczego mitu. Według „Wprost” ma się on zmieniać w popkulturową zabawę, przesłaniającą ważne wątki, na przykład cierpienie cywilów.

A przecież każde zdarzenie historyczne ulega po latach uproszczeniu. Nawet zwycięskie bitwy były pełne okrucieństwa, brudu, potu i cierpienia, które potem zamazują się w swoistym rytuale. Co jednak proponujecie zamiast tego rytuału? Tradycje polskich gejów wydobywanych z mroków zapomnienia (a częściej wymyślanych). Wolne żarty.

Piękne dziewczyny i piękni chłopcy istnieli naprawdę, chociaż pod koniec Powstania brodzili w gównie warszawskich kanałów, cierpieli, zapewne także się załamywali. Ich obecność w polskiej historii pokazuje, że patriotyzm nie musi być tylko mechaniczną więzią swoich przeciw obcym. Przecież był to wielki zryw wolnościowy, zderzony z dwoma najobrzydliwszymi totalitaryzmami europejskimi XX wieku. Gdy się zaś zastanowić, ta wolność w przedziwny sposób spleciona z obowiązkami wobec zbiorowości była treścią polskiego patriotyzmu i wcześniej. Także i później, by przypomnieć wszystkich kontestatorów komunizmu.

Ci, którzy biorą się za likwidację mitu, proszeni są o odpowiedź– CO W ZAMIAN? Ja tego „w zamian” po prostu nie widzę.


Przypominamy, że Powstaniu Warszawskiemu jest poświęcony najnowszy numer tygodnika "Sieci", w którym można znaleźć specjalny dodatek "Duma '44" związany z warszawskim zrywem przeciw Niemcom. Polecamy również najnowsze wydanie miesięcznika „Sieci HISTORII” dostępne także z książką i filmem na DVD – „Urodziny młodego warszawiaka” oraz z biało-czerwoną opaską upamiętniającą Powstanie Warszawskie. Partnerem wydania są Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe.

cid:image001.jpg@01CE8958.C402FAA0


Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych