Polskę stać na bycie liderem. "Ustawiamy się od lat w roli petentów i składanie berlińskich hołdów do niczego nas nie zaprowadzi"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Jakub Kamiński
Fot. PAP/Jakub Kamiński

Polska od wielu lat na arenie międzynarodowej znaczy niewiele, a dla niektórych państw nie znaczy nic. Truizmem jest stwierdzenie, że polityka międzynarodowa jest prowadzona fatalnie, że nie dba się o interes kraju, a szef MSZ kieruje się cynicznie zemstą i pognębieniem politycznych rywali. Jak inaczej bowiem interpretować fakt, że gdy Radosław Sikorski był szefem MON potrafił ostro powiedzieć o Gazociągu Północnym, że to nowy pakt Ribbentrop-Mołotow, a po zmianie partyjnych barw słowem się nie zająknął o płynących z tej inwestycji zagrożeniach? Schroeder i Putin bez problemów i głosów sprzeciwu dokończyli Nord Stream. Walka (choć nie była z góry przegrana) została bez sensu oddana walkowerem.

Z uporem maniaka wmawia się też Polakom, że jesteśmy liczącym się partnerem dla Niemiec, Rosji czy Stanów Zjednoczonych. Tak naprawdę ustawiamy się od lat w roli petentów i składanie berlińskich hołdów do niczego nas nie zaprowadzi. Pora z tym skończyć. Polska powinna mieć należne miejsce wśród krajów Unii Europejskiej, a także z powodzeniem może wpływać na losy światowej polityki. Osobiście polską politykę zagraniczną poprowadziłbym w pięciu następujących kierunkach.

1. Logika nakazuje budowanie silnej pozycji od najbliższego otoczenia. Priorytetem jest naprawa stosunków z naszymi sąsiadami, ale nie w wydaniu ministra Sikorskiego, który kosztem pamięci historycznej, dba tylko o to, by wciągnąć Ukrainę do Unii Europejskiej. Należy doprowadzić do resetu stosunków ze wszystkimi od Litwy poczynając. Przyjmując swego rodzaju opcję zerową, nie możemy powtórzyć błędów z XX-lecia międzywojennego, gdy na pieńku mieliśmy ze wszystkimi oprócz Rumunii i Łotwy. Stosunki między Wilnem i Warszawą od wielu lat są napięte i niestety niewiele uczyniono żeby poprawić wzajemne relacje. Strona polska poczyniła pewne kroki i przystała na przykład na podwójne nazwy miejscowości w gminie Puńsk. Niestety nie otrzymaliśmy nic w zamian, a mniejszość polska na Litwie nadal boryka się z licznymi szykanami. Polscy i litewscy dyplomaci nie mogą wyjść z gabinetów dopóki nie rozwiążą najważniejszych problemów, nie osiągną porozumienia, nie wypracują kompromisów, nawet tych najtrudniejszych nawet jeśli czasem trzeba by było walnąć pięścią w stół jak niegdyś Piłsudski w rozmowie z Voldemarasem. Warto też by w budowę przyjaznych relacji zaangażował się prezydent jako najwyższy przedstawiciel Narodu.

Rozmawiać należy nawet z Białorusią. Nawiązanie poprawnych a nawet przyjaznych stosunków z tym krajem powinno odbywać się wyłącznie na linii Warszawa-Mińsk. Wojownicze nastroje i bezmyślnie wprowadzane przez Brukselę sankcje nigdy nie doprowadzą do polepszenia stosunków z Białorusią. Irracjonalne rozkazy eurokratów, które wykonuje polski MSZ to ślepa uliczka. Podobnie jak w stosunkach z Litwą warto postawić na częste i regularne spotkania dyplomatów także na najwyższym szczeblu. Od 1994 roku, gdy Łukaszenka został prezydentem Białorusi ani on ani żaden prezydent Polski nie złożył wizyty u swojego sąsiada. Sytuacja w której nie rozmawia się z z najbliższymi sąsiadami jest nie do pomyślenia. Nie można trwać dalej w takim zawieszeniu.

Relacje z Ukrainą, co pokazały ostatnie wydarzenia, trzeba zacząć od budowania na prawdzie historycznej. Dopiero ostateczne rozwiązanie wątpliwości natury historycznej pozwoli na nowe otwarcie. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w 2006 roku Sejm uznał Hołomodor za ludobójstwo. To dobry wstęp do dalszych rozmów, a zamknięcie trudnego rozdziału wspólnej polsko-ukraińskiej historii pozwoli dynamicznie i odważnie ruszyć do przodu. Przy obecnym prorosyjskim rządzie zadanie jest co prawda utrudnione, ale podobnie jak z Białorusią powinniśmy oddzielić stosunki czysto polskie od tych podejmowanych w ramach Unii Europejskiej.

Relacje z naszymi południowymi sąsiadami – Czechami i Słowacją choć poprawne, nie są wcale powodem do zadowolenia. Współpraca w ramach Grupy Wyszehradzkiej pozostaje od kilku lat fikcją. Chociaż V4 zostało powołane do życia przede wszystkim dla przyspieszenia akcesji do Unii i NATO nie oznacza to, że to nic więcej nas nie łączy, a jedynym wspólnym celem było przystąpienie do UE. Grupa Wyszehradzka powinna odnaleźć się w nowej formule, choćby jako element zwiększający siłę głosu krajów Europy Środkowej w Unii Europejskiej. Relacje z Niemcami i Rosją to temat na oddzielne rozważania. Tutaj wystarczy jedynie wspomnieć, że duma polskiego ministra sprawa zagranicznych – stosunki polsko-niemieckie, są niestety oparte bardziej na służalczości niż na równych zasadach. Polskie władze powinny dążyć do relacji opartych na partnerstwie, a nie podporządkowywaniu się poleceniom kanclerz Merkel.

2. Naprawiwszy stosunki z naszymi sąsiadami można pokusić się o stworzenie sojuszu na wzór Międzymorza oczywiście w nowocześniejszej formule. Istotnymi przesłankami do budowy takiego sojuszu jest niepewna przyszłość Unii Europejskiej oraz wciąganie i rozszerzanie wpływów Rosji w Europie Środkowo-Wschodniej zwłaszcza na Ukrainie, Białorusi czy w Mołdawii. Głównym atutem sojuszu obejmującego państwa od Estonii po Chorwację byłoby uniezależnienie się od krajów Starej Unii ze wszystkimi jej problemami ekonomicznymi i moralnymi oraz od neoimperialnych zapędów Rosji, która po latach smuty chce wrócić do pierwszej ligi. Nowe Międzymorze miałoby być głównie sojuszem gospodarczym, ale istotny byłby również element militarny z budową własnego systemu obronnego. Jednak jak wcześniej wspomniałem do zbudowania takiej konfederacji podobnie jak 80 lat temu potrzeba najpierw dobrych relacji z sąsiadami.

3. Polska aby uzyskać należne jej miejsce na arenie międzynarodowej musi szukać nowych sojuszy poza granicami Europy. Pogrążona w kryzysie Unia przestała być gwarantem gospodarczego i politycznego bezpieczeństwa. Warszawa powinna nawiązać, rozszerzyć i zacieśniać stosunki ze wschodzącymi i istniejącymi już potęgami regionalnymi, czy światowymi jak Brazylia, Meksyk, Indonezja, Indie, Chiny, a nawet Iran. Podjęcie umiejętnej gry z tymi krajami otworzy nam nowe, ogromne i chłonne rynki zbytu, przyciągnie też do Polski kapitał tak bardzo potrzebny w czasach gospodarczej posuchy.

4. Polska powinna się zareklamować w świecie jako kraj nowoczesny i otwarty, ale też twardo walczący o swój interes. Dlatego przede wszystkim powinniśmy zadbać o swoje dobre imię. Z tego powodu oczywiste wydają się ostre i stanowcze reakcje na próby zrobienia z Polski współpracowników Hitlera odpowiedzialnych za Holocaust, czy kraju w którym prześladuje się mniejszości. MSZ mógłby wykonać tutaj ogromną rolę w obronie, ale też w promocji naszego kraju. Polska jako państwo o ponad 1000-letniej, pięknej, ale też trudnej historii, z bardzo dobrymi warunkami geograficznymi, licznymi zabytkami, pięknymi krajobrazami może stać się mekką dla turystów.

5. Polska powinna wytyczać nowe szlaki, dlatego uważam że jako kraj aspirujący do roli jednego z liderów powinna zaproponować krajom Unii Europejskiej program pod nazwą Partnerzy dla Afryki. Projekt ten w skrócie polegałby na tym, że każde z państw UE wzięłoby “pod opiekę” jeden bądź dwa kraje Afryki. W ten sposób dzięki wymianie technologicznej i współpracy gospodarczej, szkoleniu tamtejszych mieszkańców na europejskich uniwersytetach uda się zbudować poważne zaplecze kadrowe i gospodarcze. Dzięki temu można pomóc krajom afrykańskim wyjść na prostą, a tym samym zapewnić sobie nowe rynki zbytu, unowocześnić i zmodernizować Afrykę, która sama nigdy nie pozbędzie się swoich problemów. Integracja Europy z Afryką miałaby jeszcze jeden pozytywny skutek w postaci zatrzymania postępującej ekspansji Chin na Czarnym Lądzie. Oczywiście Polska jako inicjator tego projektu powinna czuwać nad tym, by nie stał się on formą kolonializmu.

Tym którzy mówią, że Polska jest za malutka by pchać się w rozstrzyganie najważniejszych światowych spraw odpowiadam: samopognębieniem i samoponiżeniem, wbijaniem do głów, że jesteśmy nikim nigdy nie zaprowadzi nas na szczyt. Potrzeba nam wizji, którą uda się przekuć w czyn. U progu XX wieku odrodzenie Polski dla wielu wydawało się mrzonką, mglistym pragnieniem, czymś zupełnie nierealnym, na co przyjdzie czekać jeszcze wiele lat.  Jednak dzięki uporowi i konsekwencji udało się odzyskać niepodległość. Dlaczego miałoby się nie udać łatwiejsze zadanie jakim jest bycie państwem-liderem na arenie międzynarodowej.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych