Stoczni Gdańskiej grozi upadłość?

M. Czutko
M. Czutko

Kontrolowana przez ukraińskiego miliardera Siergieja Tarutę spółka Gdańsk Shipyard Group (ma 75 proc. akcji) zainwestowała w zakład 380 mln zł i odmawia dalszego wspierania finansowego zakładu. GSG zaproponowała Agencji Rozwoju Przemysłu (posiadającej 25 proc. akcji), że sama zajmie się sprzedażą hali K1.

Wcześniej ARP deklarowała, że przeprowadzi transakcję, ale nic się w tej sprawie nie działo

– tłumaczy Jacek Łęski, rzecznik GSC.

Tymczasem to właśnie na nieruchomości ARP ma ustanowione zabezpieczenie. Ukraińscy przedsiębiorcy poprosili Agencję, aby „odblokowała” działkę, ustanawiając zabezpieczenie na innych terenach stoczni. Agencja dała jednak odpowiedź negatywną. W opinii prawników przyjęcie tej propozycji naraziłoby zarząd na zarzut działania na szkodę spółki. ARP zaznacza, że hipoteki, w których posiadaniu się znajduje, mają wartość 165 mln zł, natomiast wartość rynkowa „zamiennych” działek wynosi 70 mln zł. Konkluzja ekspertyzy ARP głosi, że skoro według GSG działki te są tak atrakcyjne, powinny zostać sprzedane zamiast hali K1. Skoro jednak tak się nie stało, ma świadczyć o tym, że nie są one jednak tak cenne.

Zestawienie wartości hipoteki z wartością działek to mieszanie pojęć. Przecież wartość nieruchomości, na której znajduje się hala K1 i która obecnie stanowi zabezpieczenie ARP to około 80 mln zł. To wycena na zlecenie Agencji

– tłumaczy Jacek Łęski.

Rzecznik GSC ocenia działania Agencji jako niezrozumiałe. Przypomina także, iż ARP miała być wpisana w hipotekach „zamiennych” działek jako pierwsza, natomiast część wpływów ze sprzedaży hali K1 posłużyła do spłaty podmiotów, które stanowiły zabezpieczenie na tych terenach.

Skutkiem braku porozumienia między GSG i ARP stanie się przeniesienie negocjacji na wyższy poziom. Sprawa stanie się przedmiotem rozmów ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego i prezesa spółki GSC Siergieja Taruty.

Rzeczpospolita/aż

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych