Karkołomne wygibasy Tuska: szef rządu przekręca ideę referendum, żeby uchronić Gronkiewicz-Waltz. Co to ma wspólnego z demokracją?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Wydawało się, że instytucja referendum - jedna z podstawowych dla demokracji - jest prosta i oczywista. Obywatele, w ważnych dla siebie sprawach, decydują w sposób bezpośredni. Jedni są „za”, inni „przeciw”, a siła równej dla wszystkich możliwości wyboru, polega na jak najliczniejszym udziale w głosowaniu. Donald Tusk widzi to jednak inaczej...

Potencjalna klęska Hanny Gronkiewicz-Waltz, wiernego żołnierza szefa PO,  w referendum nad odwołaniem prezydent Warszawy, może oznaczać Waterloo dla całej armii Tuska. Można zatem zrozumieć, że lider Platformy zrobi wiele, żeby w Warszawie nie powtórzył się - i to na nieporównywalnie większą skalę - przypadek Elbląga.

Polityka ma swoje prawa, więc nawet argumentacja szefa rządu, iż jego partyjna zastępczyni stanowi ideał włodarza stolicy, a jedyną jej słabością jest kiepski PR (!), nie musi wszystkich razić.

Tusk uderza jednak po oczach czym innym. Oto premier, a w dodatku lider partii używającej w swej nazwie przymiotnika „obywatelska”, wzywa tychże obywateli, żeby nie korzystali z referendum - podstawowej instytucji demokratycznej. Rzecz jasna chodzi o referenda, w których przegrać może Platforma, czego szef rządu specjalnie nie ukrywa.

Nieuczestniczenie w referendum jest aktem akceptacji, tolerancji czy sympatii z aktualnie rządzącym prezydentem, czy burmistrzem, czy wójtem

– ogłosił Tusk.

Mało tego! Nawołując warszawian, by nie poszli na referendum ws. zdjęcia Gronkiewicz-Waltz ze stołka prezydenta stolicy, dokonuje karkołomnych wręcz wygibasów, przekręcając ideę referendum.

Niepójście na referendum jest też aktem decyzji. Nie jest ucieczką od odpowiedzialności, bo to nie jest głosowanie w wyborach

– twierdzi szef rządu.

Tak oto premier sprowadza do absurdu jedno z podstawowych praw obywateli. Zamiast wypowiedzieć się w demokratycznym głosowaniu, mają siedzieć pokornie w domach. Żeby przypadkiem frekwencja w referendum nie pogrążyła pani prezydent z Platformy.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych