Głośno ostatnio o zagrożeniu „faszyzmem”, „neofaszyzmem” i „neonazizmem”. Źródło tych informacji tkwi w najpoczytniejszym dziś dzienniku ogólnopolskim. Informacje skomponowane są w ten sposób, aby czytelnik nie miał bladego pojęcia, z kim lub z jakim zjawiskiem ma do czynienia. Propagandowy wróg ma straszyć, a kontekst słowny, w jaki zostanie ubrany, musi przywoływać na myśl zbrodnie Holokaustu.
Merytoryczna krytyka propagandy prorządowego dziennika mija się z celem, niemniej warto przypomnieć, że eksterminację narodu żydowskiego planowali nie brytyjscy, włoscy czy duńscy faszyści, ale niemieccy narodowi socjaliści. Zatem naziści. Niedawno do walki z polskimi „faszystami” vel „neonazistami” wykorzystany został Zygmunt Bauman, profesor i postmodernista, którego biografia ma prawo kojarzyć się z NKWD, a zatem i GUŁAG-iem.
Początkiem czerwca w katowickich mediach, a potem także w ogólnopolskich, eksplodowała sprawa Festiwalu Orle Gniazdo. Impreza została zaplanowana na koniec miesiąca w Zajeździe Leśnym w Siewierzu. Na scenie miały wystąpić zespoły rockowe z Polski, Węgier i Włoch oraz polscy raperzy. Repertuar przewidywał piosenki o treści narodowej, kibicowskiej, patriotycznej, antykomunistycznej i antysystemowej. Taki festiwal, podobnie jak Marsz Niepodległości, jest wydarzeniem symptomatycznym. Wśród młodych ludzi o przekonaniach narodowych narodziła się potrzeba zjednoczenia, którą realizują nad wyraz aktywnie.
Państwo reaguje więc wrogo wobec niekontrolowanej siły, już teraz politycznej. Wydarzenia z 11 listopada 2012 roku nie pozostawiają w tej kwestii złudzeń. Przeciwko narodowcom, a także ich sympatykom, wykorzystuje się wszelkie dostępne narzędzia, od pałek policyjnych po szykany sądowe i administracyjne. Niebagatelną w tym zestawie rolę odgrywają media, dziwnie bardziej spolegliwe wobec władz politycznych aniżeli obywateli. W tak dobranym gronie powstają scenariusze akcji w rodzaju: „Marsz na marsz!”.
Marsz na festiwal
5 czerwca główny katowicki dziennik poinformował, że otrzymał e-maile „oburzonych tym wydarzeniem mieszkańców”. Niedokonanym jeszcze rzecz jasna Orlim Gniazdem. Po lekturze artykułu opublikowanego przez Ewę Sauer nie było wciąż wiadomo, jak wiele owych e-maili wpłynęło i czy była to grupa reprezentatywna dla wszystkich mieszkańców. Musieliśmy autorce zaufać. „Mieszkańcy protestują, a władze Siewierza rozkładają bezsilnie ręce…” – skonkludowała.
Równolegle albo i wcześniej środowiska przeciwne Marszowi Niepodległości, głównie lewicowe, wezwały na swej stronie internetowej do bojkotu festiwalu pod hasłem: „Odwołujemy neonazistowski festiwal »Orle Gniazdo«!”. Apel do złudzenia przypominał treść sms-a, który otrzymał ponoć dziennik: „To oburzające, by w kraju tak dotkniętym przez ideologię nazizmu odbywały się takie wydarzenia”. Aby ułatwić akcję obywatelską, organizacje kryjące się za portalem 11listopada.org stworzyły listę adresową z danymi Zajazdu Leśnego, burmistrza Siewierza, starostwa powiatowego w Będzinie oraz lokalnej telewizji, poprzedzoną poleceniem: „Dzwońcie i piszcie maile do ośrodka w którym nacjonaliści organizują festiwal”.
10 czerwca główny dziennik katowicki i sekundujący mu główny ogólnopolski ogłosiły triumfalnie: Wyprosili neofaszystów. Co z festiwalem Orle Gniazdo? Do wspomnianych urzędów i zajazdu trafiło „kilkadziesiąt” listów protestantów, a sprawą zajęła się policja śląska. Teraz naprzeciw „nacjonalistycznym” „neonazistom” stali już nie tylko „mieszkańcy”, „obywatele”, dziennikarze, bezradne władze regionalne, ale i MSW oraz… ABW. I to ci ostatni, o czym zainteresowane sprawą media już nie poinformowały, „doradzili” właścicielowi zajazdu zerwanie umowy z organizatorami festiwalu. Perswazja musiała być mocna (albo obiecująca), skoro właściciel naraził się na zapłacenie „neonazistom” odszkodowania w wysokości kilkunastu tysięcy złotych.
Zegar tyka
Do rozpoczęcia festiwalu pozostały niecałe trzy tygodnie. Organizatorzy, których również nawiedziła ABW, zostali bez sceny i dachu nad głowami. Oświadczyli niemniej, że festiwal i tak się odbędzie. Czujne media poczęły więc spekulować gdzie i czy może w Katowicach. Z nutą zawodu pisały, że „narodowcy (…) szczegóły starają się utrzymać w tajemnicy”. Bezradna była policja, bezradni byli znów urzędnicy. Obiecali jednak przeciwdziałanie.
28 czerwca wsiedliśmy z kolegami w samochód i postanowiliśmy odszukać przebiegłych „neonazistów”. W Siewierzu nasz informator przekazał nam, byśmy się kierowali na północny-zachód. Okazało się, że przed nami jeszcze dobre 70 km drogi. Niespodziewanie wjechaliśmy do województwa łódzkiego, a naszym oczom ukazał się widok bezkresnych pól i łąk. Pośród tego krajobrazu rozstawiono scenę koncertową, do której prowadziły niskiej jakości drogi gruntowe. Ogrodzonemu niechlujnie kawałkowi pola przyglądali się starsi wiekiem wieśniacy, sterani życiem i panującą tu biedą.
Komenda Główna Policji dowiedziała się o imprezie dzień wcześniej, z lokalnej komendy. Teraz wysuszony kawałek pola objeżdżały radiowozy. Bystre oczy policjantów wędrowały na rejestracje samochodów, twarze wędrujących i zajętych rozmową „neonazistów” oraz ogromny namiot na środku zakrzaczonego pustkowia.
W namiocie po godzinie 19 swój występ rozpoczął raper Ptaku, znany z piosenki Spłoną wozy TVN-u. Zagaił publiczność: „Co nas łączy? Dlaczego tu jesteśmy?”. „Jesteśmy Polakami” – odparła publika i impreza ruszyła. „Neonaziści”, czyli współcześni „narodowi socjaliści”, wyrażali m.in. krytykę socjalizmu, to jest komunistów, którzy pozabijali ich idoli: Pileckiego i „Roja”. Pomstowali na obecny rząd, sprzyjające mu media, „okrągły stół” itd.
Muzycy związani ze środowiskami narodowymi: MW i ONR, przyciągnęli narodowców z Czech, Słowacji, Węgier, Włoch, Litwy, Francji, a nawet Norwegii. O zgrozo, do rytmu klaskali tubylcy. Na straganie można był zakupić szalik z godłami Polski i Węgier, książkę o generale Franco pióra Adama Wielomskiego i płyty z utworami zespołów. Summa summarum festiwal w szczerym polu zakończył się bez wystrzału z broni gładkolufowej, a my wyjechaliśmy stamtąd żywi i nawet nie staliśmy się „neonazistami”.
Ewolucja
Na festiwalu nie postała żadna dziennikarska noga, żaden polityk, który ogłosił prywatną wojnę z „faszyzmem” – oczywiście jeśli miał przez to na myśli mano a mano, a nie wysługiwanie się armatkami wodnymi – nie mówiąc o tzw. ekspertach. Na studiach uczestniczyłem w bardzo ciekawym wykładzie na temat współczesnych ugrupowań narodowych i organizacji neopogańskich. Festiwal taki jak Orle Gniazdo jest doskonałym miejscem, aby sprawdzić, jak narodowcy, kibice i neopoganie ewoluowali na przestrzeni ostatnich 20 lat. Moim zdaniem znacznie, wydostając się z okowów sekciarstwa i agresji.
Retoryka patriotyczna, wzrost wiedzy historycznej i ideowej, wyparły z grup narodowych nieznośne „jajcarskie” przyśpiewki o Hitlerze.
W gronie kibiców nastąpił radykalny wzrost świadomości obywatelskiej, który okiełznał do pewnego stopnia przemoc. Również neopogaństwo położyło nacisk na treści patriotyczne. To ostatnie jednak w laicyzującym się obecnie świecie ma dużego sojusznika. Neopogaństwo, kiedyś wyłącznie słowiańskie, teraz polskie, chyba w duchu popularnych książek fantasy, nabiera cech skandynawskich: Thor wypiera Peruna…
Poza tym, jeśli Agressiva 88 zmienia nazwę na Nordica, kibice ochraniacze na zęby zamieniają na antykomunistyczną flagę, ONR-owcy „flejersy” na garnitury i uczą się polityki, ja widzę w tym ewolucję, a nie rozrost faszyzmu. Polityka cywilizuje, ale czasem niestety do skrajności… Były ONR-owiec ma większe zadatki na dobrego obywatela niż były stażysta w mediach mainstreamu, gdzie zachodzi proces odwrotny do wychowawczego.
Nie wdaję się w ocenę ruchu narodowego. Tak jak republikański i związkowy ma prawo w zdrowym społeczeństwie istnieć. Dziennikarz zaś nie jest od tego, by inspirować lub być inspirowanym przez ABW czy władze. Obojętnie czy jest antykomunistycznym „lewakiem”, czy antyniemieckim „nazistą”, jeśli nie wie, o czym pisze, niech pisze wiersze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/161964-pawel-zyzak-grad-neonazistow-kilka-slow-na-marginesie-festiwalu-orle-gniazdo