Dziś przypada 70. rocznica apogeum ludobójstwa dokonywanego przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich II RP. W dniu 11 lipca 1943 r., zwanym Krwawą Niedzielą, członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, wspierani przez otumanionych chłopów ukraińskich, napadli na dziesiątki osad i wsi polskich na Wołyniu, atakując wiernych zgromadzonych w kościołach rzymskokatolickich. Zamordowano kilka tysięcy niewinnych osób, głównie kobiet, dzieci i starców. Zginęli także kapłani. Łącznie w latach 1939-1947 na Wołyniu, Podolu, Pokuciu, Podkarpaciu, Lubelszczyźnie i w Małopolsce Wschodniej wymordowano - według różnych danych - ponad 100 tysięcy Polaków.
Publikujemy relację Aleksandra Praduna, wówczas 13-letniego chłopca - naocznego świadka tamtych okrutnych zbrodni:
Było nas dużo, bo wszystkie kobiety z Ostrówek, dzieci do lat piętnastu, kilku dziadków i część kobiet z Woli Ostrowieckiej. Byliśmy obstawieni gęsto przez banderowców. O ucieczce nie było mowy. Ludzie, lamentując, żegnali się ze sobą. Matki brały swe dzieci i kładły obok siebie obejmując je rękami. Tak odchodzili z tego świata. Ja, mama, ciocia i bliżsi znajomi, byliśmy razem w grupie, wciąż odwlekając moment rozstania z tym światem. Chcieliśmy pożyć choć chwilę dłużej. Widziałem okropne sceny. Rozstrzeliwani w pośpiechu ludzie byli nieraz trafieni niecelnie - zranieni podrywali się konwulsyjnie i znów opadali na ziemię. Dobijano ich, ale najczęściej w męczarniach kończyli żywot. Z jednej grupy, popędzonej na miejsce kaźni, po serii strzałów poderwała się mała dziewczynka - może sześcioletnia - i zaczęła mocno krzyczeć: "Mamo! Mamo!" Ale matka już nie żyła. Widząc to, Ukrainiec podniósł karabin i strzelił do niej. Dziewczynka upadła, ale natychmiast poderwała się i, krzycząc, zaczęła iść po trupach - padając i wstając. Banderowiec znów strzelił - tym razem, aż trzykrotnie. Dziewczynka wciąż podnosiła się i krzyczała. Zdenerwowany Ukrainiec podbiegł do niej i dobił ją kolbą karabinu. Bliziutko padł strzał i poczułem podmuch powietrza. To musiało być w ciotkę, bo słyszałem mocne chrapanie. Okropnie przeżywałem ostatnie chwile. Zdawało mi się, że wszystko we mnie ustaje. Następny strzał padł w mamę. Ziemia rozbryzgła się po mojej głowie, poczułem, że coś ciepłego spływa po moim karku ku lewemu policzkowi. Usłyszałem chrapanie i poczułem raptowny skurcz ciała, ręka mamy przycisnęła mnie mocniej do siebie, ale tylko na chwilę. Nadeszła moja kolej. Oczekiwałem z napięciem prawie martwy z przerażenia. Usłyszałem koło mnie strzał, szum w uszach i znów piasek posypał się po mojej głowie i rękach. Krótkie chrapanie - ale tym razem z prawej strony. Z biciem serca oczekiwałem na następny strzał, tym razem we mnie, ale strzały zaczęły się oddalać. Po chwili zapadła cisza i usłyszałem, że w naszych nogach Ukraińcy układają następne ofiary. Kiedy wystrzały dobiegły z tyłu troszeczkę mi ulżyło. Zacząłem w duchu modlić się i prosić Pana Boga o przeżycie tego potwornego ludobójstwa. Nasłuchiwałem czy nikt nie będzie strzelał. Panowała cisza. Podniosłem głowę i popatrzyłem na mamę i ciotkę. Leżały martwe. Mama miała oderwany kawałek czaszki. To jej mózg rozlał mi się po karku i twarzy.
Prezentujemy link go galerii ze zdjęciami tortur stosowanych na Polakach na Wołyniu. UWAGA DRASTYCZNE ZDJĘCIA!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/161664-zaczalem-w-duchu-modlic-sie-i-prosic-pana-boga-o-przezycie-tego-potwornego-ludobojstwa-wstrzasajace-wspomnienia-swiadka-rzezi-wolynskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.