Warszawa, lipiec 2013 roku, hotel Hyatt. Na hucznie obchodzone 90-te urodziny generala Jaruzelskiego zjeżdżają goście, a pośród nich Jerzy Urban, Tadeusz Iwiński, były reżyser Kazimierz Kutz (którego znałam jeszcze jako Kuca) i naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik. Guru polskiej liberalnej lewicy wznosi toast:
Wbrew kalumniom głupich i podłych pismaków, powiadam jasno: to jest biografia polskiego patrioty. Patriotyzm generała jawi się jako mieszanina idei Polski „szklanych domów” rodem z Żeromskiego z przekonaniem, zrodzonym z wojny, że tylko Polska prosowiecka ma szanse istnieć na mapie Europy.
Czy „Trevelyan polskiej liberalnej lewicy” może już naprawdę powiedzieć każde głupstwo i uchodzi mu to na sucho? Zestawiając wszystko ze wszystkim, wedle aktualnej potrzeby? W języku psychiatrii to się nazywa „sałata słowna” i termin stosuje się zwykle do opisu osobników mocno zakłóconych. A w młodzieżowej gwarze - „pełny odlot”. Bo życiorys Jaruzelskiego jest taką samą „biografią polskiego patrioty”, jak z zachowaniem proporcji, życiorys Michnika. Czy gen. Jaruzelskiemu prokuratura wytoczyła proces z oskarżenia o współudział w masakrze w Grudniu 70. za „polski patriotyzm” czy za jego brak?
I obrazek drugi: Londyn, 10 października 1998 roku. Obserwowałam ten przypadek, dzień po dniu, notatka prasowa za notatką, bo ciekawy, bo typowy, bo urągający elementarnej sprawiedliwości, moralnej, społecznej, wreszcie prawnej. Oto 6 dni wcześniej do Wielkiej Brytanii przyjechał gen. Augusto Pinochet, odwiedzić zaprzyjaźnioną byłą premier Margaret Thatcher i, zwyczajem latynoskiej high socjety, zrobić zakupy w Londynie. Po 6 dniach pobytu został aresztowany i osadzony w areszcie domowym, gdzie spędził 1,5 roku. W chwili aresztowania ten schorowany starzec miał 83 lata, uwolnienia - 85. I teraz – czy nakaz aresztowania został wystawiony przez ówczesne władze Chile, za przewodzenie wojskowemu zamachowi stanu, akcje Condor czy Silencio, a więc rozprawienie się z rodzimymi komunistami, sowieckimi doradcami, którzy niedługo przedtem nie całkiem jasnymi metodami przejęli władzę w Chile? Nie, przez hiszpańskiego sędziego Juana Guzmana Tapię.
Co ma piernik do wiatraka, młody hiszpański sędzia do sędziwego byłego prezydenta Chile? Ano ma. Był to bowiem pierwszy przypadek, kiedy sędziowie europejscy zaaplikowali zasadę tzw. „universal jurisdiction”, i zadekretowali, że mogą to zrobić w imię bliżej nie sprecyzowanej „sprawiedliwości powszechnej”, depcąc przy tym wiele zasad i przepisów prawnych. Pomimo że Pinochet obronił naród przed komunistyczną zarazą, co nie udało się kilku innym państwom Ameryki Łacińskiej, że po 17 latach jego rządów chilijska gospodarka osiągnęła najwyższe tempo rozwoju na kontynencie, mimo niedawnej amnestii oraz podeszłego wieku, generał został aresztowany. No, ale Pinochet miał nieszczęście być prawicowcem - gdyby był przedstawicielem lewicy, mógłby zapewne liczyć na pokojową nagrodę Nobla, której doczekał się stary terrorysta Jaser Arafat czy, zanim zdołał cokolwiek zrobić, demokrata Barack Obama.
A co lewicowa propaganda zrobiła z wizerunkiem i testamentem gen. Franco, który w latach 1936-9 ratował, i ostatecznie uratował Hiszpanię przed komunizmem? Przecież tuż przed wybuchem wojny domowej – opowiada o tym znakomita książka „Ostatnia krucjata: Hiszpania 1936” Warrena H. Carrolla - w kraju było już kilka setek sowieckich doradców, a w ciągu trzech lat krwawych zmagań Kreml dostarczył tam ok. 900 czołgów, nie licząc „drobnicy”. Z jednej strony frankiści - hiszpańscy patrioci, a z drugiej – Międzynarodowe Brygady, sowieccy doradcy wojskowi, miejscowi komuniści oraz anarchiści. Caudillo nie tylko uratował kraj przed komunistycznym coup d’etat, nie tylko udało mu się zachować podczas II wojny neutralność, ale rozsądna polityka ekonomiczna – otwarcie granic dla zagranicznych inwestycji, świetny pomysł na rozwój masowej turystyki, pieniądze emigrantów, napływające z Europy – postawił Hiszpanię na nogi. A proszę spojrzeć na wizerunek caudillo i hiszpańskiej wojny domowej, na wszystkie co do jednego filmy komunisty Bunuela, liberała Saury i innych, którymi jeszcze niedawno tak się zachwycaliśmy! Kiedy przez miesiąc przekopywałam się przez archiwa madryckiej Filmoteki, zbierając materiały do książki „Śladami Bunuela”, nie znalazłam ani jednego filmu, który opowiadałby historię tego konfliktu z innej niż republikańska strony! Tak działa lewicowa propaganda, „żelazną miotłą” wymiatająca nieprawomyślne informacje, i w Polsce i na świecie.
Jasne, w Polsce od 1989 roku, porozumień Okrągłego Stołu, trwa zakrojona na szeroką skalę akcja „wybielania” komunizmu i jego przywódców. Legitymizacja samego systemu i rehabilitacja jego głównych sprawców - jak „człowiek honoru” Czesław Kiszczak czy „Polak – patriota” Wojciech Jaruzelski - pisanie na nowo historii Polski. Po prostu postkomunistyczne elity dogadały się pod Okrągłym Stołem co do zakresu wzajemnych usług, a przejmowanie za grosze majątku narodowego było zaledwie jednym z wielu punktów porozumienia. Innym była właśnie rehabilitacja przywódców i strażników systemu, UB, SB, KBW, WSI, Bieruta, gen. Świerczewskiego czy, ostatnio, Gierka. Zacieranie śladów, relatywizacja zdarzeń, ukrywanie jednych, a eksponowanie innych faktów, zmiana proporcji. Był to groźny proceder, zwłaszcza, że dopiero od niedawna zaczęły pojawiać się książki takich autorów jak Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, Tadeusz Płużański, Paweł Zyzak, i innych. Dziś widać, że werniks na obrazach rewolucji francuskiej, meksykańskiej czy hiszpańskiej wojny domowej, jest już mocno spękany. Zaczyna się kruszyć i odpadać. Z prac historycznych, publicystycznych, filmów jak dla przykładu „Cristiada”, wyłania się prawda o tym, co naprawdę zdarzyło się w Madrycie, Mexico City czy Hawanie wiele dziesiątków lat temu? Co stało się w Wandei, podczas ataku na koszary La Moneda, jakie były ludzkie koszty przewrotów w Nikaragui czy Angoli.
Trend się powoli odwraca. Także w Polsce. I tak zidiocenie nie zaszło u nas tak daleko jak na Zachodzie, gdzie do dziś bohaterami masowej wyobraźni są Che Guevara i Fidel Castro, nie mówiąc o Nelsonie Mandeli czy sympatycznym skądinąd arcybiskupie Desmondzie Tutu. W Polsce na glamoryzację lewicowych terrorystów lub ich pożytecznych idiotów, z uwagi na 45-letni bliski kontakt rodaków z codziennością komunizmu, nie bardzo można było sobie pozwolić. Za to trwają, a jakże, intensywne próby, aby oprawców przedstawiać jako bohaterów, motywowanych wielkimi ideami, uczłowieczać, albo jeśli się da, heroizować. Te huczne urodziny w hotelu Hyatt generała, współodpowiedzialnego za Grudzień 70, czystkę oficerów pochodzenia żydowskiego w 68, autora, pomysłodawcę i wykonawcę stanu wojennego, to tylko jedna z takich prób. Ale „no pasaran!” Wiemy już zbyt wiele, aby stać się ofiarami lewackiej, postkomunistycznej i liberalnej propagandy.
I dziś nie zdarza nam się oglądać na klęczkach „republikańskich” manifestów Luisa Bunuela czy Carlosa Saury. Ani poważnie traktować „sałaty słownej” Adama Michnika.
Elżbieta Królikowska-Avis
Londyn, 9 lipca 2013 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/161514-jaruzelski-pinochet-i-franco-w-polsce-od-1989-roku-porozumien-okraglego-stolu-trwa-zakrojona-na-szeroka-skale-akcja-wybielania-komunizmu-i-jego-przywodcow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.