A jednak... o. Bashobora wskrzesił mocą Chrystusa! "Wbrew szyderczym uśmiechom niedowiarków - działy się cuda..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Setki prowokacji dziennikarskich i kapiących tytułów prasowych, liczne próby ośmieszenia wierzących w Pana Jezusa, medialne ogłoszenie obskurantyzmu intelektualnego w wydaniu Kościoła katolickiego, czy nawet chęć zatrudnienia przez poseł Joannę Senyszyn w NFZ kapłana katolickiego z Ugandy o. Johna Bashobory, nie zniechęciły prawie 60-cio tysięcznego tłumu do przyjścia na sobotnie spotkanie z Jezusem na Stadionie Narodowy w Warszawie. A tam - wbrew szyderczym uśmiechom niedowiarków - działy się cuda…

Kontekst pojawiającej się w mediach informacji o rzekomym uzdrowicielu oszuście z Ugandy, miała powszechnie charakter ironicznego rechotu, kwestionującego nawet przez rzekomych chrześcijan słów samego Jezusa:

Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą, węże brać będą do rąk, i jeśli co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie (Mk 16,17-18).

Od dłuższego czasu trwały medialne spory co do zasadności organizowania takich rekolekcji, sensowności zapraszania kapłana, ogłoszonego przez niektórych oszustem, szarlatanem czy nawet fałszywym prorokiem. Do dyskusji medialnej zapraszani byli jak zwykle pseudoeksperci nie związani z Kościołem katolickim, zdeklarowani ateiści czy nawet kapłan pozostający w nieposłuszeństwie wobec swoich przełożonych.

Jeden z komentatorów tygodnika „Wprost” mówił z niedowierzaniem na antenie programu telewizyjnego o błędnej decyzji arcypasterza Diecezji Warszawsko-Praskiej w sprawie organizacji takiego przedsięwzięcia. Żadne media mainstreamowe nie podjęłyby z pewnością tematu, gdyby w uwielbieniu na stadionie nie wzięły udziału takie tłumy ludzi. O. John Bashobora odwiedza Polskę kilkakrotnie w ciągu roku, głoszą rekolekcje w różnych miastach i nigdy dotąd nie spotkałem się z jakimkolwiek komentarzem w mediach ogólnopolskich na jego temat, a jeśli takowy się pojawiał, miał on charakter wybitnie marginalny.

Uwielbienie Jezusa na Stadionie Narodowym było jednak zbyt powszechne, angażujące tysiące ludzi i tym samym  groźne w ocenie komentatorów medialnych. Redaktor Marcin Dzierżanowski w TVP Info bał się, że takie charyzmatyczne spotkanie może wyznaczyć kierunek duchowości i religijności członków Kościoła katolickiego. Sądzę, że w jego ocenie mogłoby to przysporzyć Kościołowi większej ilości członków, a ten fakt zakrawałby już na fanatyzm. Tymczasem sobotnie wydarzenie z udziałem biskupów Diecezji Warszawsko-Praskiej, setek kapłanów i tysięcy wiernych było niczym innym jak realizacją założeń Soboru Watykańskiego II. Jako uczestnik tego wydarzenia, byłem zbudowany postawą ludzi, dla których uwielbienie Jezusa było nadrzędnym celem spotkania. Arcybiskup Henryk Hoser wraz ze swoim biskupem pomocniczym  Markiem Solarczykiem, towarzyszyli wiernym modlitwą przez cały czas trwania uwielbienia, budując tym samym Kościół trwający na modlitwie. Patrząc na tłumy, najbardziej uderzał fakt, że większość uczestników znajdowała się w wieku pomiędzy 19-30 rokiem życia. Obalono więc kolejną przepowiednię medialną o uczestnikach w moherowych beretach.

W przeciwieństwie do wielu dziennikarzy, odstraszających swoimi komentarzami do wzięcia udziału w spotkaniu, tłumy wiernych doskonale wiedziały, że przychodzą dla Jezusa i w Jego imię. Spotkałem wielu uczestników, którzy wprost mówili o wskrzeszeniu ich wiary, o odnowieniu osobowej relacji z Jezusem i chęci podążania Jego drogą. Ludzie na stadionie wcale nie oczekiwali spektakularnych incydentów, choć wiedzieli, że w imię Jezusa można dokonywać cudów i takie też miały miejsce. Kolejne dni będą z pewnością przynosić szczegółowe informacje potwierdzone przez lekarzy o uzdrowieniach ciała (jak podali organizatorzy, przypadki uzdrowień będą spisywane). Jednak tych cudów, które działy się w duszach ludzi nie zmierzą żadni dziennikarze, ani nie przeanalizują politycy, bowiem umocnienie wiary w Jezusa, jej gorliwsze pielęgnowanie, czy nawet jej wskrzeszenie dokonuje się zawsze w relacji dwuosobowej ja-On i w obliczu tych niewidocznych cudów każdy komentarz wydaje się zbyteczny.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych