"Trudno człowiekowi bez wiary zrozumieć, że Pan Bóg czyni cuda". O. Jan Szewek o atakach "GW" na kapłana Johna Bashoborę. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Na Stadionie Narodowym w Warszawie trwają rekolekcje z ugandyjskim charyzmatykiem o. Johnem Baptistem Bashoborą. W spotkaniu uczestniczy blisko 60 tys. osób.

CZYTAJ TAKŻE: Kim jest ks. J. B. Bashobora – kapłan, charyzmatyk, uzdrowiciel, wskrzesiciel - który potrafi skłonić nawet przypadkowych słuchaczy do otwierania się na wiarę?

wPolityce.pl: Przed Stadionem Narodowym widziałem wielu radosnych ludzi zmierzających na rekolekcje i spotkanie z ojcem Bashoborą, a tymczasem w Gazecie Wyborczej czytam komentarze, w których mówi się o nim jak o jakimś szamanie. Skąd taka reakcja na tego charyzmatyka?

o. Jan Maria Szewek: Według mnie, żeby zrozumieć tego człowieka, to przede wszystkim trzeba być wierzącym. Bo trudno człowiekowi niewierzącemu zrozumieć, że Pan Bóg czyni dzisiaj cuda. Bez wiary nie da się tego przyjąć, chociaż, gdyby ktoś miał w swojej rodzinie osobę nieuleczalnie chorą i wtedy dokonałby się cud uzdrowienia, to pewnie byłoby mu łatwiej uwierzyć, bo widziałby to na własne oczy.

Czasami dochodzi też do wymieszania pojęć, które prowadzą do błędów, a to nie jest jakoś prostowane. Mylnie mówi się, że to o. Bashobora uzdrawia. A przecież on nie uzdrawia, on głosi Ewangelię, a Pan Bóg to słowo, które on głosi potwierdza czynami, cudami, znakami. Te znaki mają potwierdzić, że to, co mówi ten człowiek, to jest prawdą. Nie ma w tym nic bardzo dziwnego, Pan Jezus sam powiedział do swoich uczniów: idźcie, uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych i wyrzucajcie złe duchy. Ale wracam do początku mojej wypowiedzi, to znów jest kwestia wiary, bez której ciężko to pojąć.

 

Czy te słowa ojca potwierdza uznany właśnie cud, który się zdarzył za przyczyną Jana Pawła II?

To jest podwójny cud. Pan Bóg wybrał taką kobietę, której uzdrowienia duchowego potrzebowała rodzina. Dlatego, że oprócz tego, że ona została uzdrowiona, to cała rodzina się gruntownie przemieniła. I to jest najważniejsze, ten cud duchowy. Bo Pan Jezus nigdy nie robił cudów dla samych cudów. Wiele osób było chorych, a on ich nie uzdrawiał, on uzdrawiał wtedy, gdy miał coś do zakomunikowania, a sam cud był jakby dodatkowym argumentem potwierdzającym, że to, co on mówi, to on mówi jako Bóg. Że to jest prawdziwe.

 

A wracając do Johna Bashobory. Dlaczego właśnie za jego przyczyna następują uzdrowienia?

Pan Bóg go wybrał, ale nie do tego, aby uzdrawiał, tylko aby głosił Ewangelię. Proszę zobaczyć, czym on błogosławi. Najświętszym Sakramentem. Czyli jakby zaprasza Pana Jezusa. Prościej tego wytłumaczyć się nie da. Ja tak mówię dzieciom w szkole i do nich dociera, ale jak ktoś tego nie chce zrozumieć, to można na głowie stawać i się nie wytłumaczy.

 

A na czym polega specyfika tych spotkań rekolekcyjnych z ojcem Bashoborą?

Ja na takim spotkaniu nie byłem, ale byli moi koledzy i wiem to z ich relacji. Takich spotkań jest wiele, podobne rzeczy się na nich dzieją. Akurat ojciec Bashobora jest znany, ale są również inne tak zwane "msze o uzdrowienie". I one polegają na tym, że ludzie się modlą, są błogosławieni Najświętszym Sakramentem, a Pan Bóg jeśli zechce to uzdrawia. Ale nie wszystkich. I ludzie często się zastanawiają, dlaczego tę osobę, a nie tę. I to jest dla nas tajemnicą, ale to Pan Bóg wybiera, a my tylko się modlimy. Wiadomo, że jak ktoś jest miły Panu Bogu, to może więcej u niego wyprosić. Z tego wynika, że o. Bashobora jest bardzo miły Panu Bogu i dlatego on prosząc ma lepsze efekty.

 

Pan Bóg jest wszędzie, zatem jest i na Stadionie Narodowym, ale czy wybór właśnie tego miejsca na rekolekcje nie może być przypadkiem woda na młyn przeciwników ojca Johna Bashobory?

Jeśli tak, to niech oni wskażą kościół, który pomieści prawie 60 tysięcy ludzi, bo ja takiego nie znam. Nawet w Łagiewnikach mieści się tylko 5 tysięcy osób. To są rekolekcje, ludzie przychodzą słuchać słowa Bożego i razem się modlić, jeśli jest takie zainteresowanie, to trzeba tym ludziom stworzyć warunki do tego. Ważne jest przecież także, żeby się ludzie słyszeli, bo co z tego, że na krakowskie błonia spędzimy o wiele więcej osób, jak nikt nikogo nie usłyszy. Tu chodzi o atmosferę, zatem dobrze, że to jest obiekt zamknięty, z dobrym nagłośnieniem. Ten stadion doskonale się do tego nadaje, tym bardziej, że na co dzień nie dzieją się tam żadne niemoralne rzeczy. Jak papież przyjeżdża to też sprawuje się Mszę Św. w różnych miejscach, ileż razy było to właśnie na stadionach. Nie widzę w tym nic niewłaściwego.

 

Rozmawiał Marcin Wikło

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych