Zwrócił uwagę kolegom z Platformy Obywatelskiej na politykę finansową partii. Jednak na zasponsorowanie piątkowego grilla nie może liczyć

Bazyli Baran, radny PO ze Szczecina niespodziewanie zabrał głos na konwencji Platformy i zadał pytanie, jak to możliwe, że partia nie ma pieniędzy, aby zwrócić za bilet kolejowy. Teraz wypowiada się już mniej odważnie i mówi, że nie wie, co to znaczy partia bogata czy biedna.

W rozmowie z "Faktem" Baran mówi, że wystawne imprezy, na których jada się sushi z ciał nagich kobiet, zna tylko z mediów. Jednak to nie one są - jego zdaniem - głównym problemem, ale cały sposób finansowania partii.

Dla mnie zakup biletu nie jest problemem. To był tylko pretekst do zwrócenia uwagi na to, jak się gospodaruje finansami partii. Nie pojechałem na konwencję partii, żeby dostać zwrot kosztów biletu. A to z tego robi się niestety medialny problem

- mówi niepokorny radny.

Okazuje się, że szeregowi działacze Platformy nie mogą liczyć na zwrot kosztów własnych imprez, nawet jeśli chodzi o piątkowego grilla. Jednak to nie  z tego powodu zdecydował się na występ na konwencji wyborczej.

Wystąpiłem na konwencji, bo chciałem powiedzieć, że polityka finansowania partii - nie tylko zresztą naszej, ale każdej innej - powinna być jawna. To są publiczne pieniądze i powinny być publicznie rozliczane

- mówi Baran.

Tyle, że nawet w beczce miodu trafi się jakaś łyżka dziegciu. Choć radny PO skarży się na sposób finansowania partii, w kupowaniu sukienek dla żony premiera za pieniądze polskich podatników nie widzi niczego niestosownego.

To dla mnie żenujące i upokarzające, że premier musi się tłumaczyć, z czego i dlaczego kupił dla siebie garnitur czy sukienkę dla żony

- nie kryje oburzenia Baran.

Być może - w ramach rekompensaty - zaprosi Donalda Tuska na piątkowego grilla szczecińskiej Platformy...

AM/"Fakt"