Ukraińscy nacjonaliści nie chcą wizyty polskiego prezydenta na Wołyniu. Mówią o "narzucaniu neoimperialistycznej wersji wydarzeń 1943 r., opartej na sfabrykowanych faktach"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Andrzej Grygiel
fot. PAP/Andrzej Grygiel

Wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego na Wołyniu jest obecnie niepożądana i może doprowadzić do zaostrzenia stosunków z Ukrainą - uważają przedstawiciele ukraińskiej partii Swoboda. A jeszcze niedawno MSZ przekonywało, że antypolskie, nacjonalistyczne akcenty, to już właściwie przeszłość.

14 lipca Bronisław Komorowski ma uczcić ofiary zbrodni wołyńskiej z lat 1943-44 w Łucku. Strona polska liczy, że w uroczystościach tych weźmie także udział prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.

Tymczasem deputowany Swobody do Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy i szef tej partii w obwodzie wołyńskim Anatolij Witiw oświadczył, że "po przyjęciu przez Senat 20 czerwca 2013 roku antyukraińskiej, pseudohistorycznej i szowinistycznej uchwały o wydarzeniach na Wołyniu wizyta prezydenta Polski w Łucku jest niepożądana i bezsensowna. Ukraińskie społeczeństwo może odebrać tę inicjatywę polskiego prezydenta jako prowokację" – oświadczył. W senackiej uchwale zbrodnia wołyńska została określona jako "czystka etniczna nosząca znamiona ludobójstwa". W ocenie senatorów, o takiej kwalifikacji historyczno-prawnej świadczy zorganizowany i masowy charakter zbrodni Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na wołyńskich Polakach, oraz towarzyszące im okrucieństwo.

Zdaniem Witiwa, w Polsce mamy do czynienia z "nakręcaniem antyukraińskiej histerii", a celem wizyty Komorowskiego jest "symboliczne poniżenie Ukraińców".

Wołynianie mogą odebrać ten gest (wizytę prezydenta RP w Łucku) jako dążenie strony polskiej do narzucenia nam własnej, neoimperialistycznej wersji wydarzeń 1943 roku na zachodniej Ukrainie, która opiera się na sfabrykowanych i niewiarygodnych faktach historycznych

- czytamy w oświadczeniu ukraińskiego posła.

Witiw podkreślił, iż wizyta prezydenta RP na Wołyniu miałaby sens jedynie w sytuacji, gdy przeprosiłby on publicznie Ukrainę "za wiele lat zaborczej polityki Polski", a także zbrodnie

"dokonywane przez Polaków na Ukraińcach na Chełmszczyźnie wiosną 1944 roku oraz w trakcie Akcji Wisła".

Oświadczenie Witiwa pojawiło się na oficjalnej stronie internetowej partii Swoboda.

Prezydent będzie w Łucku modlił się za ofiary - zarówno po polskiej, jak i ukraińskiej stronie. Nie zasługuje na tak zajadły komentarz

- tak słowa ukraińskiego polityka skomentował doradca prezydenta RP prof. Tomasz Nałęcz.

 

14 lipca w Łucku na Ukrainie odbędą się uroczystości upamiętniające ofiary zbrodni wołyńskiej w związku z przypadającą w tym roku jej 70. rocznicą. Mszy św. ma przewodniczyć arcybiskup lwowski obrządku łacińskiego Mieczysław Mokrzycki.

Ceremonia upamiętni śmierć Polaków, zamordowanych w latach 1943-45 przez Ukraińską Armię Powstańczą i miejscową ludność ukraińską. Podczas uroczystości mają być upamiętnieni także ci Ukraińcy, którzy podczas rzezi wołyńskiej z narażeniem życia ratowali Polaków.

Inicjatywa jest zgodna z podpisaną w piątek w Warszawie deklaracją zwierzchników Kościołów z Polski i Ukrainy w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej. Deklarację podpisali m.in. abp Światosław Szewczuk w imieniu ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego oraz abp Józef Michalik w imieniu Kościoła katolickiego w Polsce. Zaapelowali w niej o wzajemne przebaczenie win i pojednanie narodów.

Jeszcze miesiąc temu, 13 czerwca,  podczas dyskusji na posiedzeniu Sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz - podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych przekonywała, że stosunki polsko - ukraińskie choć skomplikowane, znacznie się poprawiły:

W ostatnich latach nie odnotowaliśmy wzrostu działań o charakterze nacjonalistycznym.Przeciwnie –w ocenie ambasady i Konsulatów Generalnych można mówić wręcz o postępującym odprężeniu w tej sferze w ostatnich latach. Wydaje się, że incydenty nacjonalistyczne antypolskie zdarzały się z dużo większym nasileniem w większym nasileniu przed 4-5 laty

– mówiła przedstawicielka MSZ.

Niestety jak się okazuje, ta diagnoza była zbyt optymistyczna.

ansa/ PAP/orka.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych