Nie myją się, noszą skarpety do sandałów i klaszczą w samolocie po wylądowaniu. Czy coś ominęłam?

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Jeśli wierzyć portalom, to typowe przywary Polaków, które kompromitują nas przed światem.

Kilka sekund po wylądowaniu na jednej z greckich wysp, w samolocie wypełnionym klientami polskich biur podróży zrywają się oklaski. To było do przewidzenia — część pasażerów entuzjastycznie klaszcze, część stara się to ignorować lub patrzy z dezaprobatą. Zastanawiam się, co powoduje ludźmi, którzy uważają, że bezpieczne posadzenie samolotu na pasie jest brawurowym wyczynem zasługującym na owację? Rozumiem, że było to prawdą w czasach braci Wright i innych pionierów lotnictwa, ale dziś jest raczej czynnością banalną.

A jednak klaskanie po wylądowaniu nie jest, jak usiłuje się niekiedy nas przekonywać, śmiesznym polskim obyczajem. Wystarczy polecieć dowolnym czarterem z lotniska w Berlinie, by przekonać się, że niemieccy turyści klaszczą z równym zapałem.

To chyba istota problemu — klaszczą z reguły pasażerowie lotów czarterowych, dla których latanie jest nadal ekscytującym i dość niezwykłym przeżyciem. Piloci — którzy i tak tego nie słyszą w swoim kokpicie — nie mogą raczej liczyć na oklaski od zblazowanych pasażerów rejsowych.

Przykład niemiecki jest istotny jeszcze z innego powodu — naprawdę, jeśli ktoś widział niemieckich turystów, to nie powinien narzekać na naszych okropnych rodaków z uporem noszących skarpety do sandałów. To również nie jest specyficznie polska przypadłość. Z ubraniowego wyrafinowania nie słyną też brytyjscy turyści, którzy bynajmniej nie przypominają lordów — przepocone podkoszulki bez rękawów z logo klubów piłkarskich to wakacyjny standard.

Kwestia mycia się jest dość delikatna. Nie mam w tej chwili pod ręką statystyk zużycia mydła i środków piorących — ale pamiętam dobrze, że na przykład Francuzi nie wypadają w tej kategorii imponująco.
Francja — elegancja, ale chociaż Francuzi są na pierwszym miejscu w zużyciu perfum, to w kwestii mydła wloką się na szarym końcu. Mogę się też podeprzeć autorytetem kilku moich koleżanek po romanistyce, które mają francuskich mężów — delikatnie rzecz ujmując, eleganci znad Sekwany nie myją się bardziej niż Polacy.

Czemu to wszystko piszę, narażając się na zarzut, że pani redaktor zajmuje się głupstwami, zamiast kwestiami fundamentalnymi?

Oczywiście, śmieszy mnie klaskanie w samolocie, rażą skarpetki do sandałów (wiem, zaraz oburzy się jakiś miłośnik tego typu połączeń) i uważam, że poziom higieny ciągle pozostawia u nas sporo do życzenia.
Ale tak naprawdę żałosne jest zupełnie coś innego — powracające stale w naszych mediach wytykanie polskiego „buractwa i wiochy ”, masochistyczne wałkowanie tezy, że jesteśmy okropni i fatalni.

Właśnie to jest okropnie prowincjonalne, zawstydzające i smutne. Bezustanna obawa, co inni sobie o nas pomyślą i wmawianie, że powinniśmy wstydzić się swych fatalnych obyczajów przed światem. Co oczywiście wynika z braku znajomości tego świata i przekonania , że zaraz jakiś selekcjoner powie nam ,że nie nadajemy się do wirtualnego europejskiego klubu.

Na zakończenie opowiem Państwu, co wydarzyło mi się kiedyś we Francji, z którą łączy mnie love and hate relationship.

Otóż po śniadaniu, spożytym w gronie dość eleganckich paryżan, mieszkających w ekskluzywnej szesnastej dzielnicy, gospodyni wzięła mnie na bok. Dyskretnie pouczyła bidulkę z Europy Wschodniej, że popełniłam gafę.
Mianowicie po skonsumowaniu jajka na miękko nie zrobiłam rzeczy niezbędnej — nie skasowałam skorupki swoją łyżeczką.

Rzeczywiście, w czasie śniadania obserwowałam z pewną fascynacją, jak moi gospodarze masakrują pozostałości jajka, waląc w nie bezlitośnie. Starałam się jednak nie gapić się zbyt otwarcie, by nie zawstydzać ludzi cierpiących, jak mi się wydawało, na fobię.

Od tamtego czasu myślę sobie, jak zabawnie prowincjonalni są Francuzi, którym w ogóle nie przychodzi do głowy, że ich lokalne obyczaje nie są normą europejską. Swoją drogą, zbadałam, o co w ogóle chodzi z tym brutalnie traktowanym jajkiem. Otóż, jak twierdzą antropolodzy, ma to związek z sięgającymi czasów pierwszych Gallów wierzeniem, że niszcząc skorupkę jajka rozbijamy czaszki swoich wrogów.

Podaję to na wszelki wypadek, gdyby chcieli Państwo urozmaicić swoje śniadaniowe obyczaje.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.