Skąd ci faszyści? Obrażanie, podjudzanie i zwyczajna wojna wypowiedziana ruchom narodowym może zakończyć się jakimś dramatem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/M. Kulczyński
fot. PAP/M. Kulczyński


Od kilku miesięcy w Polsce drążony na wszelkie możliwe sposoby jest nowy temat – powstający, czy według niektórych, odradzający się ruch narodowy, przez znaczną część lewicowo-liberalnego establishmentu medialnego określanego mianem “faszystów”. Zastanawia przy tym skąd tak nagłe zainteresowanie dla marginalnego – zdaniem mainstreamu – ruchu. Odpowiedź może okazać się całkiem prosta: jeśli nie ma wroga albo jeden to za mało, trzeba stworzyć nowego.


Władza znalazła się w tarapatach, do tego nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać. Niezadowolenie społeczne, które narasta od dawna znalazło swoje ujście między innymi w działalności organizacji skupionych wokół Ruchu Narodowego. Hasła obalania “republiki Okrągłego Stołu”, czy rozliczenia komuny rząd może wykorzystać w ten sposób, że najpierw stworzy w kraju poczucie zagrożenia (z dopuszczaniem się prowokacji włącznie), a potem będzie miał komu przypisać odpowiedzialność za ewentualne niepokoje w kraju. Innymi słowy, będzie mógł pokazać jasno określonego wroga – brunatny element wywrotowy, który trzeba za wszelką cenę pokonać, zanim doprowadzi w kraju do krwawego przewrotu.


Można przypuszczać, że rząd szykuje jakąś akcję (między innymi temu może służyć znowelizowana niedawno ustawa o Policji – art. 18.1 pkt 4), na wypadek załamania polityczno-gospodarczego i obecnie sonduje nastroje. Nie są zbiegiem okoliczności ostatnie wypowiedzi nowego szeryfa – szefa MSW Bartłomieja “Idziemy po was” Sienkiewicza. Najpierw zapowiadał porządek ze skinami w Białymstoku, teraz mówi o “nieprawdopodobnej hucpie” (słowa, którego tak na marginesie nie znoszę i nie używam), którą urządzili w całej Polsce “bandyci i głupcy”, a kilka dni temu komentując sprawę wykładu Baumana na UWr podkreślił, że narodowcy to “ultranacjonalistyczne prymitywy, dzieci polskiej prawicy”, “kibice i członkowie NOP to tchórze i bandyci, których należy zwalczać”, a ruch kibicowski jest bazą dla środowisk neofaszystowskich”.

Chyba słusznie Mariusz Kamiński apelował do Sienkiewicza, żeby wykonywał mniej teatralnych gestów, a wziął się lepiej do porządnej roboty.
Takie akcje jak na Uniwersytecie Wrocławskim to woda na młyn Platformy Obywatelskiej, która przedstawia teraz siebie jako zaporę przeciwko nacjonalizmowi i w tę konwencję wpisują się doskonale prezydent Wrocławia R. Dutkiewicz i Barbara Kudrycka, którzy składali wiernopoddańcze hołdy, przepraszając Baumana za zajście i “nie kryjąc swego zażenowania”. Dodatkowo Dutkiewicz komentując całe zajście zadeklarował, że “nie będzie tolerował nacjonalistycznej hołoty w swoim (!) mieście”.

Podziękował przy okazji policji za sprawność. Zapomniał jednak powiedzieć skąd tak szybka reakcja służb. Tutaj z wyjaśnieniem pośpieszył jeden z blogerów, który zarejestrował przygotowania policji i antyterrorystów (!) przed wykładem, w jednym z pomieszczeń uniwersytetu, co może potwierdzać tezę o szczegółowo zaplanowanej prowokacji.
Co do samego protestu kibiców i członków Narodowego Odrodzenia Polski rzeczywiście mógł on przybrać inną formę, bardziej wyrafinowaną, pozbawioną wulgaryzmów i bardzo skrajnych haseł, ale sugerowanie fizycznej agresji przez media jest jednak nadużyciem, a sprawę jak zwykle wyolbrzymiała Wyborcza, która alarmowała o 100 osobach zakłócających wykład, choć w rzeczywistości było nie więcej niż 50 przedstawicieli kibiców i NOP.

Warto też zwrócić uwagę na to kto na ten wykład przyszedł – sądząc po reakcji na wkroczenie SPAP-u, Baumana przyszła posłuchać bananowa lewicowa (lewacka) młodzież, która nie ma bladego pojęcia o życiorysie czerwonego idola. Dla tej grupy narodowcy czy kibice stanowią więc ideologiczną przeciwwagę.


Dzisiaj media zrównują i wrzucają do jednego worka faszystów, kiboli, narodowców, wszechpolaków, endeków i inne grupy ostro sprzeciwiające się obecnemu systemowi i jest to zjawisko bardzo niebezpieczne, bo wyklucza całkiem dużą grupę Polaków. Wrzuca ich na margines i sprzyja radykalizacji nastrojów. Dzisiaj kibiców zrzeszonych w swoich organizacjach nazywa się już tylko kibolami (słowo-wytrych), tylko dlatego, że występują przeciwko establishmentowi. Sienkiewicz mówi, że narodowcy to prymitywy, wprowadzający przemoc i chaos. Jak na razie tego nie widać, ale jeśli w ten sposób minister będzie reagował, to słowo może stać się ciałem.


Zapraszani do mediów, tacy ludzie jak Celiński czy Frasyniuk nie potrafią wyrażać się o narodowcach inaczej jak o hołocie, gdy brakuje im argumentów jedyne na co ich stać to obrażanie przeciwnika (patrz program w Polsacie Winnicki vs. Celiński) i przedmiotowe traktowanie z pogardą jako “dzieci Jarka Kaczyńskiego” (to już Frasyniuk, zresztą zaskakująco zbieżne słowa z tym co mówił wcześniej B. Sienkiewicz).


Marginalizowanie, obrażanie, podjudzanie i zwyczajna wojna wypowiedziana ruchom narodowym i okołonarodowym może zakończyć się pewnego dnia jakimś dramatem. Odpowiedzialnym niestety w większym stopniu będzie tutaj rząd, bo angażując ogromne zasoby ludzkie i materialne nakręca tę spiralę. Może chodzi właśnie o to, żeby doprowadzić do konfrontacji i w ten sposób prowadzić politykę. Szyta grubymi nićmi sprawa Brunona K., fałszywe alarmy bombowe w całym kraju, czy wykład Baumana mogą być tego zapowiedzią.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych