wPolityce.pl: Alarmy bombowe w szpitalach, sądach, budynkach prokuratur... Chyba niezbyt często mamy do czynienia z działaniami „żartownisiów” na tak szeroką skalę?
Dariusz Loranty (wieloletni pracownik Wydziału ds. Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP): Tzw. alarmy bombowe nie są rzadkością, można nawet powiedzieć, że występują bardzo często. Z prawdziwym apogeum takich incydentów mieliśmy do czynienia w połowie lat 90. W Warszawie są takie miejsca, gdzie do dziś podobne alarmy nie są rzadkością.
Na przykład?
Na przykład sąd na Ogrodowej. Nie wiem, czy mają choć jeden dzień bez takiego alarmu...
Co chcą osiągnąć osoby, które wywołują takie fałszywe alarmy?
Zazwyczaj mamy do czynienia z takimi sytuacjami, gdy ktoś nie chce wystąpić w charakterze świadka przed sądem, boi się egzaminu w szkole, itd.
Wspomniałeś, że z apogeum takich wydarzeń mieliśmy do czynienia w połowie lat 90. Dlaczego?
Dostęp do telefonów był łatwiejszy, młodzież chciała wyszumieć się w ten sposób, a znowuż policja nie miała jeszcze takich możliwości technicznych, aby skutecznie namierzać żartownisiów.
A jak będzie w tym przypadku?
Warto podkreślić, że w tym przypadku mamy do czynienia ze skoordynowanym, zespołowym działaniem. Nie wierzę w to, że dwóch czy trzech laików byłoby w stanie szczegółowo zaplanować taką akcję. Musimy pamiętać, że sprawcy tego alarmu musieli się spotkać i przedyskutować kwestię. W takich przypadkach nie ma miejsce na spontaniczne działania. Warto zastanowić się, dlaczego padło na te, a nie inne miasta. Jest jakiś klucz doboru obiektów.
Kto za tym stoi?
Są dwie możliwości. Pierwsza, jaka przychodzi mi do głowy, to działanie grupy bardzo dobrze zorganizowanych hakerów. Pytanie tylko, po co mieliby to robić? Motyw w tym przypadku jest bardzo niejasny. Druga opcja, to działanie służb. Nie możemy wykluczyć ich działania w tej sprawie.
W jakim celu?
Nie wierzę w sprawność działania naszych służb, bo jak wiesz, ich sukcesy oznaczały zazwyczaj kompromitację. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z zaplanowanym działaniem. Bardziej jestem skłonny podejrzewać o to emerytowanych funkcjonariuszy służb. A może służby innych państw? Ta kwestia wciąż pozostaje otwarta. Tak jak wspomniałem wcześniej, można rozważyć działanie grupy sprawnych hakerów w ramach jakiegoś protestu. Jest jednak coś, co mi się nie zgadza w tej sprawie. Zazwyczaj hakerskie grupy takie jak Anonymous działają w cyberprzestrzeni, a skutkiem ich działań są np. zablokowane strony. Nigdy jednak nie objawiają się w tzw. realu.
W czyim interesie leży, aby postawić na nogi ponad 2 tys. ludzi i narażać się na odpowiedzialność karną?
Chciałbym uniknąć wydawania jednoznacznych osądów, ale zwróć uwagę, że to wydarzenie z całą pewnością spowoduje zmianę prawa w kwestii kontroli internetu. Tyle, że kolejne regulacje prawne w żadnym wypadku nie sprawią, że będziemy mogli uniknąć takich sytuacji w przyszłości. Owszem, może będzie łatwiej kontrolować, co znajduje się na skrzynkach pocztowych osób, które często z nich korzystają, ale co w przypadku, gdy jakiś człowiek w mieście X założy jednorazowo skrzynkę z której wyśle taki alarm.
Mamy już jednak pierwsze zatrzymania...
Jestem święcie przekonany, że zatrzymani goście nie mają wiele wspólnego ze sprawą. Zostali zatrzymani jako – mówiąc żargonem policyjnym – jeńcy. Jutro pewnie wyjdą.
Skoro tak, to dlaczego są zatrzymywani?
Podstawa prawna jest – policja zawsze może kogoś przymknąć na 48 godzin.
ABW i policja już się zwracają do innych państw – Francji, USA, Niemiec o pomoc w tej sprawie. Czyżby nasze służby nie radziły sobie z taką sprawą?
Wspomniane apele o pomoc służą pokazaniu, że kraj znajduje się rzekomo w zagrożeniu, że przeciwko naszemu bezpieczeństwu są prowadzone działania na szeroką skalę.
Typowa „popisówa” ze strony rządzących?
Myślę, że nie była to typowa „popisówa”, ponieważ sprawa przerosła wszystkich. Widać było zagubienie służb. Jedynym plusem całej akcji była ewakuacja, która została przeprowadzona w sposób fachowy.
Czyli na razie, tak naprawdę, nic nie wiemy. Nie wie też prokuratura, która wciąż czeka na materiały policji...
Jesteśmy skazani na mydlenie oczu opinii publicznej i podlizywanie się przez służby rządzącym. Niestety tak jest w każdym przypadku.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Aleksander Majewski
---------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------
Tylko wSklepiku.pl bogata oferta książek, audiobooków,poradników oraz atrakcyjnych gadżetów portalu.Zapraszamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/160642-jestesmy-skazani-na-mydlenie-oczu-opinii-publicznej-byly-negocjator-policyjny-o-alarmach-bombowych