Brytyjski plan przebudowy UE ma pierwszego sojusznika. „Holandia jest przekonana, że czasy coraz ściślejszego związku na każdym możliwym obszarze polityki minęły”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Zaczyna powstawać koalicja na rzecz śmiałego planu decentralizacji i demokratyzacji Unii Europejskiej. Gdy premier Wielkiej Brytanii David Cameron ogłosił zarys planu w styczniu 2013 roku, podkreślałem w tygodniku „Sieci”, że Brytyjczycy proponują szeroką koalicję dla nie jedynie swojej, lecz wspólnej korzyści.

Tylko jeśli nie uda się projekt zbiorowej przebudowy UE, Zjednoczone Królestwo spróbuje renegocjować warunki własnego członkostwa, a dopiero jeśli i to zawiedzie, przeprowadzi narodowe referendum o wystąpieniu.

Brytyjski premier wezwał, aby Unia stała się elastyczna i różnorodna, aby suwerenność i kompetencje w wielu dziedzinach wróciły z Brukseli, Strasburga, Frankfurtu nad Menem i innych siedzib władz unijnych do stolic narodowych, oraz aby główną formą integracji był wolny handel i wspólny rynek, a nie wspólne polityki, waluta i finanse, ani nie ujednolicenie kulturowe.

Ostrzegłem, że koncepcja UE bliska przede wszystkim tradycyjnemu od czasów imperialnych i Adama Smitha priorytetowi Brytyjczyków dla wolnego handlu służy bardziej narodowym interesom brytyjskim, niż większości państw członkowskich, i nie jest możliwa do pełnego przyjęcia przez wszystkie. Ale zaznaczyłem, że Cameron otworzył konieczną debatę, która może doprowadzić do dobrego kompromisu.


W styczniu liderzy wielu państw członkowskich – w zgodzie z przewodniczącymi Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego – ostro odrzucili brytyjski plan. Nie było ani jednego oficjalnego głosu poparcia. Wyróżniła się tylko niemiecka kanclerz Angela Merkel – reakcją negatywną, ale dużo łagodniejszą, niż oczekiwano. Była to taktyka – Niemcy umacniają swój status samodzielnego centrum Unii i nie chcą zamykać opcji dialogu i porozumienia z żadnym państwem dużym i wpływowym. W lutym ta taktyka umożliwiła Merkel kompromis z Cameronem – zły dla Polski i dla solidarności całej Unii – narzucający Radzie Europejskiej zmniejszenie siedmioletniego budżetu UE na lata 2014-2020 w porównaniu z wszystkimi projektami i z obecną siedmiolatką 2007-2013. Berlin może więc dalej zaskakiwać, lecz jak dotąd milczy tajemniczo. Przewidywano, że w jawny sojusz z Wielką Brytanią wejdą eurosceptyczne Czechy – tylko te dwa kraje odmówiły podpisania mocno federalistycznego „Paktu Fiskalnego” – ale Praga milczy także.


Pierwszy koalicjant ujawnił się nieoczekiwanie w gronie założycieli Unii. Do debaty dołączyła Holandia – aktywna, kreatywna i wpływowa ponad miarę liczby ludności i rozmiarów gospodarki. Rząd Camerona prowadzi wszechstronny „Przegląd bilansu kompetencji” unijnych i narodowych jako podstawę do szczegółowego planu przebudowy UE. Pierwsze wyniki ujawni wkrótce latem 2013 roku, pełne do końca 2014 roku. Tymczasem holenderski rząd Marka Rutte już przygotował i ogłosił „Przegląd zasady pomocniczości” w Unii. Zasada pomocniczości wraz z zasadą proporcjonalności są w traktatach unijnych podstawami podziału władzy między instytucje UE a państwa narodowe (oraz samorząd terytorialny). W praktyce przegrywają z federalizmem. Holandia wprost wyraziła radykalne stanowisko, że „czasy ‘coraz ściślejszego związku’ na każdym możliwym obszarze polityki minęły”. Przeciwstawiła się „procesowi tworzenia coraz ściślejszego związku”, wpisanemu do preambuły i pierwszego artykułu Traktatu o Unii Europejskiej. Holandia zaznaczyła, że nie chce zmiany, lecz tylko innego stosowania traktatów unijnych. Ale zwróciła uwagę na groźną sprzeczność, która trzeba naprawić.

Wielka Brytania zdobyła faktycznego sojusznika, zgodnego nie w całości, lecz w istotnej części. Holandia to dla planu Camerona sojusznik tym cenniejszy, że nieoczywisty, bo należy do uważanego za siedlisko federalizmu „twardego jądra” i „wewnętrznego kręgu” UE. Jest założycielem nie tylko Unii, również wspólnej waluty. Prawdopodobnie jeszcze więcej można spodziewać się niedługo po Szwecji i innych krajach spoza strefy euro, krajach nordyckich, krajach śródziemnomorskich oraz środkowoeuropejskich, w tym Węgrach.

Holenderski gabinet przedstawił „Przegląd zasady pomocniczości”, wraz z wnioskami negocjacyjnymi, najpierw parlamentowi narodowemu. Zapowiada szerokie konsultacje w kraju – częściowo podobne do brytyjskich nad „Przegląd bilansu kompetencji” – a potem z instytucjami UE i innymi państwami członkowskimi. Plan holenderski jest mniej wszechstronny od powstającego brytyjskiego, ale wcześniej wchodzi do obiegu. Zawiera 54 szczegółowe punkty z najróżniejszych dziedzin działalności UE: gospodarki, energetyki, polityki socjalnej, edukacji, praw człowieka, mediów, bezpieczeństwa publicznego, służby konsularnej i innych. Wiele punktów dotyczy bieżących projektów nowych regulacji, często skrajnie federalistycznych. Ogólny kierunek dążeń zbiega się z brytyjskim – bez radykalizmu Camerona.

Jedne wnioski Holandii są korzystne, inne niekorzystne dla Polski. Konkretna debata i negocjacje o przebudowie Unii Europejskiej właśnie zaczynają się. Bez Polaków. O nas bez nas – na własne życzenie. Polska bierność już ułatwiła między innymi kompromis budżetowy Cameron-Merkel. Bierni zawsze tracą najwięcej.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych