Jarosław Gowin walczy, ma wielu sympatyków, ale przeciwko niemu jest cały aparat z państwowymi pieniędzmi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Jacek Bednarczyk
Fot. PAP/Jacek Bednarczyk

Jarosław Gowin jest chyba wciąż politykiem przyszłości, ale jeśli chce, by było tak na pewno, to powinien porzucić frazeologię i uparte trzymanie się sformułowania „powrót do korzeni”, a znacznie mocniej zająć się osobami, które te korzenie bezceremonialnie powyrywały.

Owszem, zestaw haseł, pod którymi Platforma Obywatelska powstała brzmiał zupełnie dorzecznie, tylko nigdy w praktyce nie zaistniał. Więc w tym przypadku można tu mówić bardziej o nasionach niż korzeniach, ale pozostawione w zamkniętym worku nigdy korzeni nie wypuszczą. I chcąc dociekać przyczyn owej – pozostając przy używanej terminologii – przyrodniczej degrengolady, nie można pominąć personaliów. Wszak od pierwszych chwil istnienia PO obecny jej szef organizował polowanie na czarownice i przeprowadzał skuteczne czystki. Nazwiska usuwanych i poniżanych osób są powszechnie znane, więc jest mało sensu przypominać je raz jeszcze. W większości szło właśnie o to, że Tusk dążył do władzy absolutnej, która pozwoliła mu na wrzucenie ładnie brzmiących pryncypiów do najbliższego kosza. I nikt mu w tym nie przeszkadzał.  Dlatego właśnie nasiona pozostały tylko nasionami, a właściwie, po tylu latach, zbutwiałym, mało wartym materiałem siewnym.

Zapewne jest w PO sporo osób, dla których osławione już „korzenie” mają znaczenie i chętnie brałyby udział w ich pielęgnacji, ale układność, jakieś idiotyczne pojęcie lojalności, czy wręcz strach i trwoga stoją temu wciąż na przeszkodzie. Jarosław Gowin jest w tych czasach pierwszy, który jawnie się swemu przywódcy przeciwstawia, choć od czasu do czasu wystawia mu bardzo pozytywne opinie. Najnowsze doniesienia mówią, że raczej przedstawi swą kandydaturę w zbliżających się wyborach partyjnych, ale o sukces będzie trudno. Korespondencyjne wybory wśród członków partii, którą Tusk zamienił w armię na państwowym żołdzie, raczej Gowinowi triumfu nie przyniosą. Niegdysiejszy polityczny partner Rokity do żadnych posunięć typu „szacher – macher” nie jest zdolny, więc jego przydatność dla partyjnego ludu jest żadna. Temu ludowi słowa „przydatność państwu” nic nie mówią. Jest świadomość, że tak trzeba gardłować, ale i na tym poprzestać. Partyjny lud wie, że Tusk żąda, ale i Tusk nagradza. Stanowiskami państwowymi i samorządowymi, fuchami, a w ostateczności obietnicami. Tylko potem trzeba wyprzeć się wszystkiego, szczególnie dobrego wzroku, który nawet najogromniejszych przykładów obłudy ujrzeć nie zdoła.

Szkoda mi Jarosława Gowina, bo w innym towarzystwie byłby brylantem. A tym sposobem z Tuskiem się nie wygra. Chyba, że… Chyba, że będzie tracić popularność jeszcze szybciej niż narasta zadłużenie państwa pod nadzorem Rostowskiego. Ale czy to możliwe?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych