Dopóki nie poznamy prawdy o rzezi dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów, polsko – ukraińskie pojednanie nie będzie możliwe – tak można podsumować wnioski z konferencji „Ludobójstwo na Kresach”, która odbyła się w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z inicjatywy „Gazety Warszawskiej”.
Nakreślone zostało tło historyczne rzezi wołyńskiej oraz jej konsekwencje, które trwają do dziś. Szczególnie wstrząsające były relacje naocznych świadków ludobójstwa – Stanisława Srokowskiego oraz Sulimira Żuka.
A gdyby ten nóż wszedł w twój brzuch jak w masło? – powiedział kilkunastoletni Sławko do Mariana. Ciotka pokazała Marianowi obraz Matki Boskiej wiszący na ścianie i powiedziała: „To jest twoja matka i matka twojego przyjaciela”. W Marianie coś się nagle odmieniło, upadł na kolana i zaczął przepraszać. – Kazali mi – powiedział, po czym uciekł. Zginął prawdopodobnie zamordowany przez bandy UPA za to, że nie zabił swojego polskiego przyjaciela. Zabicie przyjaciela było „przepustką” do UPA. Poddawanie przyszłych żołnierzy tego rodzaju „testowi” nie należało do rzadkości. Nacjonaliści ukraińscy posuwali się często jeszcze dalej – każąc mężom Ukraińcom zabijać ich polskie żony.
Te i wiele innych faktów przytoczył naoczny świadek rzezi wołyńskiej, Stanisław Srokowski, pisarz kresowy i wieloletni działacz opozycji niepodległościowej.
Przyczyną ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich były założenia ideologiczne OUN. Ukraińcy chcieli nie tylko mieć własne państwo, ale chcieli, aby to państwo rządziło całą Europą.
- wskazał z kolei prof. Czesław Partacz, badający okoliczności ludobójstwa na Wołyniu.
Zdaniem prof. Partacza, naród ukraiński był według nacjonalistów za spokojny i zbyt pobożny.
Nacjonaliści chcieli narodu „ostrego”, krwiożerczego. OUN postanowiła zatem „przebudować” Ukraińców, fundując im "szkolenie w nienawiści"
- stwierdził.
Ukraińscy nacjonaliści w nienawiści szkolili się w czasie II wojny światowej kolaborując z Niemcami w ramach jednostek SS Galizien, pełniąc funkcję strażników obozowych, a także masowo mordując Żydów. Kiedy Niemcy zorientowali się, że banderowcy odgrywają w niemieckiej policji znaczącą rolę, chcieli się ich pozbyć. Nie doszło jednak do tego, nacjonaliści zdezerterowali i zaczęli działać na własną rękę. Wtedy zaczęła się na Kresach rzeź na wielką skalę.
To już nie byli ludzie, tylko maszyny do zabijania
- mówi prof. Partacz. Opisy zbrodni dokonywanych na bezbronnych Polakach – kobietach, dzieciach i starcach, przekraczają granice wyobraźni. Według szacunków Ewy Siemaszko, w czasie ludobójstwa na Kresach Wschodnich zginęło od 134 tys. do 200 tys. Polaków. Wielu miejsc pochówków nie znamy do tej pory.
Postawieniem krzyży na mogiłach upamiętniono na razie zaledwie ok. 140 – 150 miejsc. Tymczasem miejscowości, w których zginęli Polacy, było ok. 1500
– przypomniał dr Leon Popek, historyk od lat prowadzący ekshumacje ofiar na Wołyniu.
Ludobójstwo na Kresach jest wciąż tematem niewygodnym, nie tylko na Ukrainie, ale niestety również i w Polsce – co do tej opinii zgadzali się wszyscy prelegenci. Dlaczego tak jest? Przyczyn wskazywano wiele, wśród nich tę najpoważniejszą – odradzający się na Ukrainie nacjonalizm i bierność polskich władz wobec tego faktu. Jak przypomniał jeden z prelegentów konferencji, ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski, na Ukrainie powstają ugrupowania paramilitarne odwołujące się do Stepana Bandery, organizujące marsze nie pod żółto-niebieskimi flagami Ukrainy, ale pod czarno – czerwonymi banderami, gdzie kolor czarny symbolizuje przemoc, a czerwony – krew.
Zdaniem ks. Isakowicza – Zaleskiego, podczas gdy polskie władze unikają nadania właściwej rangi obchodom rocznicy ludobójstwa na Wołyniu i uciekają przed prowadzeniem jakiejkolwiek polityki historycznej, ukraińscy nacjonaliści nie próżnują i w sposób nachalny promują Stepana Banderę. Jak podkreślił ksiądz, polskie władze powinny szukać porozumienia raczej z działającymi na Ukrainie partiami pragnącymi budować tożsamość narodową na wartościach pozytywnych, nie zaś poszukując spoiwa w nacjonalizmie. Ksiądz Isakowicz – Zaleski wyraził także szacunek dla postawy arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego, który odmówił ostatnio podpisania wspólnego z greckokatolicką cerkwią memorandum określającego ludobójstwo na Kresach mianem „wojny polsko – ukraińskiej”.
Sulimir Żuk, ocalały z rzezi wołyńskiej, podkreślił, że nie ma złych narodów, są tylko złe organizacje i złe ideologie. Dziadkowie Sulimira Żuka zginęli zamordowani w okrutny sposób w Hucie Pieniackiej, on sam jednak i jego rodzice uszli z życiem dzięki ostrzeżeniu sąsiadki. Ukrainka przybiegła z płaczem ostrzegając, iż został na nich wydany wyrok. W celu upamiętnienia Ukraińców ratujących Polaków, powołano właśnie fundację „W imię prawdy”, która będzie zbierać relacje świadków. Instytut Pamięci Narodowej poświęcił im „Kresową księgę sprawiedliwych” wydaną pod kierunkiem Romualda Niedzielki.
Jak podkreślił dr Leon Popek, naszym grzechem zaniechania jest zanikanie Kresów z przestrzeni naszej pamięci i modlitwy.
Wielu mogił nie da się odnaleźć, ale nie to jest problemem, tylko to, że my ich nawet nie szukamy.
O zbliżających się obchodach 70. rocznicy zbrodni dokonanej na Polakach przez UPA powiedział:
Dobrze, odbędą się Msze i inne uroczystości, ale czy od tych naszych działań przybędzie krzyży na Wołyniu? To będzie smutna rocznica, ci ludzie wciąż leżą tam w niepoświęconej ziemi.
Historyk przytoczył także wzruszającą opowieść o Ukraince odwiedzającej Polaków prowadzących prace ekshumacyjne na terenie dawnych Ostrówek i Woli Ostrowieckiej. Pani Szura przynosiła polskim archeologom jedzenie, pomagała im także w lokalizowaniu mogił rodaków:
Mój ojciec pochował tych ludzi, na drzewie wyciął krzyż i powiedział: kiedyś Polacy przyjdą i będą szukać swoich. Pokaż im to miejsce, jeśli mnie już nie będzie.
aż
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/160492-kiedys-polacy-przyjda-i-beda-szukac-swoich-pokaz-im-to-miejsce-jesli-mnie-juz-nie-bedzie-nasza-relacja-z-konferencji-ludobojstwo-na-kresach