"Cudów nie ma. Polityka hakowa jest w PO na porządku dziennym praktykowana od lat". Stanisław Janecki o nagłych kłopotach Piotra Guziała. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Grzegorz Jakubowski
PAP/Grzegorz Jakubowski

Burmistrz Ursynowa, jako szef Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej bardzo się zaangażował w sprawę odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta oczywiście nadepnął "partii miłości" na odcisk. Ta nagle znalazła na niego haki z lat 2011-12.

Jak podało Radio ZET Piotr Guział według Krajowego rejestru Sądowego wciąż ma udziały w prywatnej spółce BCG, której kiedyś był współwłaścicielem, a jako burmistrz nie powinien ich mieć. Wojewoda mazowiecki, niegdyś szef sztabu wyborczego Hanny Gronkiewicz- Waltz zażądał od niej wszczęcia postępowania wyjaśniającego

CZYTAJ TAKŻE: Nie oddadzą Warszawy bez walki. Wojewoda mazowiecki oskarża Guziała o złamanie ustawy antykorupcyjnej. Oskarżony się broni: "PO walczy o życie. Zaczęło się szukanie haków"

O rewelacjach na temat Piotra Guziała i czy pomoże w czymkolwiek Hannie Gronkiewicz-Waltz rozmawiamy ze Stanisławem Janeckim, dziennikarzem, publicystą tygodnika " Sieci" i portalu wPolityce.pl.

 

wPolityce.pl: Media podały, że Piotr Guział, burmistrz Ursynowa dopuścił się złamania ustawy antykorupcyjnej i że może stracić stanowisko. Wierzysz w te pogłoski?

Stanisław Janecki: Od czasu konfliktu Donalda Tuska z Grzegorzem Schetyną polityka hakowa jest właściwie jedyną formą krytyki w partii rządzącej. Historie, które wypływały w sprawie Amber Gold, syna premiera Tuska, to wszystko było inspirowane ze strony obozu Schetyny. I działało to także w drugą stronę: informacje o postępach śledztwa w sprawie korupcji w MSW w czasach, gdy Schetyna był wicepremierem i szefem tego resortu, wychodziły od jego przeciwników.

Cudów nie ma. Polityka hakowa jest w PO na porządku dziennym i jest praktykowana od lat. Zadziałała ona wobec szefa ABW Krzysztofa Bondaryka (skądinąd podejrzewanego w Platformie o zbieranie haków na premiera), uważanego za człowieka Schetyny, choć sam Bondaryk próbował się uwiarygodnić w oczach szefa rządu. Przecież oficjalny powód jego odejścia, czyli niezgoda na ograniczenie uprawnień ABW, to tylko mydlenie oczu.

Zawsze znajdzie się ktoś, kto wypuści odpowiednie informacje do mediów. I zgodnie ze stalinowską zasadą, że im bardziej komunizm święci triumfy, tym bardziej narasta walka klas, ta reguła obowiązuje w Platformie. Im bliżej jakichś wewnętrznych wyborów, im większe konflikty, tym mocniej narasta walka na haki. Nie ma zatem żadnego przypadku w tym, że akurat Guział znalazł się na celowniku. Jeśli będzie potrzebny ktoś inny, też znajdzie się na muszce. Właściwie nie potrafimy określić, które z elementów kompromitujących różnych ludzi, nie tylko wewnątrz PO, ale także jej przeciwników, są elementem wojny hakowej, gdyż brakuje wiedzy na ten temat. Jednak to, że mamy do czynienia z inspiracją ze strony polityków i ludzi związanych z PO jest dla mnie oczywiste.

Jeszcze będąc szefem „Wprost” wielokrotnie miałem do czynienia z próbami wpuszczenia mnie w takie rozgrywki. Oferowano mi ekskluzywnego newsa, czyli wypuszczenie kompromitujących kogoś informacji, a za tym miała iść konferencja prasowa i wezwanie odpowiednich organów do zajęcia się podrzuconym tematem. Oczywiście wyśmiałem te propozycje, ale nie mogę zagwarantować, że koledzy z innych mediów z nich nie skorzystali. Zatem nie wdając się w to, czy pan Guział ma cokolwiek na sumieniu, czy nie, ten etap „walki klasowej” wymaga ofiar i te ofiary będę.

 

Czy uważasz, że będzie to skuteczne i Gronkiewicz-Waltz to uratuje?

Gdyby te zarzuty pojawiły się wobec pana Guziała, zanim zaczął on zbierać podpisy pod referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy albo w pierwszych dniach tej akcji, mogłoby to być skuteczne. Bo niezależnie od faktów część ludzi jest podatna na negatywną propagandę, na czarny PR. Natomiast jeśli dzieje się to już pod koniec akcji zbierania podpisów, to może być poczytane przez większość jako paskudne przedsięwzięcie, w którym Platforma chwyta się nieczystych metod.

Nawet osoby, którzy miały zaufanie do PO i głosowały na tę partię zaczynają wątpić, czy są to czyste metody. Jest paradoksem, że dziś na stronach stołecznych „Gazety Wyborczej” są komentarze tych, którzy mówią, że choć głosowali na Hannę Gronkiewicz-Waltz, teraz kompletnie jej nie wierzą, czują się oszukani i nie mają zamiaru jej bronić. Wezmą udział w referendum i zagłosują za jej odwołaniem. Zaś na komunikaty z ratusza reagują w ten sposób, że albo są to kłamstwa, albo coś mają zatuszować. Te głosy na portalu „GW” świadczą o tym, że przekroczona została granica niewiarygodności, a więc wychodzenie z akcją hakową jest absolutnie źle rozegrane od strony PR. Pomijam to, czy jest to w ogóle uczciwe, ale ten zły timing będzie fatalnie odebrany i absolutnie nie pomoże, a tylko może wzmocnić Guziała i osłabić Gronkiewicz-Waltz.

 

Poza tym włączanie do akcji politycznych kwestii korupcyjnych, choć teraz nie możemy rozstrzygać, czy coś jest na rzeczy, działa de facto przeciwko walce z przestępstwami korupcyjnymi. Robi ze ścigania korupcji element polityki, prawda?

Jeśli w sprawie Guziała ma chodzić o to, że ktoś był w spółce i nie wyrejestrował się z KRS, bo zwykle o takie rzeczy chodzi, to trzeba wiedzieć, że KRS jest dość ociężały i czasem coś nie istnieje w rzeczywistości, a w dokumentach KRS wciąż funkcjonuje. Poza tym w wielu wypadkach wypisanie się z rejestru jest kompletną fikcją. Gdy Aleksander Grad został ministrem skarbu, to przecież wszystko co miał w spółkach geologicznych przeszło na jego żonę i kolegów ze wspólnych firm. Oficjalnie zrzekł się tych udziałów, ale przecież tylko ktoś niezwykle naiwny może sądzić, że to cokolwiek zmieniło i że Aleksander Grad stracił wpływ na to, co się działo. To są bajki, które działają na niektórych, ale jeśli się zna zasady działania ludzi PO, trudno się na to nabrać.

Organy kontrolne państwa, CBA czy NIK, powinny się przyjrzeć interesom rządzących i ich rodzin, bo to oni są zainteresowani tym, aby coś ukrywać. Natomiast ci, którzy próbują ten układ zmienić nie są w stanie funkcjonować biznesowo na stylu z państwem. Przecież PO ma wszystko opanowane i trudno sobie wyobrazić, żeby jakieś korzyści odniósł ktoś traktowany jako wróg tej partii. Nawet gdyby pan Guział chciał coś robić, nie dostałby złamanego zlecenia, bo jest dziś wrogiem numer jeden PO w Warszawie.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

 

 

 

------------------------------------------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do wSklepiku.pl!

Znajdziesz tam bogatą ofertę książek,sensownie poszeregowane gatunkowo pozycje,przejrzysty opis danego tytułu oraz dużo ciekawych poradników.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych