Sojusz Lewicy Demokratycznej ruszył do ofensywy historycznej. Ogłosił, że chce pisać od nowa historię PRL. Oczywiście „po swojemu”. W wydanym „Niezbędniku historycznym lewicy” , zwanym już potocznie „czerwoną książeczką ” czytelnik mógł wyczytać mnóstwo rewelacji. Na przykład , że "Stan wojenny był uzasadniony" a PRL – zwłaszcza w okresie Edwarda Gierka, był niemal krainą mlekiem i miodem płynącą.
I tak w roku 1980, pod koniec gierkowskiej dekady, czytamy, że:
„w Polsce było 11,5 tys. przedszkoli i 1,5 tys. żłobków. Dzisiaj mamy w Polsce ok. 8 tys. przedszkoli i kilkaset żłobków. System kartkowy gwarantował każdemu obywatelowi zakup podstawowej puli towarów po niskiej cenie. W sytuacji realnej groźby interwencji radzieckiej decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego trzeba uznać za uzasadnioną, spowodowaną chęcią minimalizacji liczby ofiar”.
Tomasz Kalita z SLD, komentujący wydanie „czerwonej książeczki” podkreślał, że:
„Dotąd tylko prawica zajmowała się historią, a my tego tematu unikaliśmy. Uznaliśmy, że to błąd, bo na polu historii też toczy się walka polityczna”.
Więc przypomnijmy - PRL był ustrojem totalitarnym - kontrolował każdy przejaw życia swoich obywateli. Przyjrzyjmy się jak to odbywało się chociażby na niwie życia kulturalnego, na przykładzie produkcji filmów.
Sieć cenzorów i komisji
Produkcja filmu i jego realizacja odbywała się wedle ściśle określonych procedur, każdy powstający film musiał mieć swoje uzasadnienie i przejść przez sieć cenzorów na różnych etapach produkcji. Najpierw był to scenariusz, który nawet po zatwierdzeniu z różnych powodów cenzor mógł zakwestionować, jeśli nie w całości to w znacznej części lub z poszczególnych scen. Film do realizacji kwalifikowała tzw. komisja scenariuszowa, która powoływana była przy każdym zespole filmowym. To ona decydowała o tym , czy scenariusz będzie skierowany na dalszą drogę czy nie.
Skład komisji tworzyli politrucy i zaufani towarzysze partii, obawiający się każdej, nawet najbardziej niewinnej aluzji dotyczącej systemu. Jeśli jednak zdarzyło się im coś przeoczyć, spieszył z pomocą informator SB, którego na swoim stanie miała każda ekipa filmowa – mógł pracować jako akwizytor, czy technik planu. To on wyłapywał zmiany w realizacji scenariusza czy pozacenzuralne sugestie reżysera na planie filmowym. Wtedy reżysera wzywano na rozmowę dyscyplinującą, dając do zrozumienia, że wszystko odbywa się pod pełną kontrolą. Innym etapem była kolaudacja, a więc przedstawienie zrealizowanego filmu przed specjalną komisją orzekającą o odbiorze, połączone z dyskusją na temat jego wartości i ideowego oddziaływania. Szczególne znaczenie przywiązywano do wymowy politycznej, domagając się nie rzadko wprowadzenia zmian do utworu przez usunięcie jego poszczególnych scen lub zarządzając restrykcje co do jego rozpowszechniania. Kolaudację musiało przejść w PRL każde słuchowisko i widowisko telewizyjne. Urzędnicy komisji kolaudacyjnych w obawie o własne stanowiska panicznie bali się własnych przeoczeń, nadgorliwie kwestionowali wszelkie aluzje do władzy ludowej. Dla przykładu: film muzyczny z 1946 r. „Zakazane piosenki” w reżyserii Leonarda Buczkowskiego, pierwszy powojenny dopuszczony do szerokiej dystrybucji, polski film fabularny, spotkało szereg cięć cenzorskich, łącznie z wycofaniem z obiegu. Powrócił do kin po cięciach cenzorskich.
Palenie ocenzurowanych taśm
Cenzura nie ominęła nawet sztandarowego dzieła PRL, serialu telewizyjnego Czterej Pancerni i Pies" z 1966 r., w reżyserii Konrada Nałęckiego, według scenariusza i książki Janusza Przymanowskiego. Z cenzorami zderzył się „Rejs” Marka Piwowskiego, którzy żądali usunięcia „scen gry w dupaka”; gdy sprawa otarła się o Ministerstwo Kultury i była tam szeroko dyskutowana, scenę ostatecznie przywrócono. Anulowanie postanowień komisji jednak było bardzo rzadkie. Decyzja o usunięciu scen wiązała się z komisyjnym paleniem wyciętych skrawków taśmy filmowej, tak że w efekcie ingerencja nie zostawiała żadnego śladu. Tylko w 1977 r. na półki z powodu cenzury odłożono takie filmy jak: „Indeks” Janusza Kijowskiego, „Jak żyć” Marcela Łozińskiego, „Palace Hotel” Ewy Kruk, „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?” Stanisława Barei, „Spokój” Krzysztofa Kieślowskiego.
Cięcia cenzorskie miały miejsce w tak głośnych filmach jak: „Człowiek z marmuru” Andrzeja Wajdy ( chodziło o sceny sugerujące, iż SB skrycie mordowało działaczy KOR) czy komedii science fiction „Seksmisja” (premiera maj 1984) Juliusza Machulskiego. W tym drugim chodziło o kwestię wypowiadaną przez jednego z bohaterów filmu: „Idziemy na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja”, scena ocalała, gdyż nie ze wszystkich kopii została wycięta.
Zmagania Barei z cenzorami
Trudne chwile wiosną 1980 r. podczas kolaudacji przeżywał film „Miś” Stanisława Barei. Komisja zaleciła usunięcie 31 scen, pozbawiając w ten sposób film jego wszystkich najważniejszych scen, w tym m.in. sceny.:
- nauki tekstu rozmowy z kierowcami przez milicjanta (Jan Kociniak); - Usunąć dialog w toalecie na komisariacie między milicjantem a prezesem; - Usunąć scenę w barze mlecznym(propozycja autorów: usunąć ujęcia ze sztućcami na łańcuszkach), -Usunąć scenę zatrzymania węglarzy z choinkami przez milicjanta; - Usunąć występy estradowe tramwajarzy ze względu na treść transparentu w tle(możliwe że istnieje materiał pozwalający na inne zmontowanie); - Usunąć biało-czerwoną szarfę z Pruskiego. - Usunąć zdanie "To jest miś na skalę naszych możliwości, a nie potrzeb"; - Usunąć zdanie „Słuszną linię ma nasza władza" (propozycja-zmienić tekst na inny komentujący wagę noworodka); -Usunąć tekst „Trzydzieste plenum spółdzielni zenum" na inne porzekadło; -Zmienić tytuł filmu „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta"(propozycja- "Ostatnia baryłeczka..."). - Zmienić nazwisko Nowochódzki na Ochódzki, itd. itd.
Bareja w PRL stale potykał się o cenzurę. Cenzura bardzo ostro zaingerowała w jego film „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?". Nakazano reżyserowi usunięcie siedmiu scen, skrócenie dwunastu i przemontowanie pięciu. Tak też było z jego serialem „Alterntywy 4”, kręconym w stanie wojennym. W serialu np. zamiast zbiórki na „blokowego totka" przez dozorcę Anioła pierwotnie w scenariuszu była puszka „na bezrobotnych w RFN". Cenzorom nie podobało się też zdanie, które wypowiada Anioł: "W Charkowie dali dwóm mężczyznom ślub i po roku urodziły się im dwojaczki". Najpierw pojawiła się propozycja zagłuszenia nazwy miasta, później zastąpienia Charkowa Nowosybirskiem. Ostatecznie cenzorzy zaproponowali użycie nazwy bułgarskiego miasta Miczurin albo enerdowskiego Karl-Marx-Stadt. Żeby odciąć się od wszelkich aluzji personalnych, na co szczególnie była wyczulona cenzura w latach 80., na początku filmu zamieszczono napis: "Rzecz dzieje się w czasie przeszłym, gruntownie przemieszanym. Wszelkie podobieństwa do spraw i postaci realnych mają charakter czysto przypadkowy".
Dziś można powiedzieć, że cały PRL to był czas przeszły, gruntownie przemieszany i w takim stanie do dziś, pozostał Leszek Miller, twórcy „czerwonej książeczki” i ich zwolennicy… Nie mówiąc już o tym, że Bareja, gdyby dziś żył, musiałby wynająć kilku Murzynów do pisania scenariuszy…
„Moja Rodzina” nr 7, 2013
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/160202-czas-przeszly-gruntownie-przemieszany-sld-pisze-historie-prl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.