Rzadko zdarza mi nie zgadzać tak głęboko z Kolegami z portalu wPolityce.pl czy tygodnika „Sieci”, by nie wahać się przed podjęciem polemiki ani sekundy. Zmartwił mnie bowiem okrutnie tekst Piotra Zaremby.
Co do pierwszej połowy tekstu Piotra, moja niezgoda dotyczy być może niuansów, ale w przypadku świństwa, chamstwa i bezczelności tak wielkiej, jaka stała się udziałem twórców niemieckiego badziewia szkalującego Armię Krajową, trudno i na niuanse zachować wewnętrzną znieczulicę.
Niemcy „poprawiają sobie takimi dziełami narodowe samopoczucie” – pisze Piotr Zaremba. Nie zgadzam się. Niemcy fałszują obraz nie tylko własnej historii, ale także polskiej i żydowskiej. I czynią to w sposób wyjątkowo cyniczny nie po raz pierwszy.
Wrażenie (z 1. odcinka serialu – przyp. KF) jest nieodparte. Niemcy są jako naród raczej sympatyczni, zajmują się głównie pomaganiem Żydom, grzeszą co najwyżej nadmierną wojenną hucpą, a zachowania represyjne, związane z fanatyzmem rasowym czy ideologicznym, to domena aparatu nazistowskiego, w pewien sposób zewnętrznego od zwykłych ludzi
– pisze Piotr Zaremba.
A jednocześnie chwilę potem dodaje coś, co budzi już mój głęboki sprzeciw. Długi cytat, ale kluczowy:
Co powiedziawszy, nie zgodzę się jednak z protestami, np. Prawa i Sprawiedliwości, przeciw pokazywaniu tego serialu w polskiej telewizji. Żeby z czymś dyskutować, trzeba to coś znać. Protesty przeciw czemuś, o czym się tylko słyszało, są intelektualnie nierzetelne, ale też mało skuteczne. Łatwo wtedy je przedstawić jako wyraz fobii czy nawet lęku przed prawdą, której się nie chce oglądać. Z przykrością muszę stwierdzić, że reakcja znacznej części polskiej prawicy przypomina reakcje dziecka. Odpowiedzią na złe zjawiska ma być nałożenie sobie poduszki na głowę. Potwór powinien wtedy zniknąć. Ale potwór nie zniknie. To że Niemcy tak myślą coraz bardziej masowo, nie przestanie być problemem, skoro my tego nie obejrzymy.
Drogi Piotrze, nie będę owijał w bawełnę, więc wybacz dosłowności. Z pewnymi rzeczami się nie dyskutuje, po prostu wyciera się je z buta bez specjalnego przyglądania się im pod kątem ewentualnych odcieni. Żądań medialnych terrorystów, podobnie jak i terrorystów prawdziwych, nie spełnia się nigdy, jeśli nie chce się potem zaliczać „powtórki z rozrywki”. A czymże innym, jak nie medialnym terroryzmem niemieckich twórców filmu i jego orędowników, wspartych, o zgrozo, przez dzisiejsze władze Telewizji Polskiej (!) jest pokazywanie takiego obrazu II wojny światowej Polakom? Medialni terroryści nawołują, niestety, do tego samego (choć wiem oczywiście, że intencje są tu skrajnie odmienne), co Ty. Oglądajmy, dyskutujmy, oceńmy. Autorzy filmu dodają: spróbujmy zrozumieć niemieckich cywilów i ich żony, to przecież także OFIARY Hitlera.
Nie ma zgody i być nie może na żadne tego typu rozważania. Przez szacunek dla polskich bohaterów, którzy oddali życie za to, by zbrodnia jedno miała imię, przez współczucie dla ich bliskich, którzy tracili wszystko, co najcenniejsze, w imię Boga, Honoru i Ojczyzny. Wreszcie – dla przyszłych pokoleń, by pamiętały, że przyzwolenie na zbrodnie nie jest bohaterstwem, a historia zna tylko jedną prawdę, która nigdy nie leży pośrodku, zawsze zaś tam, gdzie leży naprawdę. W przeciwnym przypadku za kilkadziesiąt lat nasze wnuki i prawnuki będą się uczyć w szkole o polskich obozach śmierci, wyłącznej winie polskich pilotów pod Smoleńskiem czy tego, jak już dziś chce kłamczuszek Niesiołowski (wczoraj twierdził, że wino nie było kupowane przez PO, dziś premier przyznał, że było) – że Katyń nie był ludobójstwem.
Nie wszystko da się budować na kompromisie. Wartości najważniejsze wymagają prawdy czystej jak łzy dzieci Polaków i Żydów zamordowanych przez Niemców i Rosjan. Z wielkim szacunkiem, szanowny Piotrze, ale moim zdaniem nie podlega to żadnej dyskusji czy debacie.
Na koniec z całego serca apeluję do Państwa sumień: nie oglądajcie tego g...niota. Nie utwierdzajcie prezesa TVP, że zrobił dobrze, pokazując dzieciom ofiar zbrodniczy obraz ich rodziców. Polsce nie potrzeba dyskusji o współudziale Polaków w holokauście. Polsce potrzeba sprzeciwu wobec wciskania jej w brzuch niemieckich zbrodni. Niech nam w nim przyświeca nieśmiertelna poezja Zbigniewa Herberta.
Bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza cię twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzuca grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie”
Na koniec, Piotrze, zgadzaliśmy się co do absurdalności twierdzeń niektórych naszych kolegów, że trzeba było iść na wojnę ramię w ramię z Hitlerem. Dziś, jak widzę, zdania o emisji „Nazi matek, nazi ojców” (copyright nie mój, ale nie jestem w stanie ustalić autora tego świetnego określenia) - mamy odmienne. Nie zmienia to oczywiście mego szacunku dla, jakby powiedział Robert Mazurek, Twojej osoby, także Twoich poglądów i Twego pisania. Pozdrowienia i ukłony będą tu zatem oczywistą oczywistością.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/160042-czy-musimy-dyskutowac-o-polskiej-wspolodpowiedzialnosci-za-niemieckie-zbrodnie