Miszmasz na sobotę, czyli o odjazdach Nowaka, pi(so)łce Tuska i wodzie, która czasem nie spływa

Sławek Nowak poskarżył się, że ktoś za nim jeździ:

Już parę miesięcy temu ostrzegano mnie, że będą różne akcje przeciwko mnie. Nie będę dramatyzował, ale od dłuższego czasu docierają do mnie informacje, że będę celem ataków. Zdarza się, że jeżdżą za mną, ale ja to wytrzymam.

To nam Nowak już naprawdę odjechał! W tym samym kierunku, co Stefan Niesiołowski. Swoją drogą to szok, że po tylu staraniach ministra (stawianie fotoradarów, skandale z budową dróg) ktokolwiek w ogóle jeszcze po polskich drogach jeździ. To raczej powód do radości niż do niepokoju.

*

Podczas meczu, piłka zaatakowała Donalda Tuska i uszkodziła mu nogę. Była to pewnie pisołka, czyli piłka pisowska. Do tej pory premier ściągał plagi na Polskę, teraz spadają też na niego. To znak, że pora ze sceny zejść.

*

Hanna Gronkiewicz-Waltz poradziła Warszawiakom, zalanym przez ulewy, żeby się przyzwyczaili, a nie pomstowali. Wzruszające są te platfusine mądrości. Woda ma to do siebie, że spływa (choć, jak się okazało nie zawsze i nie dość szybko), a deszcz ma to do siebie, że pada.  Do deszczu nawet łatwiej się przyzwyczaić niż do konieczności codziennego oglądania Hanny Gronkiewicz-Waltz.

*

Być może mieszkańcy Warszawy będą musieli oglądać panią prezydent nie tylko w telewizji, ale i na żywo. Hanna Gronkiewicz-Waltz pogroziła mieszkańcom stolicy, że

urzędnicy wyjdą zza biurek i będą chodzić od drzwi do drzwi, by informować mieszkańców o zmianach dotyczących śmieci. Sama też zamierzam w tym uczestniczyć.

Warszawiakom pozostaje wywiesić karteczki: "Domokrążcom i HGW dziękujemy".

*

Ubaw jest nie tylko z platfusianymi mądrościami, ale i z obietnicami. Słońce Peru zapowiadało drugą Irlandię, powroty z Wielkiej Brytanii, wizy do USA, mieliśmy nie być drugą Grecją, a wyszła Wenecja Wschodu.

*

Jak tak dalej pójdzie, to do Warszawy zaczną przyjeżdżać tabuny Japończyków z aparatami. Bo u nas można się utopić nie tylko na Stadionie Narodowym, ale i na trasie Toruńskiej. No może to jest jakiś pomysł na realizację programu Polskie Inwestycje.

*

Julia Pitera spieszy z garścią dobrych rad dla premiera. Posłanka skomentowała załamanie w sondażach PO:

Myślę, że trzeba zabrać się do roboty. Przeanalizować, co jest tego przyczyną, to podstawowa sprawa.

W końcu ktoś prawidłowo odczytał znaki z nieba - trzeba wreszcie przestać lać wodę.

*

Tusk zapowiedział, że nie będzie się starał o fotel szefa Komisji Europejskiej. Ale Tuski już tak mają, że jedna obietnica w środę, a inna w sobotę. Nie trzeba się do tuskich słów przywiązywać.

*

Dzień przed tym, jak do Sejmu trafił prawie milion podpisów za referendum w sprawie sześciolatków premier Tusk zorganizował w sprawie reformy konferencję. W roli eksperta od wychowania wystąpiła Dorota Zawadzka, która wcześniej występowała w reklamie margaryny. Jaki premier tacy eksperci.

*

Podobno po konferencji premiera i superniani nastąpiło wielkie poruszenie. Ministrem zdrowia chciałby zostać Doktor House, a resort infrastruktury chętnie objąłby Bob Budowniczy. Zaś chrapkę na informatyzację kraju ma ciekawski George. A najsmutniejsze jest to, że taka ekipa mogłaby być skuteczniejsza niż zderzaki Tuska.

*

Jan Maria Rokita przegrał w sądzie proces z Konradem Kornatowskim. W ramach zadośćuczynienia były polityk PO ma zapłacić 350 tys. złotych.

W moim wieku to oznacza egzekucję do końca życia -

podsumował Rokita i stwierdził, że zastanawia się czy pod obecną ekipą rządzącą wracać do kraju. 350 tysięcy zł za określenie kogoś słowem "nikczemny"? Przecież Stefan Niesiołowski używa tego słowa przy każdym wystąpieniu telewizyjnym. Gdyby zaskarżył go każdy, wobec  kogo użył tego epitetu, a sąd uwzględniłby tylko co dziesiąte roszczenie to i tak „Niesioł” nie wypłaciłby się przez najbliższe 100 lat.