Była więźniarka pozywa tygodnik "Focus" za "polskie obozy koncentracyjne". "Jestem pewna, że wygramy". NASZ WYWIAD

www.focus.de: to za ten artykuł "Focus" będzie się musiał tłumaczyć przed olsztyńskim sądem
www.focus.de: to za ten artykuł "Focus" będzie się musiał tłumaczyć przed olsztyńskim sądem

Do Sądu Okręgowego w Olsztynie trafił kilka dni temu pozew przeciwko znanemu tygodnikowi niemieckiemu "Focus". Gazeta notorycznie i często stosuje zwrot "polskie obozy zagłady" lub "polski obóz koncentracyjny". Na dodatek w ogóle nie odpowiada na żądania sprostowania obelżywości pod naszym adresem.

W końcu wyczerpała się cierpliwość Janiny Luberdy-Zapaśnik, byłej więźniarki niemieckiego obozu koncentracyjnego w Potulicach. Pozwała ona "Focus", od którego zażądała przeprosin opublikowanych w szeregu mediach i zakazu używania kłamliwej nazwy.

CZYTAJ TAKŻE: Jest drugi pozew za „polski obóz zagłady”! Po dzienniku „die Welt” przed sądem w Polsce stanie wydawca tygodnika „Focus”. NASZ NEWS

O powodach procesowania się oraz szansach na wygraną rozmawiamy z panią Janiną Luberdą-Zapaśnik.

 

wPolityce.pl: Co sprawiło, że jednak zdecydowała się pani wystąpić sądownie przeciwko znanej niemieckiej gazecie? Wszak tego rodzaju kłamstwa ten tygodnik i inne niemieckie media używa od lat.

Janina Luberda-Zapaśnik: Właśnie powtarzanie tego kłamstwa i jego rozpowszechnianie. Jeśli chodzi o „Focus” to gdy w lutym pojawiło się takie kłamliwe określenie, to nie dosyć, że nie zareagowali na złożony protest, to w kwietniu znowu go powtórzono. W ogóle nie reagują na nasze monity. Trzeba więc ich pozwać. Mnie i innych byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych bardzo boli szerzenie kłamstwa historycznego.

 

Skąd według pani biorą się tego typu kłamstwa? Zwłaszcza w mediach niemieckich, gdzie statystycznie rzecz traktując, na pewno pracują potomkowie tych, którzy te obozy tworzyli.

Wydaje mi się, że Niemcy dążą do zminimalizowania swych win. Twierdzą coraz częściej, że są ofiarami wojny, a nie katami. Nie wiem, czy to jakiś relatywizm historyczny każe nazywać coś co było niemieckie – nazistowskim, czy hitlerowskim. Ten pozew ma na nich wymusić, aby tego wreszcie zaprzestali używać nazwy „polskie obozy koncentracyjne”.

 

Jak w pani ocenie reagują obecne władze? MSZ mówi, że reaguje za każdym razem, gdy pojawi się w mediach szkalująca Polaków nazwa.

Uważam, że MSZ reaguje dobrze. To stamtąd pojawiły się sugestie, aby na kłamstwa reagowali bezpośredni świadkowie historii, bo to będzie wspieranie działań ministerstwa. Kilka lat temu Radosław Sikorski – jeszcze jako poseł – bardzo nam pomagał, byłym więźniom obozu w Potulicach, angażował się wtedy.

Jednak bardzo źle oceniam występy prezydenta Bronisława Komorowskiego. Na uroczystości w Auschwitz w rocznicę wyzwolenia obozu nie powiedział, że chodzi o obóz niemiecki, ale nazistowski. A przecież naziści to nie była żadna nacja. Pan prezydent bał się nawet wymienić prawidłowej nazwy obozu Auschwitz – niemiecki, nazistowski. Pewnie bał się drażnić Niemców i dlatego użył „skrótu myślowego”.

 

Jak ocenia pani swoje szanse, pana Zbigniewa Osewskiego i innych osób, które zdecydują się wystąpić przed sądem przeciwko potężnym niemieckim mediom?

CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ WYWIAD. Zbigniew Osewski, który pozwał "die Welt" za "polski obóz koncentracyjny": "Nie dostałem żadnego wsparcia od naszych władz"

Oczekuję przeprosin i zakazu używania obrażającej Polaków nazwy. Co do szans, to jestem pewna na sto procent, że wygramy. Nie wyobrażam sobie, abyśmy nie wygrali posługując się jedynie prawdą historyczną. Tu nie chodzi przecież o jakieś domniemanie, ale o fakt.

 

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych