Piotr Cywiński dla wPolityce: Spór lewicy o walutę w eurokołchozie. Czy Donald Tusk jest kryptomarksistą?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Jaka jest zawartość lewicy w lewicy? Jeśli oprzeć się na opinii szefowej partii pod nazwą - nomen omen - Lewicy, posłanki Bundestagu Katji Kipping, lewica traci na lewicowości. Tej 35 letniej polityk z Drezna nie spodobała się wypowiedź starszego towarzysza Oskara Lafontaine`a, który stwierdził, że najlepszym lekarstwem na bolączki euro byłby powrót do walut narodowych. Według Kipping, Lafontaine bredzi.

Niedawno mieliśmy z nim wewnętrzne kontrowersje w kwestii euro

- określiła bardziej elegancko jego poglądy. Lafontaine to postać barwna i na lewicy wielce wpływowa. Był premierem Saary, szefem niemieckich socjaldemokratów (SPD) i rywalem kanclerza Helmuta Kohla w pierwszych wyborach po zjednoczeniu RFN z NRD. Jednak chadeckiego przeciwnika nie pokonał, nie pomógł mu w tym nawet rozgłos, który zdobył w 1990r., gdy na wiecu wyborczym w Kolonii pewna kobieta podcięła mu gardło nożem ukrytym w wiązance kwiatów. Wprawdzie później „Napoleon z Saary”, jak nazywany jest przez rodaków z powodu wielu podobieństw do małego Francuza, chciał za swe Waterloo wziąć odwet na Kohlu, lecz po efektownym zwycięstwie w wyborach lokalnych w Dolnej Saksonii wówczas premiera Gerharda Schrödera, zszedł z kieliszkami wódki na tacy do dziennikarzy zebranych pod jego domem w Saarbrücken, wzniósł toast za „powodzenie kolegi” i poinformował o wycofaniu swej kandydatury. Odtąd w RFN miał rządzić tandem kanclerza Schrödera i Lafontaine`a w roli ministra finansów i szefa niemieckich „socis”. Jednak ich udawana przyjaźń szybko przekształciła się w płomienną nienawiść.

Lafontaine tak nie podobała się „antyspołeczna polityka” Schrödera, że po 135 dniach bez słowa opuścił gabinet w Bonn, wrócił do domu i odciął się od świata. Po bodaj dwóch tygodniach wyszedł na taras z trzymanym „na barana” synkiem i oznajmił koczującym pod oknami reporterom, że ma się dobrze, poprosił żeby dali mu spokój i zapewnił, że nie wróci do pracy. Jak powiedział, tak zrobił: zrezygnował z posady ministra, z przewodnictwa w SPD, oddał legitymację partyjną i mandat posła Bundestagu, po czym utworzył własną partię Alternatywy Wyborczej Pracy i Sprawiedliwości Społecznej WASG.

To nowe ugrupowanie skupiło lewicowych doktrynerów i związkowców z zachodnich landów Niemiec. Następnym krokiem Lafontaine`a było zjednoczenie się z enerdowskimi postkomunistami z Partii Demokratycznego Socjalizmu i powołanie wspólnej partii pod nazwą Lewicy (Die Linke).

O Lafontaine wciąż jest w Niemczech głośno, nie tylko ze względów politycznych. Zapadł na raka prostaty, przeszedł operację, wrócił do polityki, włączył się w wybory lokalne w rodzinnym landzie, wprowadził Lewicę do lokalnego parlamentu, a ostatnio rzucił trzecią żonę dla urodziwej, ortodoksyjnej komunistki Sahry Wagenknecht. Ta - jak pokpiwa niemiecka prasa - „najpiękniejsza para od czasów Ericha i Margot Honeckerów” z dawnej NRD zaszyła się w małej wiosce Silwingen pod francuską granicą, lecz 70 letni „Napoleon z Saary” nie daje o sobie zapomnieć. Kilka dni temu w komentarzu dla gazety „Handelsblatt” nie zostawił suchej nitki na przebiegu europejskiej integracji i eurowalucie.

Dom, w którym nie funkcjonuje statyka, musi kiedy runąć

- napisał. Ażeby nie runął, proponuje „łagodny powrót do walut narodowych”, co tak zirytowało szefową Lewicy Katję Kipping, że publicznie zrugała starszego towarzysza:

W dobie europeizacji i globalizacji gospodarki powrót do państw narodowych byłby niemarksistowski i nierozsądny!

Choć Kipping nie powiedziała tego wprost, jej zdaniem czerwony dinozaur z Silwingen sprzeniewierza się lewicowym ideałom. Jej odwołanie się do twórcy socjalizmu naukowego i współorganizatora I Międzynarodówki ma osobliwy wydźwięk, oznacza bowiem, że Unia Europejska jest kołchozem w budowie, gdzie - zgodnie z wykładnią zmarłego przed 130 laty filozofa-rewolucjonisty Karola Marksa - dokonuje się stopniowego przekształcania systemu kapitalistycznego w socjalistyczny, jako formy przejściowej w drodze do komunizmu.

Kołchozową walutą jest euro, której posłanka Kipping broni jak źrenicy oka. Przywrócenie walut narodowych byłoby w jej opinii krokiem wstecz, a idzie przecież tak dobrze, nawet religia określana przez Marksa mianem „opium ludu” przestała w państwach świeckich stanowić hamulec w budowie powszechnego szczęścia w Europie…

Jeśli ktoś jednak myśli, że między Kipping i Lafontaine`m zaistniał konflikt ideowy, ten jest w błędzie. W gruncie rzeczy chodzi im o to samo.

Można powtarzać, że dzisiejszy system walutowy jest cudowny, ale żeby tak twierdzić trzeba być ślepym na rzeczywistość lub nie chcieć niczego dostrzec

- krytykuje Lafontaine, lecz natychmiast dodaje:

To musi być lepszy mechanizm od tego, który swego czasu zapoczątkowali Helmut Schmidt i Valéry Giscard d’Estaing na rzecz jednoczenia Europy, nie zaś po to, aby je utrudniał.

Co prawda Lafontaine nie zostawia na unii walutowej suchej nitki, jednak nie skreśla euro, lecz apeluje o podjęcie rzeczowej debaty na temat przyszłości wspólnych pieniędzy. Jeśli taka dyskusja nie nastąpi, najlepszym wyjściem byłby powrót do walut narodowych. Jego zdaniem, polityczni liderzy wykazują dziś „zatwardziały upór” i „odporność na naukę”.

Nie chcą przyjąć do wiadomości, co właściwie już wydarza się na południu Europy: demontaż demokracji, na powracający faszyzm i wielkie ludzkie cierpienie

- uzasadnił Lafontaine na antenie Deutschlandradio. Powodem jego troski nie jest jednak zanik państw narodowych, ani sam fakt istnienia euro, przeciwnie, ten lewicowy dogmatyk chce ustalenia nowych reguł, które umożliwią realizację ostatecznego celu: przekształcenia Europy w jeden ponadnarodowy organizm z „nowym” euro, opartym na nowych zasadach, twardo egzekwowanych przez jeden, ponadnarodowy rząd. Jak wspólna Europa, to wspólna Europa…

Skąd my to znamy? W języku rosyjskim Unia Europejska już dziś nazywana jest „jewrosojuzem”. Na marginesie dyskusji niemieckiej lewicy o sytuacji we wspólnocie i przyszłości eurowaluty, wyłania się pytanie dotyczące naszego podwórka: skoro istnienie państw narodowych i powrót do własnych walut byłoby - jak uzmysławia posłanka Kipping - „niemarksistowskie”, to czy Donald Tusk, zdecydowany na możliwie najszybszą zamianę złotówek na euro jest kryptomarksistą? Kim w ogóle jest szef naszego rządu, bo to, że jest złym premierem wiadomo już na pewno.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych