W towarzystwie jednego ze swoich ulubionych dziennikarzy (czego plastycznym przykładem była pluszowa maskotka lisa na pamiętnej gali "Wprost") premier Donald Tusk spędził kilkadziesiąt minut, deklarując swoje plany na przyszłość, opisując rzeczywistość polityczną, przestrzegając, obiecując i wysyłając sygnały do wielu środowisk. Prowadzący rozmowę niespecjalnie w tym przeszkadzał, ale chyba nikt nie spodziewał się innego scenariusza tego wywiadu. Finał znamy: Kampania propagandowa pt. "Tusk idzie do Unii" zakończona. Nigdzie nie idzie, zostaje tu. Twierdzi, że "decyzja jest definitywna".
Już na początku rozmowy premier rozwiał wątpliwości w sprawie swojej przyszłości - nie wybiera się do Brukseli, nie będzie kandydował na szefa Komisji Europejskiej. W przyjaznej atmosferze troski o notowania Platformy Obywatelskiej, w czasie prawie rodzinnej pogawędki z Tomaszem Lisem, premier Tusk ogłosił iż zostaje w Polsce na najbliższe lata. Jak mówił, sprawa stała się dyżurnym tematem "w Europie i w Polsce i dłużej nie mógł czekać z podjęciem decyzji. Sam mało skromnie określił się nawet "faworytem" w staraniach o szefa Komisji Europejskiej. Mimo to, faworyt nawet nie wystartował i nigdzie nie pojedzie.
To nie jest tylko problem dyskutowany w Polsce, bo zauważyłem, że od kilku tygodni z wiadomych względów – bo za rok będziemy wybierali nowe władze europy – stała się dyżurnym tematem w wielu stolicach europejskich. Nawet dzisiaj byłem w Serbii, która jest poza UE, i tam jednym z pierwszych pytań i życzeń było stwierdzenie, że będą trzymali kciuki i że żałują, że nie są w Unii, bo wspieraliby moją kandydaturę. (…) Sprawa jest w mojej ocenie poważna zarówno w wymiarze europejskim, jak i krajowym. Kiedy po raz pierwszy pojawił się ten sygnał, to oczywiście był to problem do rozstrzygnięcia. Ja podjąłem decyzję także z tego względu, że nie można trzymać w niepewności tę krajową publiczność, ale także kwestia rozstrzygnięcia wątpliwości na arenie międzynarodowej, ponieważ w ciągu najbliższych kilku tygodni musiałbym podjąć. Ale skoro dzisiaj wiem, jaką decyzję podejmuję, to nie ma powodu, żeby dłużej z tym czekać. Mój wybór jest jednoznaczny, choć sam ze sobą i z prezydentem ważyłem racje. Podjąłem decyzję o tym, że chcę być dalej polskim premierem i że do 2015 roku będę angażował się wyłącznie w sprawy krajowe.
Ciekawa jest motywacja tej decyzji. Jak zapewnia Donald Tusk - czysto osobista:
Dla mnie to jest o tyle ważna decyzja, że takiej koniunktury nie można lekceważyć, ale kiedy kładę na szali, co jest ważniejsze w moim przekonaniu, to muszę powiedzieć, że większego zaszczytu i satysfakcji nie będę miał w życiu niż w roli premiera Rzeczypospolitej. (…) Być polskim premierem to jest stukrotnie ważniejsza rzecz dla mnie niż te awanse europejskie
- ocenił Tusk.
Tusk pocieszył jednak Polaków, że marzenie o dobrobycie "nie jest bardzo odległym celem". Zasugerował jednak dość wesoło, że dwa lata, jak minie kryzys europejski, coś się może zmienić. Może.
Niezależnie od kryzysu, który toczy Europę i dotyka Polskę, to wielkie marzenie o Polsce bogatszej, o Polsce, w której dobrobyt nie jest tylko marzeniem i odległym celem, można wreszcie spełnić. W Europie zbieram wystarczająco dużo sygnałów, że to co w 2007 r. wydawało się dość proste, (…) że to jest w zasięgu polskich możliwości. Te sygnały mówią, że ten kryzys nie jutro, nie za miesiąc, ale się skończy. Nikt nie poda daty, kiedy będzie można wrócić do tego marzenia, jakim jest dobrobyt w każdym polskim domu, ale to jest kwestia kilkunastu miesięcy, może dwóch lat. Musimy zrobić wszystko, by się do tego przygotować. Mam takie przekonanie, że przy wszystkich błędach – bo 6 lat rządów to muszą być zwycięstwa i porażki – ten nasz plan i determinacja wskazuje na nas, jako tych, którzy są gotowi do podjęcia tego wyzwania
- mówił premier.
Tusk nie chciał jednak oceniać poszczególnych wpadek i porażek Platformy i jego rządu, ani analizować przyczyn pogarszających się notowań zarówno Platformy, jak i samego Tuska:
Dla mnie jest rzeczą ważną, by kiedy przychodzi kluczowy konkurs i ocena, a więc w dniu wyborów, aby wygrywać. Nie chcę, żeby to zabrzmiało pyszałkowato, ale głęboko wierzę, że tak jak w 2007, 2011 i między tymi latami, jestem w stanie poprowadzić Platformę do sukcesu w 2015 roku. Ale to nie będzie zależało od ciągłego namysłu „Boże, co się dzieje z sondażami”, ale od oceny Polaków, co udało się zrobić, a czego nie i czy ktoś inny zrobi to lepiej. (…) Sześć lat zaczynaliśmy od bardzo wysokiego pułapu, że skoro Europa żyje na poziomie wzrostu, miałem więcej odwagi, by mówić ludziom, co jesteśmy w stanie zrobić. Z czasem nastąpiła bezwzględna weryfikacja naszych możliwości. Nie mam rozżalenia, że część opinii patrzy na nas krytycznie, nieufnie. Proszę mi wierzyć na słowo, te sondaże będą się jeszcze nie raz krzyżowały. Fakt, że po 6 latach rządów utrzymujemy niezły poziom zaufania, to jestem bardzo daleki od zwątpienia, natomiast zdaję sobie sprawę, że wyzwania, które stoją przede mną są zdecydowanie poważniejsze.
Zmartwienie i irytacja sondażami jest większe u komentatorów i obserwatorów niż w moim sercu, bo mam wrażenie, że robimy dobre rzeczy
- stwierdził szef rządu.
Zdaniem Tuska krytyczną oceną Platformy powinien zająć się Jarosław Kaczyński, a nie on sam.
Jeśli uda się do 2015 r. dokończyć to, co zaczęliśmy, wyeliminować błędy, podziękować osobom, które się nie sprawdziły… Chce pan dyskusji o błędach Platformy? Niech Pan zaprosi Jarosława Kaczyńskiego, będzie miał pan godzinę litanii katastrofy, jaka w Polsce nastąpiła. Nie ma takiego dnia i godziny, bym nie analizował tego, co robię dobrze, a co źle. Jeśli bronię się przed próbą wciągnięcia mnie w dyskusję nacechowaną fatalizmem, to musiałbym zamknąć oczy i powiedzieć, że mam tego dosyć. Moim zadaniem jest przekonywać, że to, co zrobiliśmy do tej pory, jest efektem mogącym być źródłem satysfakcji dla wszystkich Polaków.
- stwierdził premier.
I dodawał, apelując do Polaków:
Chciałbym, żebyście uwierzyli, że oczekiwania, ludzka złość, „Tusk się nie nadaje”, że ta złość jest dla mnie jeszcze większą motywacją. Akurat się cieszę, że ani pan w studio, ani wielu obserwatorów nie zagłaskujecie nas
- zaznaczył Tusk.
Premier ocenił także swoje działania w kwestii ministra Gowina:
Gdybyśmy mierzyli skuteczność przywódcy ilością zwolnionych ministrów, to byłbym jednym z rekordzistów. Minister Gowin miał do wykonania pewną robotę – deregulacja i cząstkowa reforma systemu sądownictwa – z istotnej części jego pracy byłem zadowolony. Jeśli ktoś przekracza pewne granice, które ja uważam za bezpieczne dla dobrego żegnania, to się z nim żegnam
- mówił.
Nie miał sobie również wiele do zarzucenia w sprawie memorandum gazowego:
Jak się pan domyśla, także dla mnie była to sytuacja trudna. Dla mnie jest rzeczą ważną i tę sprawę prowadziliśmy niezwykle sumiennie, nie to, że niektórzy ludzie spojrzeli na mnie i powiedzieli, że się nie spisałem, ale ważniejsze jest to, że decyzje z naszym wschodnim sąsiadem są bezpieczne dla Polski. Tych decyzji, które mogły być niekorzystne dla Polski i tej części Europy, nikt na nas nie wymusił. To zamieszanie gazowe przyniosło bardzo dużą obniżkę cen gazu
- oznajmił premier. Próżno było oczekiwać pytań o szczegóły sprawy, kwestię lobbingu na rzecz rosyjskich inwestycji, czy wciąż wysokich (jednych z najwyższych w Europie!) cen gazu.
Inny gaz - łupkowy? Wszystko - w opinii premiera - wygląda świetnie i zmierza w dobrym kierunku, a utrudnienia są spowodowane kryzysem zewnętrznym. Pojawiła się jednak sformułowana groźba "sił na zewnątrz", które chcą blokować polskie marzenia w tej kwestii:
Nad tym projektem pracujemy dwa lata z okładem… Ale dlatego, że nikt w Europie nie opracował takiego systemu, który skutecznie realizowałby projekt wydobywania gazu łupkowego, był zgodny z normami europejskimi… (…) Inne kraje patrzą na nasze doświadczenia, bo byliśmy pierwsi, którzy zaczęli mierzyć się z tym problemem. To są bardzo poważne siły na zewnątrz Polski, które chciałyby zablokować wydobycie gazu łupkowego, np. poprzez lobbing w Brukseli. Wolałbym, żeby wszystko było z dnia na dzień, z roku na rok, ale te procesy muszą trwać, tym bardziej, kiedy jest się pionierem… Wydobywanie gazu łupkowego to 20 mld inwestycji w samo kopanie. Musimy dać warunki firmom zagranicznym, ale równocześnie zbudować system dobry dla Polski
- ocenił.
Kuriozalnym momentem rozmowy było też sprowadzenie afery wokół ministra Nowaka do "upodobań" i zegarków. Tak to przedstawili zarówno Lis, jak i Tusk. W rzeczywistości w sprawie kluczowe są pytania o możliwy konflikt interesów i kontrakty pozyskiwane przez spółkę CAM w obszarze firm publicznych.
Gdyby przyszłość Polski decydowała od tego, jaki zegarek nosi minister Nowak albo od mniej czy bardziej trafnie daty wizyty w Chinach, to zgodziłbym się, że to są powody, by kogoś takiego wykreślić. (…) Niech się pan przez chwilę zastanowi – czy rzeczywiście mamy tak często możliwość, także przy waszej pomocy, informowania o wielkich projektach, jakie w mediach realizujemy? Jak idzie pozytywnie, to jest norma. O wiele chętnie powiedziałbym o tym, co zrobić, abyśmy awansowali w rankingu Doing Business…
- mówił szef PO.
Tusk przyznał, że wobec niektórych objaw kryzysu jest po prostu bezradny. Stwierdził jednak, że obecny poziom bezrobocia jest na całkiem niezłym poziomie i mógłby być o wiele gorszy. Pocieszał też młodych Polaków, że gdzie indziej bezrobocie wśród młodych jest dużo większe:
Nie jestem w stanie przeciwdziałać wszystkim skutkom kryzysu, nie tacy bohaterowie jak ja polegali. Wiemy, że jest ciężko, że bezrobocie jest wielką plagą, ale wiemy też, że udało się uchronić Polskę przed absolutnym dramatem bezrobocia. To co mamy dziś w Polsce i co jest skutkiem zapaści w wymiarze globalnym jest względnie łagodnym przechodzeniem przez kryzys. (…) Nie znajdziemy sposobu, że w ciągu jednego dnia bezrobocie spadnie do poziomu 5 procent. Nasze działania to zaangażowanie miliardów złotych w inwestycje, program kredytów dla mikro i małych przedsiębiorstw, to co jest największym projektem, który pomoże ludziom zostać w Polsce i znaleźć robotę, to wykorzystanie 400 mld złotych, jakie udało się w Europie wywalczyć.
- mówił, wymieniając to, na co jego rząd chce przeznaczyć pieniądze.
Na sam koniec nie mogło zabraknąć klasycznego straszenia Prawem i Sprawiedliwością. Tusk zilustrował „drogę niepewności”, jaką przedstawia - jego zdaniem - opozycja, cytatem z Pana Tadeusza: „Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie,. Ja z synowcem na czele i? – jakoś to będzie”:
Wiem dobrze, że liderzy PiS po cichu modlą się, by Unia Europejska się rozpadła. Ale to nie mój komunikat, to słowa posłanki Pawłowicz, że głosi ten pogląd za zgodą lidera. W sprawach najważniejszych dla Polski nie chce mi się żartować i uciekać w efektowne, ale błahe dyskusje. W roku 2015 r. będziemy stać przed pytaniem o przyszłość Europy. (...) Jestem przekonany, że to co było wielką szansą polskiej cywilizacji, z czego słynęli Ślązacy, Wielkopolanie... Jestem dumny, gdy odwagę i polski rozsądek można robić na rzecz polskiej cywilizacji, to bój o to, byśmy byli zachodnią cywilizacją, gdzie jest spokój, gdzie główną rolę odgrywają ci, którzy są umiarkowani - to będzie prawdziwy dylemat. (...) Nie mam zamiaru nikim straszyć, ale mam nadzieję, że Polacy będą sami oceniali, co jest dla Polski najlepsze
- zakończył premier.
maf, TVP
---------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Kup wSklepiku.pl:Kubek lemingowy wPolityce.pl
Najgorętszy gadżet sezonu. Idealny dla wszystkich miłośników lemingozy. Kubek o głębokim wnętrzu.
Oni są lemingami - a Ty? Oni piją kawę ze starbunia - Ty możesz ją pić z naszego kubka! Najlepsza kawa, najsłodsza herbata - tylko z lemingowego kubka wPolityce.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/159444-tusk-w-tvp-nie-wybiera-sie-do-brukseli-i-obiecuje-kolejne-wyzwania-dla-polski-nie-jestem-w-stanie-przeciwdzialac-wszystkim-skutkom-kryzysu-nie-tacy-bohaterowie-jak-ja-polegali