Brazylijski gwiazdor w ŁKS Łódź. "Gdyby nie pewien drobny szczegół, to powinniśmy być zadowoleni i dumni, że w polskim klubie występował obecny reprezentant Brazylii"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. lkslodz.pl
fot. lkslodz.pl

Nasi grupowi rywale w walce o mundial Anglicy, w ostatnim meczu towarzyskim zremisowali z Brazylią 2-2. Organizatorom przyszłorocznych mistrzostw świata, remis zapewnił Paulinho, były zawodnik ŁKS Łódź.

Dziś z powodzeniem występuję w brazylijskim zespole Corinthians Sao Paulo, z którym zdobył tytuł mistrzowski w sezonie 2010-2011. Jest również kadrowiczem Luiza Felipe Scolariego, zapewne znajdzie się także, w szerokiej kadrze na przyszłoroczny Mundialu. Być może w niedługim czasie zmieni klub, gdyż kilka europejskich zespołów, rozpoczęło właśnie wyścig o młodego Brazylijczyka. Piłkarskie wróble ćwierkają, że piłkarz będzie występował w następnym sezonie w Interze Mediolan. Pomimo tego, że włoska drużyna nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów, to sam zawodnik miał wyrazić chęć gry w drużynie z Mediolanu. Jak będzie? Czas pokaże.

Tymczasem sześć lat temu zawodnik ten, rozgrywał swoje mecze na stadionie przy Al. Unii Lubelskiej 2 w Łodzi, gdzie na co dzień występują piłkarze ŁKS. Właśnie barw tego zespołu  bronił Paulinho w sezonie 2007-2008. Został pozyskany wówczas z litewskiego klubu FC Vilnius, gdzie występował przez ostatni sezony.  W łódzkiej drużynie rozegrał w sumie siedemnaście spotkań w ekstraklasie, występował na pozycji obrońcy, nie zdołał jednak wpisać się na listę strzelców. Cóż, gdyby nie pewien drobny szczegół, to powinniśmy być zadowoleni i dumni, że w polskim klubie występował obecny reprezentant Brazylii.

Historia ta, niestety ma smutny epilog. I nie mam, tu na myśli wyłącznie  łódzkiego klubu, problem jest znacznie szerszy. Okazało się, że Brazylijczyk nie zdołał przekonać do siebie włodarzy klubu. Przyszedł za darmo, a następnie pozwolono zawodnikowi odejść za darmo, nie widząc dla niego miejsca w Łodzi. Spakował się i  wyjechał do Brazylii.

Innego zdania byli skauci słynnego Corinthians, którzy dostrzegli w nim  olbrzymi potencjał. Dlatego w dwa lata po wyjeździe z Polski, postanowili zaproponować piłkarzowi kontrakt. Ten zgodził się na przedstawione mu warunki, złożył podpis, i obecnie zalicza się do kluczowych postaci klubu z Sao Paulo.

Może dlatego polskim trenerom tak trudno na europejskim rynku pracy. Doskonałym przykładem z ostatnich miesięcy, może być postać Franciszka Smudy, który przez lata marzyło o prowadzeniu niemieckiego zespołu. Po Euro 2012 dostał taką szanse. Choć klub nie zaliczał się do potentatów, walczył o utrzymanie, to były trener kadry szybko wrócił do ojczyzny. Przypomnę, że zespół prowadzony przez Smudę, nie występował w najwyższej klasie rozgrywkowej u naszych zachodnich sąsiadów. Pomimo tego, nie udało się trenerowi uchronić drużyny przed spadkiem. Na szczęście w Polsce może liczyć na wyrozumiałość.  Po kiepskim okresie w karierze, od nowego sezonu prawdopodobnie będzie prowadził krakowską Wisłę.

Tak na marginesie. Przypomniało mi się wydarzenie, które miało miejsce kilka lata temu, a bohaterem anegdoty był trener ŁKS Łódź Piotr Świerczewski, który zaliczył 70 występów w reprezentacji Polski. W taki, o to sposób starał się on przekazać założenia taktyczne swoim podopiecznym, w końcowym okresie gry:

Adams już musimy na chaos. Adams dwie minuty, powiedz mu na chaos. Musimy tam, żeby walił, bo nie ma czasu.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych