Niemiecka telewizja znów puszcza film o Smoleńsku. Pokazane cztery podejścia do lądowania plus pomocna opinia eksperta Hypkiego

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Duża niemiecka telewizja informacyjna N24 wyemitowała pod koniec maja – po raz kolejny – zrealizowany w 2010 roku brytyjski film poświęcony katastrofom lotniczym. Niemiecki jego tytuł brzmi "Tödliche Turbulenzen".

Obok kilku innych przypadków 10-minutową część poświęcono w nim tragedii 10/04.

To niewyobrażalne, że mimo oczywistych kłamstw zawartych w tej produkcji, wciąż jest ona pokazywana na świecie. I nikt przeciw temu nie protestuje. Jak przedstawiono przyczyny katastrofy?

Po krótkim wprowadzeniu o celu wizyty w Katyniu delegacji wysokich przedstawicieli Polski z prezydentem na czele, wspomnieniu o słabym wyposażeniu lotniska i mgle, lektor mówi o próbach (!) lądowania (przypomnijmy – nie było ani jednej):

Próbują raz, potem drugi, następnie trzeci raz posadzić maszynę na ziemi. Za każdym razem muszą gwałtownie przerywać lądowanie i dodawać gazu. W końcu podejmują czwartą próbę. Samolot schodzi bardzo nisko, a piloci nie przerywają lądowania.

Następnie pojawia się informacja, że samolot zahaczył o drzewo, odwrócił się na plecy i runął na ziemię.

Dowiadujemy się, że polscy i rosyjscy śledczy natychmiast po katastrofie rozpoczęli poszukiwanie przyczyn (wiemy, że natychmiast działali tylko Rosjanie...) oraz że szybko wykluczono hipotezę o niesprawności maszyny, bo przecież przeszła niedawno gruntowny przegląd techniczny i została wyposażona w systemy informujące o niebezpieczeństwie. Wreszcie lektor mówi.

Nagrania ze skrzynki uwidoczniły, że system ten wielokrotnie ostrzegał. Piloci ignorowali te sygnały. Ale dlaczego? Nagrania dostarczyły wskazówek. Gdy samolot zbliżał się do Smoleńska, usłyszeć można było, jak piloci składają meldunek jakiemuś oficerowi, który wszedł do kokpitu.

Pilot mówi:

- Wyszła mgła, nie możemy więc lądować.

Lektor pyta:

Z kim rozmawiał pilot? Głos odpowiedział:

- No to mamy problem.

Daje się słyszeć drugi głos:

- To mu się nie będzie podobało.

Lektor:

Ten fragment dialogu pozwala przypuszczać, że piloci byli pod wielkim naciskiem.

Piloci meldujący oficerowi problem z lądowaniem? Nie było żadnych podstaw, by ułożyć taką konstrukcję, nawet na podstawie zmanipulowanych zapisów rosyjskiej wersji stenogramu z zapisów rejestratora.

W dalszej części filmu brytyjski ekspert lotniczy mówi m.in.:

Piloci prominentnych osobistości stają pod szczególnym naciskiem. Ich zadaniem jest dowieźć na miejsce ważnych ludzi. Mogą co prawda być poinformowani o zbyt złych warunkach, aby lądować, ale mimo to ze względu na ważne osoby na pokładzie spróbują lądować. Dlatego są to piloci wojskowi, którzy są przyzwyczajeni do rozkazów i do podejmowania ryzyka.

Nieoceniony okazuje się, jak zawsze przy tego typu produkcjach, Tomasz Hypki:

Warto pamiętać, że wojskowi piloci w odróżnieniu od cywilnych uczeni są podejmowania ryzyka. Ta załoga niedawno skończyła szkołę, więc miała wpojone słuchanie rozkazów.

Przekaz tego krótkiego filmu, wielokrotnie powtarzanego na dużych zachodnich antenach, jest jasny: nieodpowiedzialni piloci wypełniali rozkazy ważnych pasażerów i podjęli ryzyko lądowania we mgle.

Choć wiemy, że żadnej próby lądowania nie było, a tylko JEDNO próbne podejście.

To oburzające, że niemiecka telewizja z lubością powtarza ten film, mimo że od trzech lata wiadomo, na jak fundamentalnym kłamstwie jest zbudowany.

Może by tak polski rząd zamiast walczyć z ludźmi podważającymi raport komisji Millera i powoływać specjalny zespół do bronienia swojego raportu, zainteresował się tym, co o katastrofie smoleńskiej mówi się za granicą? Można domniemywać, że niemieccy widzowie (a może też w innych krajach) będą nie raz jeszcze mieli możliwość posłuchać propagandy, obalonej już dzień po katastrofie, o czterech próbach lądowania z ekspertem Hypkim autoryzującym i biorącym czynny udział w szkalowaniu polskich pilotów.

znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych