Czy istnieje przymus jedności? - pyta Łukasz Warzecha w swoim komentarzu na temat odejścia Przemysława Wiplera z Prawa i Sprawiedliwości. Nie, nie istnieje, tak jak nie istnieje przymus małżeńskiej wierności, przyzwoitości w kontaktach międzyludzkich, lojalności, odpowiedzialności za słowo.
Kiedyś taki przymus, czy powiedzmy ściślej, kanon zachowań istniał, a nawet obowiązywał ludzi z elit, bo było zasadą, że "szlachectwo zobowiązuje". To co pozostało z tamtych, historycznych już czasów, to wzajemne szarpanie się za czuprynę i forma pozbawiona treści. A właściwie brak formy, "błyskotliwość" mierzona calami małego ekranu.
I coś jeszcze, co charakteryzuje młodych, wykształconych z wiosek, miasteczek tudzież dużych miast - spóźnione dojrzewanie emocjonalne, intelektualne i psychiczne. Co prowadzi do chaosu w głowach ludzi jeszcze młodych ale już dorosłych, a nawet przerosłych. Ten stan duszy wykorzystują starzy wyjadacze, karierowicze doświadczeni w układaniu się z władzą, korzystaniu z jej przychylności, lawirujący między prawicą i lewicą, wycwanieni w długoletniej walce o zaistnienie.
Tacy mędrcy nawołują dziś do odnowy życia politycznego w Polsce pod hasłem "czas na młodych!". Na pierwszy rzut oka brzmi dobrze, a nawet bardzo dobrze. I Przemysław Wipler przejął się tym hasłem do tego stopnia, że postanowił założyć własne ugrupowanie o banalnej nazwie "Republikanie". I zaprasza do swojego grona wszystkich, którzy nie zrealizowani swoich ambicji w Prawie i Sprawiedliwości i Platformie Obywatelskiej. I są młodzi, a nawet za takich się uważają. Lecz niedojrzali.
Niedojrzałość jest w dzisiejszej dobie życia na luzie prawdziwą plagą. A plaga ta atakuje coraz szersze kręgi społeczeństwa, zamieniając warstwy rządzące i rozproszone ale pragnące iść naprzeciw wezwaniom współczesności różne grupki o niejasnym profilu politycznym w dwa konkurujące ze sobą przedszkola. Przedszkole Platformy Obywatelskiej plus PSL, plus SLD, plus Ruch Palikota, a naprzeciwko Korwin - Mikke, Zbigniew Ziobro, PJN, Przemysław Wipler i Jarosław Gowin, który wciąż nie wie, czy już dojrzał, czy jeszcze nie dojrzał. W obu tych politycznych stadkach najważniejsza jest nie tyle Polska ile kariera budowana jej kosztem.
Zapewniam, PO tak samo martwi się masową ucieczką młodych ludzi za granicę jak i zalążek nowej partii Przemysława Wiplera. Platforma, bo traci zwolenników, Wipler, bo dzięki niesprecyzowanym pomysłom na powstrzymanie tego exodusu liczy na szybką karierę polityczną. I posługuje się republikanizmem jako osłoną dla swoich celów. Republika - słowo, które brzmi dumnie i jest tak obszerne, że posługują się nimi i na lewicy i na prawicy - mieliśmy Niemiecką Republikę Demokratyczną i mamy Chińską Republikę Ludową. Na świecie jest mnóstwo republik, a republika do republiki nie podobna. Żyjemy w społeczeństwie postkomunistycznym, w którym republikanizm kojarzy się z władzą, a nie z obywatelem. Polacy dopiero uczą się postawy obywatelskiej, czego przykładem są referenda ogłaszane dla przeprowadzania koniecznych, pożądanych przez obywateli zmian w zarządzaniu gminą, powiatem, województwem, stolicą. Państwem. To są jaskółki, które zwiastują wiosnę, wiosnę ludu, który zakosztowawszy dobrobytu na kredyt, zaczyna dojrzewać do rozumienia otaczającej go rzeczywistości i oceny sytuacji, w jaką wpędziła go klasa rządząca. Blichtr ekranu już nie zakryje mizerii ekonomicznej i moralnej ludzi sprawujących władzę, coraz częściej jawią się oni nie jako przywódcy narodu ale jako osobniki trzymające się żłobu. Tak to odczuwa i ujawnia w internecie lud republikański. I chwała mu za to.
W państwie wolnym i demokratycznym nikt nie jest przymuszany do jedności, ale republikanie powinni wyróżniać się dojrzałością polityczną i zdawać sobie sprawę z tego, że bez jedności sił nie da się odsunąć od władzy rządu cwaniaków, nieudaczników i nieuków. W rozproszeniu będziemy chwytać się za łby, popychać w kolejce do kariery i trwonić cenny czas na medialne popisy bez wartości. Swego czasu pozwoliłam sobie na ocenę inicjatywy byłych członków PiS spod znaku Ziobry, montujących w Brukseli ponoć solidarną Polskę. Uznałam, jak się okazuje słusznie, że nie dojrzali do wielkiej polityki. Radziłam: najpierw frytki, a potem pralinki.
Z dojrzałością charakteru i umysłu jest tak jak z dojrzałością owocu na drzewie. Jeden dojrzewa szybciej, inny później, a jeszcze inny pozostaje zielony do końca, a więc jest bezużyteczny. Mamy w naszej i nie tylko w naszej polityce mnóstwo takich niedojrzałych owoców. Jedne są liberalno - prawicowe, inne prawicowo - liberalne, a jeszcze inne centrowo - prawicowe. Czyli żadne, a w każdym razie bliżej nieokreślone. Ze swojej pozycji atakują jedyną jasno określoną, konserwatywną partię czyli PiS za to, że jest socjalistyczna albo że nie dba o przedsiębiorczość lub, że nie preferuje młodych. Co się tyczy młodych, pytam, skąd ich w polityce brać? Gdzie są te odkrywcze idee i rewolucyjne pomysły?
Raczej rodzi się podejrzenie, że ambitni trzydziesto i czterdziestoparolatkowie przeżywają polityczny midlife crisis. I wyruszają w podbój pod hasłem: teraz albo nigdy!. Pragnę przypomnieć, że najpierw jesteśmy piękni i młodzi, a potem jesteśmy mądrzy. Gorzej, jak jest odwrotnie. Nigdy natomiast nie będziemy nieśmiertelni w swojej cielesnej powłoce. Ziemskie życie ma to do siebie, że się zużywa. Nadzieja w życiu po życiu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158985-w-polityce-istnieje-przymus-dojrzalosci-niedojrzalosc-jest-w-dzisiejszej-dobie-zycia-na-luzie-prawdziwa-plaga
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.