Niemcy chwalą się, że wszystko mają "naj". Jeśli chodzi o najdłuższe słowa, funkcjonujące w obiegu, to mają rację. Rekordowe składało się z 67 liter

Landtag Meklemburgii-Przedpomorza zniósł ustawę, która obowiązywała od  1999 r. i miała za zadanie chronienie konsumentów przed wołowiną zakażoną BSE. Wbrew pozorom to ważna ustawa dla... językoznawstwa.

Pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się jednym z tysięcy przepisów, które codziennie są tworzone przez różne ciała polityczne w RFN, gdyby nie to, że rzeczona ustawa zawiera najdłuższe słowo niemieckie i prawdopodobnie na świecie liczące 63 litery: 

„das Rindfleischetikettierungsüberwachungsaufgabenübertragungsgesetz“.

Po polsku znaczy ono: „ustawa o monitorowaniu przekazywania powinności etykietowania mięsa wołowego”.

Teraz inne landy muszą szukać najdłuższego słowa. Było miło i długo

– mówi Eva Ewels, rzeczniczka landowego ministerstwa rolnictwa.

Uchylony w 2007 r. przepis dotyczący obrotem nieruchomości był nawet dłuższy o cztery litery i brzmiał:

„die Grundstücksverkehrsgenehmigungszuständigkeitsübertragungsverordnung”,

czyli: „Rozporządzenie dotyczące przekazywania odpowiedzialności za rozstrzyganie kwestii  dotyczących zezwolenia na obrót nieruchomościami gruntowymi”.

Tygodnik „der Spiegel”, który napisał o sprawie przechodzenia do historii ustawy z 1999 r. przypomniał, że w spokrewnionym z językiem niemieckim języku angielskim najdłuższym (jedynie 45-literowym) wyrazem (według słownika Oxford) jest: ”pneumonoultramicroscopicsilicovolcanoconiosis”, czyli obturacyjna choroba płuc.

Sami Niemcy podchodzą z humorem do cechy charakterystycznej ich języka jakim jest łatwość złożeń wyrazowych. Rok zapisuje się właśnie łącznie, tak więc teraz mamy "zweitausenddreizehnte", co nie jest szczególnie skomplikowane zważywszy na to, że druga wojna światowa zakończyła się w roku "neunzehnhundertfünfundvierzig".

Po rezygnacji przez land Meklemburgii-Przedpomorza z ustawy z rekordowo długim wyrazem nasi zachodni sąsiedzi zaczęli poszukiwać oficjalnego następcy. Językoznawcy i germaniści tłumaczą, że naturalnym kandydatem są przepisy dotyczące przemysłu i produktów chemicznych oraz prawo.

Sławomir Sieradzki/ „der Spiegel”

CZYTAJ W ORYGINALE TEKST W „DER SPIEGEL”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.