Stanisław Janecki: Tusk bagatelizuje bunt Gowina i prowokuje Schetynę. Obserwujemy starannie wyreżyserowane przedstawienie

fot. PAP/ Jacek Bednarczyk
fot. PAP/ Jacek Bednarczyk

"Skoro Donald Tusk pochwalił Jarosława Gowina za odwagę wystąpienia z otwartą przyłbicą  - to jest to oczywisty komunikat, że zupełnie inaczej traktuje Grzegorza Schetynę, który nie ma tej odwagi i który niczego dotąd nie zadeklarował. To bolesny prztyczek dla Schetyny" - uważa Stanisław Janecki, publicysta tygodnika "Sieci".

wPolityce.pl: W co tak naprawdę grają dziś Donald Tusk i Jarosław Gowin? Wiele osób oczekiwało, że po wczorajszym liście panowie się rozstaną. A tu nic, ani Tusk nie chce Gowina wyrzucać, ani Gowin z Platformy wychodzić.. Jak rozumieć sytuację w Platformie?


Stanisław Janecki: Po raz kolejny Donald Tusk wykazał się wyjątkowym sprytem. Wcale nie napadł na Jarosława Gowina, tylko trochę się powyzłośliwiał.  Ale generalnie uznał jego list za godne uwagi, odważne wystąpienie, deklarację że z otwartą przyłbicą chce startować na szefa partii. I to ma istotne znaczenie. Bo to oznacza, że nie będzie żadnej ostrej konfrontacji, czyli Donald Tusk idzie na kompletne zbagatelizowanie buntu Gowina, zrobienie z niego mało znaczącego wydarzenia. Ale opinia publiczna ma się tym ekscytować. I ta ekscytacja będzie skutecznie przez dwa miesiące odciągać uwagę opinii publicznej od istotnych problemów rządzenia, które narastają z każdym dniem.

Narastają też kłopoty koalicyjne, bo przecież dziś koalicja PO-PSL straciła na Podkarpaciu władzę, marszałkiem – został Władysław Ortyl – senator Prawa i Sprawiedliwości. W związku z tym będzie dużo gadania na bardzo mało istotny temat. I ta taktyka jest chyba zupełnie rozsądna, bo po dzisiejszej konferencji wygląda, że Jarosław Gowin wcale nie zamierza być jakimś wielkim wojownikiem. Dziś z Johnem Godsonem zarzekał się, że jest tylko reformatorem. Czyli będzie burza w szklance wody.

Drugi aspekt wypowiedzi Donalda Tuska jest taki. Skoro pochwalił Jarosława Gowina za odwagę wystąpienia z otwartą przyłbicą  - to jest to oczywisty komunikat, że zupełnie inaczej traktuje Grzegorza Schetynę, który nie ma tej odwagi i który niczego dotąd nie zadeklarował. To bolesny prztyczek dla Schetyny. Bo premier powiedział opinii publicznej i wyborcom PO: Gowin, jaki jest, taki jest, ale przynajmniej ma odwagę. A Schetyna mówi, mówi i nic z tego nie wynika. Jest facetem, który lubi sobie tylko pogadać i nic złego mi nie zrobi.


Czy to znaczy, że Tusk bardziej boi się Schetyny, niż Gowina?


Nie, chyba nie. On prowokuje  Schetynę do ujawnienia się. A Schetyna jest kunktatorem. I dopóki nie ma pewności, jakie ma poparcie w dołach partyjnych, a ono moim zdaniem jest mocno przeszacowane  - to może tak postępować. Może dojść nawet do tego, że Grzegorz Schetyna w ogóle nie wystartuje przeciw Donaldowi Tuskowi. Będzie liczył do końca, że się dogada i ostatecznie zostanie zmarginalizowany. Natomiast Jarosław Gowin zostanie potraktowany przez dobrego wujka Donalda jak ambitne, naiwne, pięknoduchowskie dziecko, które trzeba tolerować. No bo przecież nie ma złych intencji, a że się nie zna na polityce, to trudno. Od tego Platforma się nie zawali. Zademonstrujemy, że w PO, każdy może mówić co chce. Czyli wszystkie te cele, które Donald Tusk chciał zyskać ogłaszając przedwczesne wybory we władzach partii, uzyska. Będzie wiele hałasu o nic. „Wiele się musi zmienić, żeby nic się nie zmieniło” - jak głosi słynne powiedzonko Orwella z „Roku 1984”, powtórzone w  „Lamparcie” Tomassiego di Lampedusy.  Donald Tusk w cuglach wygra z Jarosławem Gowinem. Będzie mógł pokazać swoją wspaniałomyślność, a zarazem odporność na podszepty takich ludzi jak Andrzej Biernat, który powiedział, że takich zaprzańców należałoby wyrzucać. Nic takiego oczywiście się nie wydarzy. Platforma pozostanie kompletnie nie zmieniona, a ludzie będą mieli jakieś nieuchwytne wrażenie, że coś się w niej stało, że jest jakaś nowa jakość, wybory bezpośrednie...  A w rzeczywistości nic to nie zmieni.


Dzisiejszy sondaż, który opublikowała „Rzeczpospolita” dodatkowo chyba uspokoił Donalda Tuska. Bo wynika z niego, że 70 proc. wyborców Platformy tylko w nim  widzi lidera. Co jednak daje Schetynie i Gowinowi, który też jeszcze jednoznacznie  nie potwierdził startu – odwlekanie deklaracji o kandydowaniu?


Moim zdaniem po tym co Gowin usłyszał dziś od Donalda Tuska, nabrał pewności, że może spokojnie wystartować. Bo do tej pory prawdopodobnie jeszcze się wahał – czy to nie spowoduje jego wyrzucenia. A on jednak wolałby zebrać siły, żeby mieć lepsze szanse w przyszłości. Teraz  poczuje się pewnie. Choć wystąpi - jako paprotka na parapecie Donalda Tuska, która ma potwierdzić, że Platforma jest demokratyczna.  Nie wyobrażam sobie jednak, żeby Gowin nie wystartował. Natomiast jest duże prawdopodobieństwo, że Schetyna nie odważy się podjąć rękawicy. A generalnie panowie robią nam rzadki płyn w mózgu, bo obserwujemy przedstawienie wyreżyserowane starannie przez Donalda Tuska.

not. Anna Sarzyńska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych