Każdy na miejscu Donalda Tuska zapewne przyśpieszyłby wybory w swojej partii. Zaledwie wczoraj miała to być formalność. Więc mogła zostać zmieniona w senny, wielomiesięczny rytuał zakończony przewidywalnym finałem.
Pod wpływem pogarszających się sondaży te wybory wcale nie są już tak oczywiste. Pewnie Tusk je wygra, ale żeby wygrać je możliwie bezpieczną większością, musi się śpieszyć. Na dokładkę wytwarzając atmosferę psychologicznej presji, może skłonić konkurentów aby jednak się cofnęli.
Ale z wypowiedzi Tuska wynika, że chodzi o coś więcej niż o zepchnięcie Schetyny i Gowina do narożnika. Premier już sformułował tezę: to sytuacja w partii ma wpływ na sondaże. Gdyby nie było widowiskowych nieporozumień w PO, wszystko byłoby w najlepszym porządku.
Chodzi więc nie tylko o mobilizację partii, ale i znalezienie winnych. Podsunięcie ich partyjnych kolegom, ale i własnemu elektoratowi. Nie byłoby kłopotów, gdyby Schetyna i Gowin nie bruździli.
Chodzi również o znalezienie politycznych igrzysk na najbliższe miesiące. Telewizyjny obraz Tuska triumfującego w partii ma się w umysłach szerokiej publiczności zmienić w obraz triumfującego Tuska w Polsce.
I znowu: jest to w polityce pokusa naturalna. Pod warunkiem, że coś co jest przedstawiane jako panaceum innym, nie staje się panaceum dla nas samych. Jeśli Tusk sam uwierzy w swoją propagandę, to porażkę zmieni w klęskę. A wiele wskazuje na to, że tak właśnie jest: na przykład zmiany w rządzie traktowane są w jego kręgu jako okazja do wewnątrzpartyjnych przetasowań.
Przykładowo, odwołując się do najświeższych wieści z kwatery głównej PO, Tusk może coś zyskać zapraszając do rządu takich ludzi Schetyny jak Andrzej Halicki czy Rafał Grupiński na ministrów. Może coś ugrać z konkurentem i z partyjnym aparatem. Ale dla wyborców to jest komunikat nieczytelny i obojętny. Wyborca ma dojmujące poczucie, że ogląda sypiącą się, indolentną, na dokładkę piekielnie arogancką władzę. W efekcie czeka na coś całkiem innego. Traktowanie całego boiska jako jednej wielkiej Platformy Obywatelskiej może go nawet jeszcze bardziej podrażnić.
Można do woli wymieniać słabości tej ekipy i tego układu politycznego: na przykład jego mocną niesuwerenność wobec różnych ośrodków zewnętrznych. W momencie, w którym Jarosław Gowin rozpoczyna swoim listem kampanię przypominania, że PO miała kiedyś całkiem inny charakter, "Gazeta Wyborcza" serio narzeka, że premier nie stoi na czele rewolucji obyczajowej. Po czym półgębkiem wspomina, że prawie połowa wyborców PO deklaruje poglądy… centroprawicowe.
Forsowny kurs rządu w kierunku forsowania światopoglądowych nowinek, często równie niemądrych co drażniących, to miara tej niesuwerenności. Nie tylko wobec redakcji na Czerskiej, także wobec politycznej poprawności płynącej z Unii Europejskiej. To jednak raczej Tuskowi nie pomoże. Z jednej strony podrażni jego bardziej konserwatywnych wyborców. Z drugiej narazi go na zarzut, że zamiast konkretami ważnymi dla ludzi zajmuje się ideologią. W czasach prosperity zarzut to mało groźny. Ale w czasach kłopotów…
Ale ta uległość wobec europejskiej poprawności to tyleż kwestia interesu Tuska co źródło jego słabości. W momencie, kiedy w teorii stawia wszystko na jedną kartę w walce o potwierdzenie swojego mandatu, równocześnie potwierdza nasilające się pogłoski o tym, że jest brany pod uwagę jako kandydat na szefa Komisji Europejskiej. I znowu: zaledwie wczoraj wszyscy, którzy pisali o takiej ewentualności (a pierwszy napisał rok temu niżej podpisany), byli przedstawiani przez polityków PO jako mąciciele i nienawistnicy.
Dlaczego teraz to potwierdza sam zainteresowany? Czy chce postraszyć swoich kolegów, że ich porzuci? Czy uznał, że rzeczy całej nie da się dłużej kryć pod korcem. A może po prostu w jego myślenie wkradł się chaos. W każdym przypadku manewr to mocno ryzykowny. Może raczej zaszkodzić Tuskowi, wyrabiając mu opinię dezertera. Wygodnego gracza, który w chwili szczególnych kłopotów opuszcza tonący okręt. I znowu: zły sygnał dla wyborców, ale nawet i dla partyjnych działaczy. Powtórzmy: i tym razem szczególnie wkurzający, gdy nadszedł kryzys. Mobilizacji to raczej sprzyjać nie będzie.
Naturalnie taka deklaracja wcale nie oznacza, że scenariusz ewakuacji do Brukseli zostanie zrealizowany. Jest on tak naprawdę dla Tuska wyjątkowo nieporęczny. Musiałby się zdeklarować jeszcze przed eurowyborami wiosną 2014 roku – tak uzgodniono nową wyborczą procedurę. Wystawiając się na zarzut, że dba bardziej o swoje nowe miejsce pracy niż o własne państwo.
A nie miałby stuprocentowej pewności wyboru, choćby dlatego, że nie miałaby jej jego europejska partia, czyli EPP. Wyobraźmy sobie scenariusz: start Tuska, a potem powrót w niesławie do Polski. On sobie na to nie pozwoli.
To zresztą prowadzi do jeszcze innego wniosku: ci, którzy twierdzą, że Tusk wkrótce przestanie rządzić, raczej się mylą. Nie ma w PO naturalnego następcy, wiedzą to jego koledzy, rywale i on sam. Jedyny który dotrzymuje mu pola, Gowin, jest skrojony na inną partię. Platformy w umiarkowaną prawicę nie zmieni, jego obecna kampania to wstęp do odejścia. Donald Tusk jest za to idealnym kandydatem na lidera takiej partii rządzącej jaką jest ona teraz.
Pozostanie więc, tyle że będzie słaby, coraz słabszy. Za co zapłaci jego partia, on sam no i wreszcie Polska. Ale proces jego odklejania od władzy będzie procesem wieloletnim i bardzo bolesnym.
----------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------
Kup najnowszy numer miesięcznika "Na poważnie"(nr.9/10 marzec-kwiecień-maj 2013)
Tytuł numeru to "Giganci Ducha", a w środku m.in. rozmowa Marcina Wikły z prof. Andrzejem Zybertowiczem pt. "Nie wystarczy być obywatelem raz na cztery lata". Poza tym stałe felietony Piotra Zaremby i Ryszarda Czarneckiego oraz artykuły: Michała Komudy "Wokół płonącego Getta", Pawła Skibińskiego o "Recepcie na Uniwersytet", a także prof. Aleksandra Nalaskowskiego, Mileny Kindziuk i prof. Jana Żaryna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158394-ci-ktorzy-twierdza-ze-tusk-wkrotce-przestanie-rzadzic-myla-sie-proces-jego-odklejania-od-wladzy-bedzie-dlugi-i-bolesny-dla-niego-po-i-dla-polski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.