WRACAMY! Przeciętny Polak ma do wyboru albo media odwracające uwagę od najważniejszych spraw, albo cały wachlarz prawicowych fobii".
Po 1-majowej wprawce, kiedy to "Dziennik Trybuna" rozdawany był na pochodach wśród działaczy SLD, gazeta trafiła dziś do kiosków ze swoim pierwszym numerem. Czy pierwszym? Do końca nie wiadomo, bo choć numeracja nadana jak należy, redaktor naczelny Robert Walenciak pisze we wstępniaku, że "przekazuje jeszcze ciepły, zerowy egzemplarz".
Od połowy maja będziemy się ukazywać codziennie. Takie są nasze plany. Do tego czasu skrzętnie zbierać będziemy opinie wszystkich tych, którzy nam je prześlą, będziemy poprawiać projekt pisma. Ambicje mamy duże, i liczymy, że działając nawet niewielkim zespołem, w trudnych warunkach, uda nam się je zrealizować.
Warunki widać bardzo trudne, bo nie ma nawet kiedy spojrzeć w kalendarz. Do połowy maja trudno będzie czytelnikom przesłać swoje propozycje. Redaktor naczelny tak zapracowany, że nie zdążył napisać świeżego, aktualnego wstępniaka na 22 maja.
Robert Walenciak zapowiada godną kontynuację "Trybuny", zamkniętej w 2009 roku, o co zatroszczy się częściowo ten sam zespół redakcyjny. Ma jednak nowe ambicje i chce, by jego pismo nadążyło za zmianami w świecie. Wierzy, że dzisiejsza Polska potrzebuje nowej "Trybuny".
Polska jest podzielona między sektę smoleńską a wyznawców Zielonej Wyspy. Te podziały głęboko wniknęły w media, które stały się maszynkami do agitowania. Ten stan niszczy demokrację i szkodzi Polsce.
Niszczy demokrację, bo co to za demokracja, kiedy przynajmniej jedna czwarta społeczeństwa, wyborców lewicy, jest zakneblowana. Ich poglądy są zwalczane, ośmieszane, a najczęściej - pomijane. Nie ma ich w publicznej debacie!
- twierdzi Walenciak.
Świetni twórcy, obiecujący naukowcy, zdolni dziennikarze, tylko dlatego, że mają lewicowe poglądy, spychani są są gdzieś na bok, na margines, bo muszą ustępować bojownikom w wojnie Tuska i Kaczyńskiego. (...) Nasza gazeta jest próba przełamania tej chorej sytuacji
- zapowiada Walenciak, obiecując, że jego gazeta "wprowadzi do publicznej debaty nowe środowiska, dotychczas pomijane i lekceważone. Że jedna czwarta Polaków odzyska głos".
I przede wszystkim liczymy na czytelników. Na tych kupujących dawną "Trybunę", którym nie da się wmówić, że że Polska Ludowa to był a Generalna Gubernia, a na półkach w sklepach nie było nic oprócz octu. I że wczasy pracownicze albo kodeks pracy, to hamulce rozwoju
- pisze redaktor naczelny, wyliczając problemy mu bliskie: sprawy pracownicze, obrony lokatorów, obrony mniejszości, świeckiego państwa.
Czytając wstępniak naczelnego oraz laurkowe życzenia lewicowych działaczy m.in. Leszka Millera, Anny Grodzkiej, Magdaleny Środy czy Andrzeja Celińskiego, można odnieść wrażenie, że lewicowa propagandówka nie próbuje nawet ukryć swojej oczywistej misji. Za "Trybunę" trzyma kciuki nawet Tomasz Nałęcz, przyznając, że brakuje mu - "jak wielu ludziom o lewicowych przekonaniach (..) codziennego medium prezentującego lewicowy pogląd na Polskę i na świat".
Choć po przejrzeniu zawartości numeru, widać, że całość spinana była od dawna, pojawił się pewien świeży akcent. Redakcja zdążyła zareagować z lubością na sobotni "Marsz Szmat" i pogrozić prof. Krystynie Pawłowicz za jego krytykę.
Organizatorkom "Marszu Szmat" gratulujemy generalnego sukcesu i radzimy się nie przejmować drobną porażką: nie one pierwsze poległy na próbie sprowokowania prof. Pawłowicz do czynnego używania szarych komórek.
Widać ten krótki tekścik redakcja musiała dodawać w wyjątkowym pośpiechu...
Głównym postulatem pierwszego numeru jest przywrócenie punktów za pochodzenie przy egzaminach na studia.
W Polsce za darmo studiują bogaci, biedni muszą płacić. Bezpłatne, publiczne uczelnie, zamiast promować awans społeczny, stały się narzędziem reprodukcji inteligencji. Ten system wymaga zmiany
- twierdzą dziennikarze "Trybuny".
Problem bezrobocia w Polsce, który dla rządu jest tylko efektem ubocznym, wyjaśnia w obszernym wywiadzie prod. Grzegorz Kołodko.
Pierwszy numer raczej skromny w treści, za to konsekwentnie oparty na polskiej biedzie i wyzysku kapitalistów.
Całość spina apel do sprzedawców, aby umiejętnie dystrybuowali gazetę i należycie eksponowali ją na sklepowych ladach czy kioskowych wystawach:
Bez Waszej życzliwości, nie dotrzemy do naszych Czytelników. Nasz los jest w Waszych rękach.
W reanimację lewicowego dziennika zainwestował Jarosław Podolski - niedoszły prezydent Radomia, ubiegający się o stanowisko w ratuszu w barwach SLD. Z wykształcenia jest politologiem, zawodowo kierował kilkoma prywatnymi uczelniami wyższymi. Rok temu został prezydentem niesławnej Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, którą przejął reprezentowany przez Podolskiego fundusz inwestycyjny “Kopernik” po tym, jak uczelnię nieomal zamknięto. Jego nazwisko przewija się też w kontekście uczelnianych afer m.in. w Wyższej Szkole Społeczno-Ekonomicznej w Warszawie, gdzie Podolski jako prezydent złożył zawiadomienie do prokuratury podejrzewając, że w uczelni fałszuje się indeksy.
Przed ukazaniem się zerowego numeru, Walenciak zastrzegał, że Trybuna nie będzie gazetą partyjną. Po przejrzeniu pierwszego numeru można mieć obawy, że na zastrzeżeniach się skończy.
mall
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158090-nieboszczka-trybuna-reanimowana-redaktor-naczelny-zaczyna-prosba-o-wsparcie-kolportazu-i-obiecuje-oddac-glos-zakneblowanej-lewicy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.