"Walka o prawdę i pamięć o Smoleńsku jest równie istotna co walka o prawdę i pamięć o Katyniu." NASZ WYWIAD z Magdaleną Mertą

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl
wPolityce.pl

WPolityce.pl: Odbierając w imieniu męża nagrodę Kustosza Pamięci Narodowej przypomniała Pani, że Tomasz Merta uważał Katyń za „zwornik naszej tożsamości”.

Magdalena Merta: Myślę, że w Katyniu doszło do tragedii, która do dziś rzutuje na losy Polski, do zbrodni, która na zawsze odmieniła oblicze naszego kraju. Straciliśmy tam niezwykle wartościową polską elitę. Straciliśmy tam także złudzenia co do tego, kogo mamy za sąsiada. Naturalnie byliśmy świadomi bolszewickiego zagrożenia już wcześniej – mieliśmy w końcu za sobą wojnę 1920 roku za sobą, ale tak okrutne złamanie konwencji narodowych, taka niesamowita barbaria zdarzyła się dopiero w Katyniu. Myślę, że Katyń to pamięć i świadomość tego, jak mocno różnimy się od naszych sąsiadów i kogo mamy za sąsiada. Ta pamięć powinna być wskazówką na obecne i przyszłe czasy. Mentalna i kulturowa bariera między nami jest naprawdę olbrzymia. Katyń pokazał to w całej rozciągłości. Jest w Katyniu coś jeszcze innego – sprawa kłamstwa katyńskiego. To nie jest mord, który szybko doczekał się hołdu i pamięci. Musiało minąć kilkadziesiąt lat zanim odkryliśmy prawdę. Trzeba pamiętać, że śledztwo w sprawie katyńskiej do dziś nie jest zresztą zamknięte. Obecnie prowadzi je Instytut Pamięci Narodowej. Jest to wciąż otwarty proces, wciąż nie znamy całej prawdy, wciąż nie wiemy, jaki był na przykład los skrzyń katyńskich. Myślę, że w przypadku Katynia walka o pamięć jest równie istotna co sama zbrodnia. Historia Katynia nie kończy się w 1940 roku ani nawet w 1943, kiedy Niemcy odkryli groby katyńskie. Ta historia trwa do dzisiaj i wciąż do nas przemawia.

WPolityce.pl: Nowym wymiarem tej tragedii stał się Smoleńsk. Powiedziała Pani, że będzie Pani kontynuować dzieło Tomasza Merty – dbając o zachowanie pamięci i tożsamości. Walka o dojście do prawdy o Smoleńsku stanowi kluczowy element tej misji?

Magdalena Merta: Walka o prawdę i pamięć o Smoleńsku wydaje mi się równie istotna co walka o prawdę i pamięć o Katyniu. Odnoszę wręcz wrażenie, że jest to ta sama walka i ten sam wątek. Bardzo mi trudno - jako osobie tak ogromnie tęskniącej za mężem i tak zdruzgotanej tym, co stało się 10 kwietnia – wywieść jakiekolwiek dobro z tego wydarzenia. Ale jeśli miałabym się jednak o to pokusić, wskazałabym właśnie na szansę opowiedzenia o Katyniu w kontekście tragedii smoleńskiej. To otwiera drogę nie tylko do opowiedzenia o ludziach, którzy zginęli 10 kwietnia, ale również o ich misji - o tym, po co ci ludzie tam się znaleźli.

WPolityce.pl: Jakie refleksje towarzyszą Pani dzisiaj? Co w tym dniu jest dla Pani najważniejsze?

Magdalena Merta: Nie sądziłam, że dożyję tak wielkiego zaszczytu jak stanięcie do wspólnego zdjęcia z „Halnym”. To ogromne wzruszenie. Dziadek mojego męża, Stefan Merta, był żołnierzem „Szarego”, który podobnie jak „Halny” walczył w rejonie Gór Świętokrzyskich. Pamięć o dokonaniach polskiego podziemia niepodległościowego była na Kielecczyźnie bardzo żywa, także w naszym domu. To, że mogłam dzisiaj stanąć u boku Zdzisława Rachtana „Halnego” jest dla mnie czymś ogromnie ważnym, czymś, co na zawsze zostanie w mojej pamięci. Uważam za bohatera nie tylko dowódcę „Halnego”, majora Jana Piwnika, ale także  jego samego. Zdzisław Radwan to wielki żołnierz Rzeczypospolitej. Myślę, że to on jest największym bohaterem dzisiejszego dnia.

WPolityce.pl: Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Agnieszka Żurek

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych