Dwa ciała ofiar katastrofy smoleńskiej były podpisane jako Tomasz Merta. Przypomniała o tym ostanio żona śp. wiceministra kultury, Magdalena Merta. W "Naszym Dzienniku" wskazywała, że materiały prokuratorskie budzą wątpliwości. I muszą być one poważne, skoro rodzina śp. Tomasza Merty zdecydowała się w zeszłym roku na złożenie wniosku o ekshumację.
W tekście w "Naszym Dzienniku" Magdalena Merta łączy sprawę śledztwa ws. zaginięcia rzeczy osobistych jej męża z wiadomością o nieprawidłowościach związanych z identyfikacją jego ciała. I rzeczywiście może się okazać, że zaskakujące śledztwo ws. obrączki oraz dowodu osobistego Tomasza Merty ma drugie dno...
Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone przedwcześnie i w sposób zaskakująco nieprofesjonalny. Taką opinię wyraził mec. Bartosz Kownacki. W rozmowie ze Stefczyk.info zdradził, że chciał składać kolejne wnioski w tym śledztwie, a materiał zgromadzony do tej pory pozwalał na stawianie zarzutów, do czego nie doszło:
Ja w tym śledztwie miałem zamiar złożyć jeszcze szereg wniosków. Ta sprawa nie została wciąż wyjaśniona, a mamy sytuację kompromitującą. Wiemy bowiem, że była obrączka śp. Tomasza Merty, wiemy, że była ona w polskich rękach. I nie wiadomo, co się z nią stało, nikt nie ponosi odpowiedzialności za to, że ona zniknęła. To jest kuriozalne, szczególnie w kontekście zeznań urzędników, którzy w tej sprawie odegrali znaczącą rolę. Zapewne będziemy kierowali zażalenie, bowiem w mojej ocenie doszło do popełnienia co najmniej kilku przestępstw.
W świetle tych słów śledztwo należy ocenić jako nierzetelne. Z jednej strony zakończono je przed wyjaśnieniem zaginięcia rzeczy osobistych śp. Tomasza Merty, a z drugiej strony działano tak, by ochronić urzędników oraz osoby, których działania niezgodne z prawem ujawniono w toku postępowania. O co zatem chodzi? Teorii i hipotez jest wiele, jednak szczególnie jedną należałoby zweryfikować.
Ze słów Magdaleny Merty wynika wprost, że ciało jej męża mogło zostać pomylone z innym ciałem - tym, które również zostało podpisane, jako "Tomasz Merta". Skoro rodzina zdecydowała się na złożenie wniosku o ekshumację, to znak, że rodzina swoich wątpliwości nie rozwiała.
Ta sytuacja rodzi pytania. Czy w sprawie identyfikacji oraz pochówku śp. Tomasza Merty mamy do czynienia z pomyłką, której świadomi są najważniejsi urzędnicy w Polsce, w tym szefostwo MSZ?
Rzeczy osobiste, w tym dowód, obrączka, są na tyle charakterystyczne, że stanowią silny przyczynek do potwierdzenia czy zaprzeczenia czyjejś tożsamości. A zatem, jeśli w sprawie Tomasza Merty popełniono pomyłkę, jego żona natychmiast by ją wykryła, odbierając rzeczy osobiste swojego męża. Jeśli do pomyłki doszło od razu zobaczyłaby, że rzeczy, które odbiera do jej męża na pewno nie należą. Ta sytuacja kazałaby jej pytać i drążyć temat, zadawać niewygodne pytania, składać niewygodne wnioski. Pomyłka szybko wyszłaby na jaw. Jednak jeśli rzeczy zostały zniszczone o ujawnienie tej pomyłki byłoby znacznie trudniej...
Czy zatem za sprawą zniknięcia rzeczy osobistych śp. Merty stoi cyniczna gra obliczona na ukrycie kolejnego skandalu smoleńskiego? Czy możliwe jest, że najwyższe władze w Polsce podjęły akcję fałszerstwa, kradzieży, niszczenia cudzych rzeczy oraz mataczenia, by nie burzyć smoleńskiego spokoju na linii rząd Tuska-Kreml? Czy MSZ mógł realizując interesy rosyjskiej i polskiej władzy przeprowadzić akcję niszczenia rzeczy osobistych Tomasza Merty, by ukryć prawdę?
Te pytania należy postawić i domagać się wyjaśnień, żądać odpowiedzi. Jak wynika z publicznych wypowiedzi mecenasa Kownackiego oraz Magdaleny Merty śledztwo nie dało logicznej wersji zdarzeń dotyczącej tego, co stało się z rzeczami osobistymi śp. Tomasza Merty. Pokazało za to, że w tej sprawie mamy najpierw pozastanradowe procedury przesyłu rzeczy osobistych śp. Tomasza Merty (Radosław Sikorski tłumaczył je sympatią do Tomasz Merty), potem ich tajemnicze zniknięcie, a następnie międzyinstytucjonalne działania mające na celu nieodkrycie prawdy i niewykrycie sprawców.
Czy rozpętanie takiej akcji byłoby na rękę władzy? Czy nie szkoda zachodu?
Wydaje się, że nie szkoda, że jeśli doszło do pomyłki taki krok dla władzy byłby korzystny. Gdy rzeczy Tomasza Merty zniknęły, nie znane były ujawnione do dziś fakty o błędnych identyfikacjach i pochówkach. Władze mogły sądzić, że to jeden przypadek, a nie szersze zjawisko. A gdy raz weszły na drogę matactwa muszą nią iść do dziś.
Ale jest i drugie tłumaczenie - wydaje się, że dotykające znacznie poważniejszego zjawiska. Ciało śp. Merty identyfikowano za pomocą badań DNA. Ten sposób identyfikacji przedstawiano od 10 kwietnia 2010 roku za pewny, mówiono, że w tej procedurze nie ma żadnych błędów. Pomyłka w tej identyfikacji byłaby bardzo silnym sygnałem podważającym tę pewność, pokazującym, że Polacy nie mogą być pewni niczego ws. większości identyfikacji ciał ofiar smoleńskich. Jak wiemy większość z nich była identyfikowana genetycznie. Jednak widząc wskazania na bałagan w opiniach dotyczących materiałów medyczno-sekcyjnych, które przyszły z Moskwy można sądzić, że w dokumentacji dotyczącej identyfikacji genetycznej ofiar jest wielki chaos. Skala pomyłek związanych z identyfikowaniem genetycznym ofiar tragedii smoleńskiej może być ogromna, szczególnie biorąc pod uwagę liczbę pomyłek wśród ofiar identyfikowanych na podstawie wyglądu.
Ujawnienie pomyłki w identyfikacji śp. Tomasz Merty może otworzyć worek z całą serią podobnych pomyłek i wątpliwości. Jeśli w sprawie Merty doszło do błędu, w każdej innej sprawie również mogło.
I władze to wiedzą. Dlatego jeśli po 10 kwietnia okazało się, że Mertę zidentyfikowano błędnie - bo powiedzieli to Rosjanie, bo ktoś wpadł na to przypadkiem, bo ktoś rozpoznał, że rzeczy osobiste należą do kogoś innego - akcja mataczenia w tej sprawie byłaby czymś dla władzy wygodnym.
I również dlatego nie może być zgody na umorzenie śledztwa ws. rzeczy osobistych śp. Tomasza Merty na obecnym etapie. Tę sprawę trzeba wyjaśnić. Jej obecne zakończenie stawia rząd, szczególnie władze MSZ, oraz prokuraturę pod ciężkimi podejrzeniami brania udziału w spisku wymierzonym przeciwko prawdzie oraz rodzinie śp. Tomasza Merty.
Jeśli śledztwo w tej sprawie zostanie ukręcone oznacza to, że akceptacja istnienia takich podejrzeń jest dla MSZ i śledczych wygodniejsza niż prawda...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Polecamy w Sklepiku.pl: "wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r."
autorzy:Artur Bazak, Jacek Karnowski, Michał Karnowski, Paweł Nowacki, Izabella Wierzbicka
W książce znalazły się analizy publicystów oraz wzruszające wspomnienia Czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/157860-czy-za-zniknieciem-rzeczy-osobistych-sp-tomasza-merty-stoi-chec-ukrycia-kolejnego-skandalu-smolenskiego-wladza-pod-ciezkimi-podejrzeniami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.