Polski Zakład Pascala. To właśnie my przetrwamy – zahartowani, ociosani z pychy i dzięki temu ciekawsi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Mamy dzień zesłania Ducha, pozwólcie zatem na rozważanie, które - w swojej pysze - nazwałem „Polskim Zakładem Pascala a.d. 2013”.

Piękne rozważanie mistrza Błażeja przypomnę w wersji nieco strywializowanej, ale – mam nadzieję – oddającej rdzeń tego niezwykłego rachunku:

Wybierając Boga mam do stracenia pożytki ze skończonej ilości dni, jakie są mi - na tym świecie - dane, tracę zatem pewna skończoną liczbę pożytków, ale cóż zyskuje?

Nieskończoność!...

Ci, którzy lubią, jak u (uwielbianego przeze mnie) Marinusa van Reymerswaele, codziennie liczyć na stole swoje pożytki, monety utargowane od losu, niech zatem przeczytają moje proste rozważanie i sami osądzą zyski, koszty i spodziewane sukcesy.

Rozważanie napisałem (darujcie pychę) w osobie pierwszej, ale przecie każdy może je sobie sam uczynić w sobie.

***

Czytam książki, staram się być dobrze wychowany (to bardziej zasługa rodziców), a jednak ciągle słyszę, żem cham i ciemniak i niemodny frustrat.

Kiedy mówię, ze nie przepadam za propagandą zboczeń, że irytuje mnie, gdy wmawiaja mi że „Rudy” i „Zośka” byli pedałami, że rotmistrz Pilecki był zdrajcą, gdy odmawiają mi prawa do publicznego artykułowania mojego szacunku dla Powstania Warszawskiego, dla Katolickiej Wiary i dla krwi moich przodków, którzy ginęli pod biało-czerwonymi barwami... oni prychają i stukają się czoła.

Zgoda, możemy się tak komunikować, ale nie miejcie wtedy pretensji o to, że powtarzam uparcie swoje – widocznie macie problemy ze słuchem.

Pozbyłem się znajomków – wesołków podrwiwających z „moherów” i „patriotów – idiotów”, nie dlatego, że mam do nich złe emocje, ale ze zwykłego znudzenia.

Nic więcej nie potrafią wymyślić.

Ile za to zyskałem, ilu nowych ludzi – myślących podobnie jak ja – przybyło.

Obracam się tedy z kręgu ludzi poważnych, ciekawych i co najważniejsze takich, od których czegoś się mogę nauczyć, którzy niezależnie myśląc, dają mi codziennie do wiwatu, nie pozwalają utuczyć się w samozadowoleniu.

Kiedy zatem rozważam to, co ode mnie odeszło i to co zyskałem, rachunek jest radosny.

Ludzie z mojego otoczenia nieustannie mnie rozwijają, stawiają coraz to nowe cele i wymagania, zmuszają do ciągłego marszu.

Zakład jest tedy prosty – odrzucając progresywne nowinki i ich bezpłodnych propagatorów, tracę chwilowy blichtr, widok sukienek od Zienia, implantów piersi i tyłków, botoxu tam gdzie wyobraźnia nie wymyśli i nowych skandalików, a zyskuję obcowanie z prawdziwymi ludźmi, takimi z krwi i kości – choć może nie przystrojonymi w najnowsze kreacje i idee.

Hazard minimalny, straty pozorne, a zyski nie do przecenienia.

Bo to właśnie my przetrwamy – zahartowani, ociosani z pychy i dzięki temu ciekawsi.

Egoistycznie jestem po stronie, dzięki której nieustannie zyskuję, a mądra Opatrzność broni mnie przed pokusami uczestnictwa z przekrętach, łatwej sławie i... bolesnym upadkiem.

Zyskuję wiarę w przyszłość i godność do końca, tracę poklepywanie po plecach i pławienie się w blasku „society”, tracę pierwsze ławki w świątyniach.

Ale przecież mnie wystarczy ostatnie miejsce w bocznej nawie – nawie Prawdziwej Świątyni.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych