Pszczółkowski: "nie ma żadnego powodu, by przed opinią publiczną rzeczy dotyczące mankamentów pracy organów państwa ukrywać"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. komisja Millera
fot. komisja Millera

"Nasz Dziennik" w rozmowie z mecenasem Piotrem Pszczółkowskim kontynuuje temat zabezpieczenia pirotechnicznego tupolewa lecącego do Smoleńska 10 kwietnia.

CZYTAJ TAKŻE: Tupolewa przed wylotem do Smoleńska nie sprawdzono dokładnie - przyznają pirotechnicy. Prokuratura wznawia przesłuchania funkcjonariuszy BOR

Pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej pytany, czy wyobraża sobie, że nie doszło do sprawdzenia całego samolotu odpowiada:

Nie chcę wypowiadać się na temat tego, co zostało zbadane, a co nie, bo jest to domeną prokuratury. Jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie, czy wyobrażam sobie sprawdzenie tylko części samolotu, to powiedziałbym, że jest to równoznaczne z brakiem sprawdzenia czegokolwiek.

Niestety dziś trudno oceniać, co w tej sprawie zrobiono. Jak pisał portal wPolityce.pl nikt po tekście "ND" jasno nie wyjaśnił, jakie czynności przeprowadzono ws. zabezpieczenia samolotu.

CZYTAJ TAKŻE: Co z zabezpieczeniem tupolewa przed 10 kwietnia? Nikt jasno nie dementuje doniesień o nieprawidłowościach. TYLKO U NAS

Mecenas Pszczółkowski komentując zachowanie śledczych po doniesieniach gazety zaznacza:

Wydaje mi się, że prokuratura miała tu na względzie tzw. interes postępowania. Opisywane przez „Nasz Dziennik” zachowanie śledczych dla mnie oznacza tyle, że temat badania i zabezpieczenia pirotechnicznego samolotu Tu-154M przed wylotem do Smoleńska traktuje jako bardzo ważny. I ja także tak myślę. To budzi we mnie optymistyczną nutę. (...) Z punktu widzenia prawa prokuratorzy mają do dyspozycji instrumenty, aby ukrywać przed opinią publiczną pewne informacje ze śledztwa.

Zdaniem rozmówcy "ND" sprawa smoleńska powinna jednak być wyjaśniana w sposób maksymalnie jawny.

Uważam, że nie tylko kwestia zabezpieczenia pirotechnicznego samolotu powinna być publiczna, ale większość spraw podnoszonych w śledztwie smoleńskim. Ten materiał powinien być dostępny publicznie. Oczywiście poza wątkami bardzo intymnymi, delikatnymi. Dobrze, że na stronach Naczelnej Prokuratury Wojskowej jest osobna zakładka poświęcona śledztwu w sprawie katastrofy smoleńskiej, ale też z przyjemnością zobaczyłbym na niej wszystkie dokumenty jawne, jakie prokuratura zgromadziła. Wprawdzie jest to śledztwo prowadzone przede wszystkim w interesie osób pokrzywdzonych, ale można na to postępowanie patrzeć także przez pryzmat interesu publicznego, państwowego i historycznego naszego kraju. Jest to śledztwo, które dotyczy szeregu wątków – w szczególności przyczyn śmierci na obcej ziemi prezydenta RP, generalicji, elity politycznej naszego kraju, funkcjonowania naczelnych organów naszego państwa

- wyjaśnia Pszczółkowski.

Dodaje, że "nie ma żadnego powodu, by przed opinią publiczną rzeczy dotyczące mankamentów pracy organów państwa ukrywać".

Pszczółkowski uważa, że "jeśli formułowane są zarzuty pod adresem ludzi, którzy chcą odrzucić ten pierwszy przekaz o przyczynach katastrofy, jaką zaprezentowała komisja ministra Jerzego Millera, że są to ludzie, którzy szukają sensacji, podają nieprawdziwe informacje, to dobrze by było, żeby opinia publiczna mogła wyrobić sobie swoją ocenę, ale nie poprzez medialne wycieki czy wybiórczo dawkowane przez rzecznika NPW informacje ze śledztwa".

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych