Kazik Staszewski o wielkości Lecha Kaczyńskiego, „Bronku” Komorowskim – kumplu do biesiady i cyrkach ABW

Fot. Rafał Nowakowski / www.kult.art.pl
Fot. Rafał Nowakowski / www.kult.art.pl

Do sklepów trafia właśnie nowa płyta Kultu zatytułowana „Prosto”. Lider grupy Kazik Staszewski w rozmowie z portalem TVP Info opowiada o albumie, zwłaszcza tekstach piosenek na nim zawartych, w których znów za zacięciem komentuje otaczająca nas rzeczywistość.

Zapytany o utwór „Bombą na parlament” odpowiada:

„Bomba na parlament” to jest dosłowny cytat z jakiejś gazety. To nie jest wzywanie do wysadzenia parlamentu w powietrze, a zeznanie jakiegoś funkcjonariusza ABW. Takie agencje muszą od czasu do czasu udowodnić swoją przydatność, bo inaczej będą im finanse obcinać. Więc robią takie cyrki, jak z tym facetem z Krakowa, który z czterema tonami trotylu miał ciężarówką wjechać pod Sejm. To dęta i naciągana sprawa służąca temu, żeby od czasu do czasu udowadniać swoją przydatność. To było tak nieporadnie zrobione, że ja nie uwierzyłem w jakieś realne zagrożenie.

Inna piosenka zatytułowana jest „Zabiłem ministra finansów”. Kazik tłumaczy:

Czymże jest państwo? Państwo w osobie ministra finansów jest aparatem przemocy, zabierają nam uczciwie zarobione pieniądze. Zachowują się, jak regularny złodziej, który uderzy młotkiem w głowę, jak mu się nie odda pieniędzy. To taka paralela. Minister finansów, który ciągle wyciąga łapy po moje pieniądze, literalnie włamał się do mojego domu i chciał jeszcze coś zabierać, a ja go zastrzeliłem w samoobronie, żeby ratować dobytek.

Album kończy kompozycja „Życie jest piękne”. Jak mówi muzyk, chciał, „żeby to się optymistycznie zakończyło”.

Życie jest piękne, tylko z uporem maniaka próbujemy je sobie obrzydzić. Oczywiście wydarzyło się w moim życiu parę historii, na które nie miałem wpływu i można było być szczęśliwszym, ale dzisiaj jestem tylko troszeczkę nieszczęśliwy. Życie jest piękne, należy je przeżywać z pełnym sercem, z pełnym dobrodziejstwem inwentarza zwłaszcza, że niewiele go zostało. W moim przypadku na pewno jest bliżej niż dalej.

Staszewski kiedyś był zwolennikiem, czego nie ukrywał, Janusza Korwin-Mikkego. Dziś, jak się okazuje, nie odnotował nawet jego startu w uzupełniających wyborach senackich w Rybniku.

Korwin-Mikke mnie rozczarował kilka razy swoim cynizmem. Zresztą jest jedynym politykiem, który był u mnie w domu. Namawiał mnie do startu z ramienia UPR-u, bo jeszcze wtedy zdarzało mi się coś pozytywnego na ich temat powiedzieć. Powiedziałem mu, że gdybym miał dwa życia, to może bym się zdecydował, a że mam jedno, to nie chcę zamieniać inteligentnych kolegów z poczuciem humoru, na parlamentarzystów, ludzi, którym wcześniej w niczym się nie powiodło i poszli w politykę. A on mówi: „Zrobimy tak, pan wejdziesz z pierwszego miejsca, potem pan zrezygnuje i wejdzie kolejny, ten co był za panem”. Poruszył mnie taki cynizm. A jedna z jego ostatnich wypowiedzi, o niepełnosprawnych, była wręcz ohydna.

Kazik ponownie zapowiada, że na wybory się nie wybiera.

Za dużo razy już się rozczarowałem. To co ja muszę zrobić, to zapłacić podatki. Nie ma obowiązku chodzenia na wybory i absurdem jest mówienie o takim obowiązku. Zwłaszcza, gdy nie ma na horyzoncie nikogo, komu można zaufać, kto miałby jakąś wizję państwa. Teraz jest dokładnie tak, jak to lud określa: chodzi o dorwanie się do koryta i zdobycie jak najwięcej synekur dla swoich popleczników.

No i przede wszystkim mamy gigantyczny podział. Zgadzam się z Rafałem Ziemkiewiczem, który swojego czasu celnie to ujął, że spór między PO a PiS, to spór między mafią a sektą i, że przed taką alternatywą stawia Polaków nasz system polityczny. Wymagają od ciebie deklaracji czy jesteś z sekty, czy jesteś z mafii, a ja nie chcę się tak deklarować.

Staszewski nie zostawia suchej nitki na lewej stronie sceny politycznej:

Poraża mnie cynizm Palikota. Poraża mnie ślinienie się Leszka Millera do tego, aby być jeszcze premierem, podczas gdy rządy SLD były największą bodajże tragedią dla tego kraju. No i jeszcze do tego jest konglomerat Kwaśniewski, Palikot, Siwiec. Przecież to już wszystko było i nie rokuje.

Podtrzymuje natomiast opinię o Lechu Kaczyńskim jako najlepszym prezydencie po 1989 roku.

Nadal uważam, że Lech Kaczyński był najlepszy. Choć nie ukrywam, że także ze względu na brak konkurencji. No bo kto? Jaruzelski? Wałęsa? Kwaśniewski? Na pewno nie. Kaczyński miał parę takich dni, podczas których był naprawdę wielkim politykiem. Weźmy np. Gruzję. Dotarło do mnie niedawno, że on tam właśnie dzięki swojej inicjatywie i kilku swoich kolegów po fachu, powstrzymał rosyjskie wejście do Tbilisi. Bo inaczej się zdobywa zwykłe miasto, a inaczej sytuacja wygląda, gdy w tym mieście jest kilka głów państw. Tu już nawet Rosja Putina nie mogła sobie na ten rodzaj ruchu pozwolić.

Miał też kilka wpadek. Ale trzeba pamiętać, że Lech Kaczyński musiał przeciwstawiać się kolosalnej agresji mediów. Miał wyjątkowo zły PR i nic dziwnego, że czasem potrafił się zdenerwować i obrazić za coś, co nie było tego warte. Komorowski jest traktowany przez media znacznie, znacznie łagodniej.

Kazik przywołuje scenę z obecnym prezydentem, którego widział na premierze filmu „Układ zamknięty”.

Ja też tam byłem. I potem słyszałem jego wypowiedzi o filmie. Dla mnie były kuriozalne. Mówił ogólnikowo, tak jakby to, co widzieliśmy w tym filmie odbywało się nie w kraju, którego jest głową, ale np. w Tunezji. Cóż… nie jest to polityk wybitny. To taki nasz Bronek. Raz ma wąsy, raz nie ma, poluje… Jest dobry jako kumpel do biesiady, ale niekoniecznie nadaje się do stania na czele 40-milionowego państwa. Przyznam, że żałowałem, gdy na konwencji, która wybierała kandydata PO na prezydenta, odpadł Radek Sikorski.

Zapytany, czy by go poparł odpowiada:

Ja to wszystko oceniam post factum. Wtedy Sikorski nie miał jeszcze takiego bagażu wpadek i zaniechań, jako minister spraw zagranicznych, więc może bym go poparł. Mam słabość do takich charakterów, które są nietuzinkowe i niepowtarzalne.

Wreszcie Kazik ma dobra wiadomość dla swoich fanów. Deklaruje, że nawet nie rozważa końca kariery.

Jakiś czas temu zrobiłem w Belgii kompleksowe badania. Kardiolog mi powiedział, że mam serce 25-latka. I ja się tak czuję. Jak się obracasz w kręgu ludzi młodych, a tak jest ze mną, to się czujesz młodo. Poza tym, jak już mówiłem, uwielbiam to co robię, koncerty dają mi wielki power. I jeszcze należę do tej mniejszości, która może się z tego utrzymać. W związku z tym sprawa jest prosta. Chcę grać do śmierci…

Cała rozmowa na portalu tvp.info.

znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych