To jest dla mnie doświadczenie pokoleniowe. Nigdy nie zapomnę wielokilometrowej wędrówki z żoliborskiego kościoła świętego Stanisława Kostki do cmentarza powązkowskiego w tłumie, który oddawał ostatnią posługę Grzegorzowi Przemykowi. Ja szedłem ze swoimi kolegami ze studiów. Byłem wtedy na pierwszym roku uniwerku, on zginął po maturze, a właściwie w trakcie jej zdawania. Byłem więc o rok starszy od niego.
I ja, i moi koledzy mieliśmy poczucie, że mogliśmy być na jego miejscu. Wprawdzie ja nie świętowałem rok wcześniej matury na Starówce. Byłem z Pragi, nie miałem takiego nawyku. Ale potem ganiałem tam z nowymi znajomymi ze studiów wiele razy. Na manifestacje, ale i bawiąc się w tamtejszych knajpach. W każdym z tych przypadków mogłem zostać zatrzymany przez patrol. I trafić na komendę na Jezuicką. Ja, albo ktoś z moich przyjaciół.
A tam czekały młodych ludzi „atrakcje”. Chyba jeszcze przed sprawą Przemyka, czyli przed majem 1983 roku ktoś relacjonował mi sceny z tej właśnie komendy po jakiejś manifestacji. Przypominały to, co pokazał Antoni Krauze w swoim filmie „Czarny czwartek” w stosunku do zdarzeń z Grudnia '70 – szał znęcania się, zalane krwią schody, ludzie w mundurach zmienieni przez te mundury w bestie.
Czegoś takiego sam nie widziałem. Choć byłem zatrzymany za udział w manifestacji w roku 1984 – trafiłem najpierw na komendę żoliborską na Reymonta, potem na komendę wolską na Żytnią, ale w obu tych miejscach było jednak spokojniej. Uderzono mnie, owszem, pałką za nic w momencie zatrzymania, ale potem się nie znęcano. Było nieprzyjemnie, brutalnie, ale nie bestialsko.
Bestialsko jednak także bywało. Zresztą z kilku sytuacji ulicznych pamiętam ten sam powtarzający się wątek. Milicjanci pałający żądzą dokopania – mnie i podobnym do mnie. Byliśmy dla nich nagle innym narodem, jakby okupowanym, między który oni zostali rzuceni niby kosmici. Zapewne szczególną ich niechęć budzili studenci czy licealiści, do wrogości politycznej dochodziły w takich przypadkach kompleksy. Ale generalnie ten fenomen obcości pośród własnego narodu, podsycany być może frustracją, a może i lękiem, to coś co zapamiętałem do dzisiaj.
Każda policja staje w pewnych momentach na specyficznej kontrze wobec nieumundurowanej większości, zwłaszcza wobec nieumundurowanych rówieśników. Ale to było więcej niż napięcie, więcej niż kontra. To była nienawiść. Możliwe, że w roku 1982, 1983 podsycana propagandą, straszeniem tych ludzi, a może, jak twierdzili niektórzy, nawet jakimiś środkami. I warto to pamiętać. Nawet nie tym nieszczęśnikom. Tamtej władzy, która już u swojego schyłku, relatywnie nieudolna i słaba, okazała jeszcze pokłady przemyślności aby skierować jednych ludzi przeciw innym ludziom. W tym przypadku z tak jednoznacznym straszliwym skutkiem.
Skutkiem, który nie kończył się przecież wraz z zamordowaniem wrażliwego licealisty. Przypomnijmy straszenie i maltretowanie jego kolegów (choćby Wojciecha Cejrowskiego). Przypomnijmy coś szczególnie haniebnego – preparowanie śledztwa tak aby wrabiać sanitariuszy pogotowia, czy rzucić podejrzenia na Bogu ducha winną lekarkę. To robiono na wyraźne polecenie najwyższych czynników. To bym nieustannie przypomniał tym wszystkim, którzy dziś jeszcze doznają nieomal orgazmu wchodząc w subtelne flirty z ludźmi i symbolami dawnej dyktatury.
Nie tylko redaktora, który pasował Czesława Kiszczaka „człowiekiem honoru”. Także tych wszystkich, którzy fetują dziś na przykład Monikę Jaruzelską jako autorkę modnej książki, jako „córkę dyktatora”, co trzeba wypowiedzieć koniecznie z pobłażliwym, a czasem figlarnym uśmieszkiem.
Pamiętajcie, to nie jest zabawa. Za pojęciem „dyktatura” kryje się konkretne cierpienie, konkretne łajdactwa, a nie jakieś abstrakcyjne zło, z którym chcecie baraszkować.
Naprawdę to lubicie? To weźcie odpowiedzialność za zmiażdżenie wnętrzności młodziutkiego poety w taki sposób żeby nie było widać, za nękanie, pobicie i oczernianie jego matki, ze preparowanie dowodów i trzymanie w areszcie niewinnych ludzi po to aby chronić bestie w mundurach. Tylko otwarcie, głośno, nie kwitujcie tego figlarnym zmrużeniem oka.
Te uwagi dedykuję także posłance PO, która wolałaby aby uchwała w tej sprawie była po 30 latach krótsza i „bardziej zrównoważona”. Na czym to ma polegać? Ale również i tym wszystkim, także po naszej bardziej prawicowej stronie, którzy bawią się swoimi skomplikowanymi relacjami z PRL. Oby któregoś dnia jego wcale nie wyimaginowane ofiary nie zaczęły was odwiedzać po nocach. Bo to nie będą wizyty przyjemne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/157327-zastanawiaja-mnie-ludzie-ktorzy-wchodza-w-subtelne-flirty-z-ludzmi-i-symbolami-tamtej-dyktatury-na-30-lecie-mordu-na-grzegorzu-przemyku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.