Kto jest bardziej wulgarny - elity polityczne czy tzw. ludzie kultury? Poseł PO pozazdrościł Ewie Wójciak

Kto jest bardziej wulgarny - elity polityczne czy tzw. ludzie kultury? Poseł PO Zbigniew Rynasiewicz najwyraźniej  pozazdrościł Ewie Wójciak i udowodnił , że bluzga równie wprawnie, jak dyrektor teatru.

Ten Borowiak ku...s podniesie łapę czy przyp...lić?

– tak o partyjnym koledze wyraził się baron podkarpackiego PO, Zbigniew Rynasiewicz.

WIĘCEJ: "Ten Borowiak kut...s podniesie łapę, czy mu przyp...lić?!" To nie dialogi pruszkowskich gangsterów, to motywacja posła PO. WIDEO!

Pech posła polega na tym, że dzięki mikrofonowi usłyszała to cała sala. I już wkrótce wulgarnym językiem posła Rynasiewicza ma zająć się sejmowa komisja etyki.

To podobny przypadek jak Ewy Wójciak, dyrektor poznańskiego Teatru Ósmego Dnia, która wybór papieża Franciszka skomentowała na facebooku: "no i wybrali ch..a”.

Wulgarność w obu przypadkach idzie w parze z nieznajomością współczesnej techniki i środków przekazu. Co, swoją drogą, jest niezłą wskazówką, że osoby bluzgające nie grzeszą inteligencją. Poseł wyobrażał sobie, że jeśli odwróci się od mikrofonu, to usłyszą go tylko najbliżsi sąsiedzi. Pani Wójciak tłumaczyła się, że myślała, iż wpis na facebooku ma charakter wyłącznie prywatny. Dodała też, że wypowiedziała się tak, jak „robi się to ze znajomymi, przy kawie”.

Trudno wątpić, że kawa z panią Wójciak i jej artystycznymi znajomymi musi być niezapomnianym przeżyciem.

W tłumaczeniu Ewy Wójciak zawarta jest istota problemu — język bluzgów i wulgaryzmów coraz częściej jest naturalnym językiem elit.

W blasku reflektorów, przy włączonych kamerach telewizyjnych wybrańcy narodu mówią okrągłe zdania, może niezbyt głębokie i finezyjne, ale przynajmniej wyprane z wulgaryzmów. Ale kiedy nie czują się obserwowani, natychmiast z ulgą  przestawiają się na właściwy sobie sposób mówienia. Przyzwoity język uwiera ich jak elegancki but, włożony na stopę, która przez większą część życia chodziła boso.

Miałam chyba rodzaj przeczucia, gdy do ostatniego numeru tygodnika „Sieci” napisałam tekst „Kląć jak Polak”. Wpadka posła Rynasiewicza potwierdza tezę, że jeśli chodzi o wulgaryzmy, jesteśmy w ścisłej czołówce europejskiej. W tej kategorii możemy zmierzyć się tylko z Rosją i Ukrainą .

Zgoda, Anglicy ze swoim „f..” też dzielnie walczą o miejsce na podium. Zasadnicza różnica polega na tym, że język angielskich kibiców nie jest językiem elit .

Czy możemy wyobrazić sobie, że premier David Cameron, w rozmowie z najbliższymi współpracownikami, mówi jak kibol dysponujący zasobem najwyżej 1200 słów, z których znaczna część to wulgaryzmy? Wydaje się to absurdalne .

A tymczasem, jak wynika z pozwu, który wytoczyła kancelaria premiera Tuska tygodnikowi „Nie", podobne założenie w wypadku polskiego premiera traktowane jest poważnie. Tygodnik ten w okolicach Prima Aprilis opublikował zapis rozmowy, która rzekomo miała być nagrana mikrofonem kierunkowym w czasie meczu Polska — Ukraina . Z zapisu wynikało m.in ,że Donald Tusk i Grzegorz Schetyna mówią o Kwaśniewskim per „opalony „ch...k ”.

Otoczenie Tuska potraktowało sprawę z zabójczą powagą, zaczynając od oficjalnego komunikatu o „rażącym kłamstwie” a skończywszy na pozwie.

Dlaczego tak się stało ? Chyba dlatego ,że opinia publiczna skłonna była łatwo uwierzyć w prawdziwość zapisu.

Kiedy kilka lat temu zaczęły wyciekać stenogramy rozmów nagranych bez wiedzy polityków, wszyscy przeżyliśmy wstrząs.

Można było przypuszczać, że politycy są skorumpowani czy wręcz kradną. Tu nie było wielkiego zaskoczenia. Prawdziwym szokiem było jednak obnażenie sposobu ich mówienia

- uważa prof. Walery Pisarek, honorowy przewodniczący Rady Języka Polskiego, cytowany przez mnie w ostatnim numerze „Sieci”.

Zapewne nikt w wulgarności nie przebije byłego już senatora PO Romana Ludwiczaka, który podczas jednej rozmowy użył aż 141 razy słowa „k .. ”. Możemy być jednak pewni, że niejeden poseł czy artysta będzie zaciekle walczył o ten rekord.