NASZ WYWIAD. Dr Wojciechowski, socjolog mieszkający w Niemczech: "Przy wyrażeniu 'polski obóz zagłady' jest możliwość, że to leksykalne przeinaczenie"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl: obwoluta ze słynnej książki "Matka chrzestna" Gertrudy Höhler.
Fot. wPolityce.pl: obwoluta ze słynnej książki "Matka chrzestna" Gertrudy Höhler.

Dr Krzysztof Wojciechowski, od kilkudziesięciu lat związany zawodowo i prywatnie z naszym zachodnim sąsiadem dziwi się reakcjom Polaków na kłamstwa na temat Armii Krajowej w filmie wyemitowanym przez niemiecką telewizję publiczną. Nazywa te reakcje "histerycznymi".

Sprzeciwia się też ciąganiu przed sąd niemieckich gazet fałszujących historię przez pisanie "polskie obozy zagłady". Socjologowi mieszkającemu we Frankfurcie nad Odrą nie razi proniemieckość Donalda Tuska. Ba! Socjolog odnosi nawet wrażenie, że ta proniemieckość jest większa, ale premier z obawy przed "polskimi fobiami" ukrywa ją.

Przeprowadziliśmy wywiad z dr. Wojciechowskim.

 

wPolityce.pl: W wywiadzie dla „Deutschlandradio Kultur” powiedział pan, że Donald Tusk jest bardziej proniemiecki niż może to przyznać w obawie przed narodowo-chrześcijańskimi partiami. Na jakiej podstawie wysnuł Pan taki wniosek?

CZYTAJ WIĘCEJ: Donald Tusk jest jeszcze bardziej proniemiecki niż sam to przyznaje. Tak twierdzi socjolog z polsko-niemieckiego Uniwersytetu Viadrina

Dr. Krzysztof Wojciechowski: Ja nie będę tego rozwijał, bo to się opiera na moich odczuciach. I nie chciałbym tego po prostu komentować w tej chwili – ani jak przypuszczam – w ogóle. To są moje wrażenia, więc jeśli zamierza pan zrobić artykuł, to nie powinien się pan opierać na moich wrażeniach, lecz na faktach. Zatem pozostańmy przy tym jednym stwierdzeniu.

 

Czy to dobrze, że szef polskiego rządu jest pro- jakiegoś obcego kraju? Czy nie rodzi to według pana jakichś implikacji? Nie lepiej, aby był tylko propolski?

Nie proszę pana. Uważam, że powinno się być zawsze pro-postawom rozsądnym. Uważam, że kooperacja z Niemcami i dobre układanie sobie stosunków z sąsiadami w ogóle; i z Niemcami, z Rosjanami, z Czechami i Litwą jest rozsądną, a nawet mądrą postawą. I każdy kto tej postawie sprzyja jest dobrym politykiem. W Polsce niestety mądre postawy natrafiają na pewne bariery. Barierą taką są polskie fobie, uszkodzenia historyczne polskiej mentalności itd. Stąd niektórzy politycy niezbyt afiszują się ze swoim rozsądkiem i – by tak rzec – płacą trybut naszym narodowym niedoskonałościom.

 

Reakcje na film „Nasze matki, nasi ojcowie” nazwał pan histerycznymi. Czy uważa pan, że reakcja pana Juliusza Brauna, szefa TVP, reakcja polskiej ambasady w Berlinie, też były histeryczne?

Tak, tak uważam. 40-milionowy naród w środku Europy, jego aparat państwowy nie reaguje kanałami dyplomatycznymi na jakieś drobne - w całym tym medialnym strumieniu informacji, jaki przepływa przez świat - wydarzenia pokazujące nasz kraj – naszym zdaniem – w niekorzystnym świetle. Te film to jest drobny fragment niemieckiej rzeczywistości, a niemiecka rzeczywistość medialna pokazuje ostatnio Polskę w znacznie lepszym świetle niż było to dotychczas, a nawet czasem korzystniej, niż na to faktycznie zasługujemy. Taki mamy w tej chwili okres i jestem z niego bardzo zadowolony.
Reagowanie na takie rzeczy, jak ten film, jest objawem kompleksów niższości, które mamy, ale które ukrywamy.
Jest taka reguła etyczna brytyjskiego domu królewskiego: „never explain and never complain” - nie reagować na to, co się ukazuje w prasie, choćby napisali, że królowa brytyjska to lesbijka i złodziejka. Taką postawę zalecałbym wszystkim i sobie, i polskiemu rządowi, i wszystkim nam Polakom.

 

Czy zgodziłby się pan z powtarzaną przez niemiecką prasę coraz częstszą tezą, że istniały polskie obozy zagłady i czy reagowanie na te kłamstwa nazwałby pan „histerycznymi”?

Nie znam takiej tezy reprezentowanej przez jakikolwiek miarodajny czynnik. Niemcy to 80 milionowy naród i w tym narodzie znajdą się wszyscy: smakosze psich kup i zwolennicy dowolnych poglądów historycznych. Ale ani rząd niemiecki, ani żadna z poważnych organizacji, czy nikt spośród poważnych intelektualistów nie twierdzi, że obozy koncentracyjne były organizowane lub współorganizowane przez Polaków.

Ale za to w prasie niemieckiej, zwłaszcza w tej z najwyższej półki, jak np. „die Welt” twierdzenia o „polskich obozach zagłady” zdarzają się notorycznie.

CZYTAJ TAKŻE: NASZ NEWS. Polski sąd nie widzi niczego złego we frazie "polski obóz zagłady" i odrzuca wniosek przeciwko "die Welt"

Przy wyrażeniu „polski obóz zagłady” mamy zawsze możliwość, że to jest po prostu leksykalne przeinaczenie, za którym nie kryją się takie treści, jakie pod nie wkładamy.
To skrót myślowy i trzeba im na to zwracać uwagę, że to jest bardzo niezręczne wyrażenie, ale być może mają po prostu na myśli obozy koncentracyjne znajdujące się na polskim terytorium, a nie że są to obozy, w którym mamy jakikolwiek udział.

 

Tak to właśnie Niemcy tłumaczą. Ale zwrócił pan na pewno uwagę, że jeśli mowa o zbrodniach niemieckich w czasie wojny, to pojawia się wyraz nieokreślający narodowości - naziści, zaś w określeniu „polski obóz zagłady” jego twórcy i właściciele wymienieni są z nazwy. Nie razi to pana?

Ja bym tego nie przeceniał. Trzeba oczywiście napisać do redakcji, aby tego nie robili.

 

Pisać do redakcji, czy stawiać przed sądem?

Nie no! Dajmy spokój. Przecież redakcje odpowiadają: tak, bardzo nam przykro, będziemy na przyszłość zwracać na to uwagę. I na tym się powinno skończyć. Ale żeby sądzić się o takie coś? To jest właśnie świadectwo, że czujemy się niepewnie, że czujemy się ludźmi drugiej lub trzeciej kategorii, którzy muszą na drodze sądowej dochodzić poczucia własnej wartości.

Dziennik „Die Welt” ciągle przeprasza za „polskiej obozy” i ciągle o nich pisze. Nie uważa pan, że proces wytoczony temu dziennikowi przez jednego z polskich obywateli nie jest potrzebny?

CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Zbigniew Osewski, który pozwał "die Welt" za "polski obóz koncentracyjny": "Nie dostałem żadnego wsparcia od naszych władz"

Nic nie wiem na temat tego procesu. Przykro mi, jestem niedoinformowany. Nie mam najmniejszego pojęcia o jaki proces chodzi. Nie śledzę też na tyle ‘Die Welt”, aby móc twierdzić, że wciąż pisze to samo. Więc nie chciałbym tu niczego komentować.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych