O służbach specjalnych oraz wątpliwościach z nimi związanych na łamach portalu wPolityce.pl powiedziano już wiele. Bo i wiele w ostatnich latach niepokojących zdarzeń miało miejsce w tym - jakże ważnym dla bezpieczeństwa obywateli oraz prawidłowości funkcjonowania państwa - obszarze. Komentatorzy i eksperci od czasu przejęcia władzy przez Platformę Obywatelską wielokrotnie wskazywali, że w służbach dzieje się źle.
Premier mówiący publicznie, że służbami się interesować nie zamierza, działając tak, jakby się ich bał, zrzucając odpowiedzialność za działalność w służbach na podległych mu pracowników wytworzył w sektorze bezpieczeństwa narodowego patologiczny i groźny mechanizm. Działania rządu PO-PSL, brak powołania koordynatora ds. służb, wyłączenie na długi okres faktycznej parlamentarnej oraz społecznej kontroli nad służbami, spowodowały, że znów stały się one państwem w państwie. Doświadczenie ostatnich lat pokazuje, że Polska oraz Polacy nie mogą być pewni rzetelności i gwarancji udzielanych przez państwo i jego służby.
Do dziś można było sądzić, że ten patologiczny sposób działania sektora bezpieczeństwa publicznego - obrazowany choćby sprawą Amber Gold, aferą dot. Jamału II, czy dawną już aferą stoczniowo-katarską - wynika jedynie z politycznych wytycznych, z realizowania pewnego planu. Ta ewentualność nie wyklucza profesjonalizmu polskich służb. Znane są z przeszłości i współczesności służby bardzo profesjonalne, które bynajmniej nie realizowały żadnych celów, jakie miały teoretycznie wyznaczane. I można było mieć nadzieje, że w polskich służbach tli się profesjonalizm i potencjał do dobrej pracy, że wystarczy przestawić wajchę i wszystko zacznie lepiej działać.
Niestety, okazuje się, że polski rząd doprowadził do takiej zapaści w sektorze bezpieczeństwa, że profesjonalizmu polskich służb nie można być pewnym, jak nie można być pewnym, że są one wrażliwe na polskie interesy narodowe. Ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli daje podstawy, by wątpić w profesjonalizm polskich formacji.
Jak wynika bowiem z raportu po kontroli NIK służby w Polsce działają tak, jakby najważniejsze było wyłuskanie odpowiedniego kandydata. Procedura przyjmowania kandydatów do służb w świetle wyników kontroli NIK wypada w miarę dobrze (poza skandalicznym niedopasowaniem praktyki służb do regulacji prawnych np w zakresie korzystania z wariografu). Sytuacja staje się dramatyczna już po przyjęciu do służby. Kandydaci lądują zbyt często w kompetencyjnej dziurze. Nie mają szkoleń, nie mają przygotowania. Braki w specjalistycznych szkoleniach są zatrważające. To z kolei w sposób skuteczny osłabia potencjał polskich służb.
Mówi o tym dobitnie były szef Policji Marek Bieńkowski z Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK, w rozmowie zamieszczonej na portalu Izby.
Bardzo poważny problem rysuje się, jeśli chodzi o szkolenie specjalistyczne, ponieważ ono determinuje profesjonalizm działań, tych ludzi, których my dopiero co przyjęliśmy do służby. Co się okazuje - w policji jedynie w 60 proc. zrealizowano plan szkolenia dla funkcjonariuszy. Przy stwierdzonych faktach, że jedynie 1/4 ośrodków szkoleniowych było wykorzystywanych. Jeszcze gorzej było w CBA, które w 2011 roku jedynie w 50 proc zrealizowało szkolenia specjalistyczne, a w 2012 na 60 zaplanowanych ani jednego (!). My mówimy, że to nie jest uchybienie o charakterze formalnym. My mówimy, że proszę państwa nie wykorzystujecie właściwie tego okresu, by mieć właściwie przygotowanych funkcjonariuszy, którzy muszą w okresie służby przygotowawczej być jak najlepiej przygotowani do realizacji swoich zadań
- tłumaczy Bieńkowski.
Najwyższa Izba Kontroli z kolei dodaje:
NIK stoi na stanowisku, że nawet doświadczeni oficerowie Policji, SG, innych służb (w tym także CBA), powinni podlegać procesowi doskonalenia zawodowego, choćby m.in. ze względu na zmiany jakie zachodzą w systemie prawa, nie wspominając już o wielu nowych zjawiskach, które pojawiają się w otoczeniu objętym zakresem zadań poszczególnej służby.
Ze słów Marka Bieńkowskiego oraz tekstu zamieszczonego na stronie NIK wynika jasno, że polskie służby nie przygotowują swoich funkcjonariuszy do służby na rzecz państwa w sposób odpowiedni. Być może ujawnionym przez NIK stanem procesu szkolenia funkcjonariuszy można tłumaczyć fakt, że Polska do dziś nie była w stanie wytworzyć skutecznej ochrony kontrwywiadowczej, a słynna tarcza antykorupcyjna jest jedynie hasłem w ustach premiera Tuska. Hasłem, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Raport NIK powinien zaalarmować opinię publiczną, a przede wszystkich decydentów. To ostatnie jednak jest mocno wątpliwe. Wszak premier wielokrotnie pokazywał, że chciałby, żeby służby zniknęły z obszaru zainteresowania polityków, z obszaru jego zainteresowania zniknęły dawno. A jak wiadomo organ nieużywany, zanika. Więc służby - nie wykorzystywane do tego, do czego są powołane - też zanikają.
Raport NIK pokazuje, że polskie służby nie są w stanie działać profesjonalnie na rzecz dobra Polski i jej bezpieczeństwa. Czym zatem się zajmują? Partaczeniem roboty, czy też robieniem profesjonalnie czego innego...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/156868-sluzby-specjalne-w-polsce-naprawde-sa-specjalne-czym-sie-zajmuja-partaczeniem-roboty-czy-tez-robieniem-profesjonalnie-czego-innego