NASZ WYWIAD. Stanisław Janecki: Polisą ubezpieczeniową Nowaka jest wiedza o Tusku, jego rodzinie i układzie gdańskim

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wpolityce.pl/Wprost
fot. wpolityce.pl/Wprost

Sławomir Nowak jest jednym z najbardziej nielubianych i źle ocenianych ministrów w rządzie Donalda Tuska. Ze swego resortu uczynił twierdzę. Obnosi się z drogimi gadżetami. Pławi w luksusie. Przyjmuje zaproszenia od biznesmenów, z którymi potem nawiązuje lukratywne kontakty. I kłamie tłumacząc się przed opinią publiczną. Mała cześć tych zarzutów, wystarczyłaby, by zdymisjonować każdego urzędnika. Ale minister Nowak trwa. O jego szczególnej roli w otoczeniu Donalda Tuska rozmawiamy ze Stanisławem Janeckim, publicystą tygodnika "Sieci".

wPolityce.pl: „Wprost” wytoczył kolejną porcję zarzutów wobec ministra Nowaka. Do zegarków i wizyt w ekskluzywnych nocnych klubach na koszt późniejszych kontrahentów, doszły bizantyjskie rytuały w ministerstwie i ewidentne krętactwa przy próbie ich tuszowania... A mimo wszystko jego losy potoczyły się odmiennie niż losy ministra Gowina. Dlaczego?


Stanisław Janecki: Są dwa rodzaje państw. Takie, które stosują kryteria znane w dalekiej i środkowej Azji i takie, które stosują kryteria demokratyczne. Minister Nowak wpisuje się w kryteria azjatyckie z poprzednich wieków.

Przypomnę, że w czasach Ronalda Reagana był minister rolnictwa, który przyjął dwa bilety na mecz amerykańskiej ligi futbolu. Gdy to się wydało - ten człowiek natychmiast stracił stanowisko - chociaż amerykańska liga futbolu nie ma nic do ministerstwa rolnictwa. W krajach skandynawskich wydanie nawet kilku koron, czy przyjęcie podarunku, bez wpisania go do rejestru korzyści powoduje automatyczne odejście z urzędu. To nie tak, że tego się trzeba domagać. Minister sam wie o tym, co zrobił i sam podaje się do dymisji.

U nas te standardy nie obowiązują, a Sławomir Nowak i Donald Tusk bardzo nisko przesunęli granice odpowiedzialności za zachowania niehonorowe, korupcyjne, czy stwarzające wrażenie korupcyjnych. One już nie leżą na ziemi ale są głęboko wkopane pod ziemię.


Ale na czym polega szczególna pozycja Sławomira Nowaka? Bo jednak nie wszyscy ministrowie cieszą się taką wyrozumiałością, czy wręcz ochroną premiera?


Po pierwsze, gdy Sławomir Nowak zastępował Grabarczyka miał być „nową jakością”. Nowej jakości nie ma ale premier i minister udają, że jest, więc odwoływanie ministra, przywoływanie go do porządku – a przecież powodów ku temu były setki – sprawiłoby, że obietnice Donalda Tuska stałyby się ponurym żartem. Ale jest drugi powód - znacznie poważniejszy.

Sławomir Nowak od lat jest bardzo bliskim współpracownikiem Donalda Tuska, który był wcześniej szefem pomorskich struktur Platformy Obywatelskiej. Wie bardzo dużo o samym premierze i o jego rodzinie. Nowak chodzi z polisą, która nazywa się wiedza o Donaldzie Tusku i jego synu. Dlatego nie jest prostą sprawą rozliczenie go. To jest wzajemne klinczowanie się.

Donald Tusk wie, że nie może skrzywdzić tego człowieka, chociaż krzywdzi sam siebie stwarzając te wszystkie, plotki podejrzenia i fakty ujawniane przez dziennikarzy. Bo to kompromituje rząd. Ale ważniejsze jest, żeby nie wyciekły informacje, jak rzeczywiście wygląda sprawowanie władzy przez Platformę. Ten Gdańsk jest bardzo szczególny, bo tam wszystko się wykuwało, tam wszyscy świadczą sobie wzajemne  usługi. Sprawa prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, to co się z nią dzieje pokazuje jak w soczewce wszystkie patologie władzy sprawowanej przez Platformę Obywatelską. Wprawdzie społeczeństwo już dużo wie o tym sposobie sprawowania władzy, ale to jednak  mogłaby być ta kropla, która przepełnia czarę.  Ona mogłaby otworzyć usta wielu ludziom, którzy mają szczegółową wiedzę, ale na razie nie chcą mówić. A nie chcą, bo się boją, bo chcą normalnie żyć, prowadzić działalność gospodarczą i nie być na swoim terenie niszczeni. Jest wielu ludzi, którzy mają dużą wiedzę o tych przekrętach. Gdyby ta lawina została uruchomiona, mogłaby w ogóle przesądzić o tym, czy Platforma utrzyma się u władzy i czy jest w stanie osiągnąć dobry wynik w przyszłych wyborach. Dlatego Gdańsk jest pod szczególną ochroną tajemnic. Tam się wszystko zamiata pod dywan.  Tam nic nie wolno ujawnić. Stąd się wzięła sprawa sędziego Milewskiego, stad takie korowody wokół sprawy OLT Express i Amber Gold itd. Bo w Gdańsku wszystko idzie na przeczekanie.


No tak, ale klucz Gdański nie koniecznie odnosi się już do ministra Biernackiego, który dziś odebrał nominację... Marek Biernacki nigdy nie należał do gdańskiego układu Platformy. Obawiam się, że nawet nie ma pełnej świadomości na czym on polega.


Gdyby minister Biernacki został szefem spraw wewnętrznych mógłby się zająć pewnymi sprawami. A jako minister sprawiedliwości będzie miał nadzór jedynie nad sądami, bo prokuratura jest niezależna. A zresztą i sądy bardziej się liczą z Krajową Radą Sądownictwa niż z ministerstwem. Toteż gdyby nawet bardzo chciał, będzie miał niewielkie możliwości. Sam nie jest w te układy umoczony ale będzie mu bardzo trudno wiedzę, która pewnie do niego dotrze, przełożyć na kwestie operacyjne, czy procesowe. Druga rzecz – czy będzie chciał... Bo znając go można przypuszczać, że skupi się raczej na reformie sądownictwa, na walce z przewlekłością procesów sądowych i tym wszystkim co zarzuca się nam w Strasburgu.


Czyli jeśli minister Nowak odejdzie, to tylko z całym gabinetem? I żadne rewelacje prasowe nie są w stanie podważyć jego pozycji?


Minister Nowak powinien odejść już prawie natychmiast po tym, gdy został ministrem. Bo tych kompromitacji na jego koncie jest bardzo dużo. A to nie koniec. Bo przecież nikt nie mówi na razie o tym, jak zostały rozliczone te kontrakty drogowe ile tam jest patologii i zaległych płatności. Ile jeszcze afer korupcyjnych, dotyczących ustawiania przetargów drogowych. Ile jeszcze tych spraw wyjdzie  na jaw - nie wiemy. Ale ze wyjdą – można się spodziewać. Nowak nie powinien w ogóle zostać ministrem. A jeśli już został, to powinien dawno wylecieć.   Jeśli tak się nie stało to znaczy, że jest człowiekiem nie do ruszenia. Liczyłem na to, że skala jego kompromitacji jest w stanie wywołać jakieś decyzje premiera, ponieważ trzeba się liczyć z opinią publiczną.

Niewątpliwie minister Nowak jest jednym z najbardziej nielubianych członków rządu. Wskazuja na to wszystkie rankingi popularności...


Otóż to.  Ale najwyraźniej mimo braku kwalifikacji, czy złych praktyk, nie mówiąc już o historii z zegarkami i sposobem funkcjonowania całego ministerstwa, ze zleceniami dla kolegów, co jest już zupełnie nie do przyjęcia  -  on  ma chyba  coś jeszcze co go przykleiło do rządu. I to musi być bardzo mocny klej. Albo silne pole elektromagnetyczne. W każdym razie opinia publiczna nie jest w stanie wymusić tej dymisji.

rozmawiała Anna Sarzyńska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych