Luksusów Sławomira Nowaka ciąg dalszy. Minister brnie w kłamstwa, a premier przymyka oko na wybryki swego faworyta...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.wpolityce.pl
fot.wpolityce.pl

Sławomir Nowak kocha luksus i mija się z prawdą. A premier w zadziwiający sposób mu pobłaża. Takie zarzuty formułuje tygodnik "Wprost, który kontynuuje proces prześwietlania ministra transportu.


Tygodnik kontynuuje podjęty dwa tygodnie temu temat kosztownych zegarków ministra Nowak. Jak ujawnili dziennikarze minister nosi ich kilka, przy czym droższe modele, widoczne na jego przegubie warte są ponad 30 tys. zł.

Jak twierdzi sam Nowak - zegarki te wymieniał z Piotrem Wawrzynowiczem, wpływową postacią z grupy biznesowej Zygmunta Solorza.  "Wprost" policzył, że na zdjęciach z ostatnich dwóch lat na jego ręce można zobaczyć 6 różnych modeli. Po publikacji Nowak odbył  rozmowę z premierem Tuskiem, który zażądał wyjaśnień. Po czym szef rządu powiedział, że tłumaczenia Nowaka są dla niego przekonujące. I na tym sprawa się skończyła.Tygodnik tak komentuje całą sytuację:

To zabawne, że premier zamienił się w rzeczoznawcę i śledczego, który ocenia wartość zegarków swego ministra, a nie żąda  sprawozdania od stosownych służb. Pytanie, jak zachować mają się służby, takie jak CBA, po usprawiedliwieniach wygłoszonych publicznie przez szefa rządu? Na razie CBA milczy, choć opowieści Nowaka o zegarkach budzą wątpliwości.

Dziennikarze twierdzą, że w swoich tłumaczeniach Nowak mija się z prawdą. Twierdzi bowiem, że  z zegarków, które nosi jedyny, który ma większą wartość to ten otrzymany od najbliższych na urodziny. (chodzi o ekskluzywnego Ulysse Nardin, który kosztuje ok. 30 tysięcy złotych). Tyle, że, jak twierdzi "Wprost" - Nowak mówi nieprawdę.

Na jego ręce w ostatnim czasie można było zobaczyć np. Hublota all black fusion, za który w salonie trzeba zapłacić ok. 33 tysięcy złotych. Inny z zegarków używany przez Nowaka – Cuervo y Sobrinos Torpedo – kosztuje kilkanaście tysięcy. Żadnego z tych zegarków Nowak nie umieścił w oświadczeniu majątkowym, choć był do tego zobowiązany

- podkreśla tygodnik. Tymczasem - powinny być tam wpisywane przez posłów dobra o wartości wyższej niż 10 tysięcy złotych. Jak zauważa "Wprost" - niepokoju u premiera nie wzbudziło także to, że minister na drogie zegarki wymienia się z biznesmenami. Nowak, w rozmowie z "Wprost”, przyznał, że wymian takich dokonywał z Piotrem Wawrzynowiczem, który jest wpływową postacią w grupie biznesowej Zygmunta Solorza. Śladu po tych zamianach nie ma w poselskim rejestrze korzyści, choć prawo nakazuje, by wpisywać do niego otrzymywane rzeczy o wartości powyżej 600 złotych.

Tych wymian Nowak nie zgłosił do urzędu skarbowego, choć zgodnie z prawem powinien był to zrobić. W  wywiadzie dla "Rzeczpospolitej” szef resortu transportu stwierdził, że wymiana zegarków nie trwała dłużej niż tydzień.

To musiał być długi tydzień. Ekskluzywnego Hublota za ponad 30 tysięcy widać na ręce Nowaka na zdjęciach z września, listopada 2012, ale też na fotografiach ze stycznia i kwietnia tego roku

- sarkastycznie podsumnowuje "Wprost".

W najnowszym numerze tygodnik opisuje też stosunki panujące w ministerstwie transportu, z którego jak twierdzą autorzy artykułu - minister uczynił trudna do zdobycia twierdzę. Nawet wysocy rangą urzędnicy rzadko mają okazję go zobaczyć, korzysta bowiem z osobnego wejścia, pod które zajeżdża służbowym BMW. Z samochodu nie wysiada, dopóki szofer nie otworzy mu drzwi. Zaś nad wejściem kazał dobudować specjalny daszek, aby nie moknąc w razie złej pogody. Kosztowne remonty Nowak miał przeprowadzić także w gabinetach w których urzęduje. Jednak ministerstwo nie ujawniło ich kosztów. Jak twierdzi "Wprost" minister jest mocno skonfliktowany ze swoim zastępca Tadeuszem Jarmuziewiczem, który ma dość współpracy z Nowakiem i zamierza odejść z  resortu. A póki co w ministerstwie pod nieobecność ministra rządzą jego dwudziestokilkuletni współpracownicy z 27-letnią szefowa gabinetu Karoliną Kleszcz – na czele.  Z urzędnikami o dłuższym stażu minister zadawać się nie lubi. Przeważnie nie odpowiada nawet na "dzień dobry". Jeden z pracowników administracji tak opisuje relacje w urzędzie:

Zasady są cesarskie. Pan minister dba o to, by się zdrowo odżywiać. Regułą jest, że merytoryczna pracownica biura ministra jeździ z szoferem do Hali Mirowskiej po świeże ogórki, rzodkiewki i jabłka na ministerialny stół.

Jak długo Donald Tusk będzie udawał, że w resorcie transportu wszystko jest w najlepszym porządku? Że minister Nowak jest kompetentnym i uczciwym urzędnikiem?  Prawdopodobnie tak długo, jak długo ten będzie mu potrzebny do wewnątrzpartyjnych rozgrywek. Ale skoro szef rządu dostrzegł drzazgę w ministerstwie sprawiedliwości, to i belkę w resorcie transportu zobaczyć w końcu powinien. Inaczej może mu ona w końcu spaść na głowę.

ansa/ Wprost

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych