Święta, święta i po świętach. Trochę się działo i można by się pokusić o podsumowanie.
Poniedziałek. Tusk wyrzucił Gowina i „przykrył” tym wydarzeniem powstanie stowarzyszenia „Dom wszystkich: Polska” posła bez klubu - Kalisza. „Ryszard bez partii” musiał to strasznie przeżyć, bowiem zajmuje chyba pierwsze miejsce wśród parlamentarzystów III RP pod względem „parcia na szkło”. Trawersując powiedzenie cesarza Napoleona o fortunie: „szkło” jest jak męska dziwka na paradzie równości – raz da, raz nie da. Tym razem dała niewiele. Choć poseł Kalisz cieszy się stosunkowo dużym „zaufaniem społecznym”, to na szczęście (podobnie jak w przypadku Jacka Kuronia, Aleksandra Kwaśniewskiego czy mam nadzieję również obecnego prezydenta RP) nie przekłada się ono na głosy w urnach. Prawdopodobnie dlatego, ponieważ większość respondentów odpowiadających na pytanie w ankiecie nie rozumie do końca co kryje się pod pojęciem „zaufanie”. A jeśli rozumieją to uważają – ufać mogę, ale kandydata, to mam swojego. Klapa na starcie dobrze nie wróży i nie sądzę, by cała z mozołem budowana konstrukcja „kawiorowej lewicy” wypaliła.
W środę ruszył pochód 1-majowy konkurencji. Tam też nie wyszło najlepiej. I tu „szkło” znowu okazało się bezlitosne, tym razem, dla mocnego lidera emerytowanej lewicy postkomunistycznej Leszka Millera. Jako trybun ludowy (agitatorzy stanowili trzon Październikowej Rewolty – matki wielu działaczy SLD) zapomniał podstawowych haseł, które od 1989 r. powtarzają się na 1 majowych pochodach. Musiał mu suflować jakiś młodzian zza pleców, a lider powtarzał za nim słowo w słowo. Choć sam przywódca twierdził, że był bardzo zadowolony z przemówienia, które sam napisał, tylko niestety zapomniał. Widać nie było takie ważne, a po drugie świadczy to o kompletnym braku szacunku dla swoich odbiorców. Wpadka wizerunkowa poważna.
Co do dymisji ministra Gowina, to jak się dowiedziałem, że ma on zamiar kandydować na prezydenta Krakowa, cała jego walka o mocną pozycję wzięła od razu w łeb. Gowin jak na platformersa może jest i dobrym chłopem, ale polityk z niego nie najwyższego kalibru. Tyle zachodu tylko po to, by kandydować na prezydenta Krakowa? Widać intelektualista, a nie frontmen. Ale fermentu w PO jeszcze narobi. Mam nadzieję że razem z moim - prześladowanym za poglądy w mediach i we własnej formacji – ulubieńcem, posłem Godsonem.
Przyszedł 2 maja, czwartek, a wraz z nim przyszło trochę lemingów na marsz pod wezwaniem prezydenta, Gazety Wyborczej i radiowej „Trójki”. O tym wydarzeniu nie będę się rozpisywał, po na jego temat powiedziano już chyba wszystko. Można określić go jednym słowem: żenada. Znany z poczucia humoru rodem z kółka myśliwskiego (wódczano-bigosowe, przegryzane razowcem) nasz prezydent, zafundował rodakom taki wesoły marsz, który przypominał bardziej milczącą „paradę równości”, bez posła Kalisza. Do tej pory po mieście walają się jeszcze ulotki, tzw. agitki, których nikt nie zbiera. Przy okazji tej ponurej imprezy przez media „głównego nurtu” przetoczyła się dyskusja o patriotyzmie. Pisałem o tym w swoim poprzednim felietonie. Celem tych dywagacji jest znalezienie nowoczesnej definicji patriotyzmu. Według tego wzorca sprowadza się on do „nie wyrzucania śmieci przez okno” oraz „płacenia podatków”. Była prezenterka TVN, obecnie I programu „Wiadomości TVP” Beata Tadla dodała w niedzielę, że uczy swojego syna patriotyzmu, zakazując mu, by nie wyrywał cegieł z chodnika. No nie! Absolutnie się z tym nie zgadzam. Nomen omen, 31 lat temu, 3 maja 1982 r. po południu, wracałem akurat z korepetycji z łaciny i zobaczyłem, że miasto wrze. Udało mi się przedostać, omijając kordony ZOMO pod barbakan na warszawskim Starym Mieście. Spotkałem tam paru kolegów z wydziału prawa, którzy akurat odparli kamieniami kolejną szarżę milicji. Natychmiast zeszyty z łacińskimi zapiskami oddałem do depozytu bufetowej w pobliskim barze mlecznym, wyrwałem płytę chodnikową, potłukłem ją na mniejsze kawałki i ruszyłem do ataku. Pamiętam, że barbakan 7 razy przechodził z rąk do rąk, aż w końcu ZOMO użyło płyt chodnikowych. Nie mieliśmy hełmów i kamizelek ochronnych, więc cofnęliśmy się na Rynek Nowego Miasta. Ale jednego trafiłem. Wtedy nazywano nas „chuliganami”, a dziś uznaje się, nawet w TVP i TVN, że była to patriotyczna manifestacja. No chyba, że ktoś stał tam, gdzie stało ZOMO. Skoro nie potrafi pani sama pokazać swojemu chłopakowi jak wyrwać płytę z chodnika (rozumiem kobiece dłonie i paznokietki) to może poprosi pani o pomoc aktualnego partnera. Jeśli on nie będzie mógł sprostać zadaniu, można się zwrócić do mnie. Pomogę w patriotycznym wychowaniu chłopaka.
Wracając do 3 maja anno domini 2013 r. - podziwialiśmy premiera w dobrej kondycji fizycznej. Widać jednak, że „w zdrowym ciele” nie zawsze „zdrowy duch”. Zaczepiony przez dziennikarzy o 80 milionów euro, które trzeba oddać Unii za bałagan przy kontrolach w dotacjach dla rolnictwa, od razu („z rdzenia”) wszystko zwalił na poprzedników, czyli opozycję. Tym razem „odruch Pawłowa” nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Niebawem okazało się, ze PO również ponosi winę nie mniejszą, jak nie większą od starych ekip rządzących. I co się dzieje? Tak jak przy „rurze jamalskiej”. Ktoś źle poinformował szefa rządu. Biedny premier takich ma doradców. Do dziś na pochodach pierwszomajowych w Moskwie można spotkać ludzi, którzy są przekonani, że Stalin był dobrym człowiekiem, ale Beria, Mołotow i inni oszukiwali go. Również w krainie Angeli Merkel (osobiście) spotkałem weteranów niegdyś najpotężniejszej armii świata, którzy twierdzą, że to generałowie wprowadzali wodza w błąd, ale on sam był ok. Chwyt stary jak świat i kolejna „wtopa wizerunkowa”, cytując posła Hoffmana z PiS. A! PiS! Generalnie się dystansował, mało go było w mediach. Jarosław jeździł po Polsce, by tłumaczyć ludziom, że białe to białe, a czarne to czarne. Jednym słowem „medialnie na plus”. Politycznie udane święta.
Podczas tygodnia wolnego złapano 3000 pijanych kierowców. A twierdzą, że Polacy to smutasy...
Tylko w Sklepiku.pl do nabycia najnowszy numer miesięcznika "Na poważnie"
Tytuł numeru to "Giganci Ducha", a w środku m.in. rozmowa Marcina Wikły z prof. Andrzejem Zybertowiczem pt. "Nie wystarczy być obywatelem raz na cztery lata". Poza tym stałe felietony Piotra Zaremby i Ryszarda Czarneckiego oraz artykuły: Michała Komudy "Wokół płonącego Getta", Pawła Skibińskiego o "Recepcie na Uniwersytet", a także prof. Aleksandra Nalaskowskiego, Mileny Kindziuk i prof. Jana Żaryna.Przejdź do sklepiku

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/156815-wpadka-za-wpadka-establishment-nie-bedzie-milo-wspominal-tych-swiat-chyba-ze-chce-zaklinac-rzeczywistosc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.