222. rocznicę przyjęcia Konstytucji 3 Maja oraz Dzień Flagi po raz pierwszy w historii III RP obchodzono w klimacie parodii i kabaretu. To ewenement na światową skalę, żeby jedno z najważniejszych narodowych świąt zamienić w groteskę. Wprawdzie uroczystości trzeciomajowe były zorganizowane „na poważnie”, ale nie sposób było ich tak traktować, skoro cała Polska zobaczyła kabaretowy spektakl dzień wcześniej i z tymi samymi uczestnikami. Jeden element nie był tylko 3 maja kabaretowy, choć groteskowy na pewno: wskazanie przez prezydenta Bronisława Komorowskiego obozu patriotyczno-reformatorskiego i napiętnowanie nowej Targowicy. Tyle że prezydentowi wszystko się pomieszało, skoro dzisiejsi patrioci i modernizatorzy to najlepsi przyjaciele Rosji.
W demokratycznym państwie każdy może wymyślać i realizować nawet głupie w treści i kiczowate w formie obchody, także wtedy, gdy są one polityczną kampanią. Pod dwoma wszakże warunkami. Po pierwsze, prezydent RP nie może ich firmować, bo urąga to godności urzędu i majestatowi Rzeczpospolitej, którą reprezentuje. Po drugie, publiczne media nie mogą kreować polityki i być stroną w politycznej kampanii, bo to jest sprzeczne z ustawą i ich statutami. Inna sprawa, czy publiczne media mogą się kompromitować i niszczyć swój wizerunek lansując kretyńskie treści w kiczowatej i bezgranicznie infantylnej oprawie. Przecież można, a nawet powinno się to zakwalifikować jako działanie ewidentnie na szkodę tych mediów, także jako spółek prawa handlowego.
Prezydent RP i inne władze państwa mają pełne prawo upamiętniać ważne rocznice i święta w lekkiej formie, z elementami popkultury ale nie takiej, która czyni pośmiewisko zarówno z nich, jak i z tych świąt oraz rocznic. Prezydent, premier czy marszałek Senatu (marszałek Sejmu Ewy Kopacz na uroczystościach państwowych nie było) reprezentują Polskę, a nie jakieś towarzystwo różowych baloników czy miłośników animowanych filmów dla dzieci spod znaku Hello Kitty. Luz luzem (udział premiera Donalda Tuska w biegu Konstytucji 3 Maja nie budzi najmniejszych kontrowersji), ale najwyżsi przedstawiciele Rzeczpospolitej nie są i nie powinni być komiwojażerami dziwacznych i infantylnych produktów oraz kretyńskich przedsięwzięć z różowymi balonikami zamiast chorągiewek w biało-czerwonych barwach czy z czekoladowym orłem bez korony, będącym parodią polskiego godła, bo tak po prostu się nie godzi i nie wypada.
Gdyby komuś było mało idiotycznych w treści i infantylnych w formie obchodów Dnia Flagi, to tego samego dnia premier Donald Tusk popisał się typowym dla siebie „drastycznym mijaniem się z prawdą” w sprawie kary w wysokości 79,9 mln euro za źle wdrożone i nieskontrolowane wnioski o dopłaty rolne. Premier z wrodzonym wdziękiem, choć kłamiąc w żywe oczy obarczył winą za to rząd PiS. A gdy przedstawiono mu bezlitosne fakty, że ta kara obciąża jego rząd, po prostu przestał się odzywać. Tymczasem przyłapanie na ewidentnym kłamstwie szefa rządu to nie żadne fiu bździu, tylko bardzo poważna sprawa, która w wielu krajach prowadzi do dymisji. W Polsce uchodzi za normę, choć coraz częściej postrzeganą jako norma bezwzględnie patologiczna.
Gdyby jeszcze komuś mało było wrażeń po tym jak premier Donald Tusk wykazał ekscentryczny i niekonwencjonalny stosunek do prawdy, 3 maja prezydent Bronisław Komorowski, wykazał równie niekonwencjonalny stosunek do historii. To o tyle jest dziwne, że przecież głowa państwa jest z wykształcenia historykiem. Prezydent siebie, dawną partię i swoich zwolenników ustawił po stronie króla Stanisława i obozu reform Sejmu Wielkiego, dając do zrozumienia, że inaczej myślący to współczesna Targowica. Skoro tak, to dlaczego prezydent nie wyjaśnił, do jakiego to ościennego mocarstwa ta nowa Targowica się odwołuje, by zniszczyć w Polsce demokrację i cofnąć kraj z drogi modernizacji? Dlaczego nie powiedział, kto w Polsce uważa Brukselę i Berlin za gwarantów demokracji i suwerenności, a Moskwę za przyjaciela i normalnego partnera? A może to obóz postępu i modernizacji tak się dialektycznie zakiwał, że pomyliły mu się geostrategiczne kierunki i interesy Polski z interesami jego mocarstwowych sąsiadów?
Z obchodów 2-3 maja płynie smutny, a nawet przerażający wniosek. Przedstawiciele obecnych elit władzy nie mają elementarnego poczucia godności urzędów, jakie sprawują. Nie mają pojęcia, do czego zobowiązuje polskie poczucie honoru. Nie wiedzą, co znaczy majestat Rzeczpospolitej i jakie z tego tytułu płyną powinności. Nie dają żadnego znaku, że rozumieją polskie interesy i że są gotowi ich bronić. A wreszcie, nie mają nawet na tyle obycia i poczucia smaku, by orientować się, co się nie godzi czynić i w jakim anturażu nie należy się pokazywać, bo uroczystości państwowe to nie wesele w remizie czy gejowsko-lesbijski happening.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/156753-to-straszne-i-groteskowe-ze-prezydent-i-premier-nie-wiedza-iz-swieta-panstwowe-to-nie-wesele-w-remizie-ani-gejowsko-lesbijski-happening